Felietony

Niech gra muzyka … po bluetooth. Smartfon jako muzyczny pilot

Grzegorz Marczak
Niech gra muzyka … po bluetooth. Smartfon jako muzyczny pilot
28

Autorem wpisu jest Piotr Koźmin Do niedawna transmisja audio po bluetooth kojarzyła się głównie z małymi jednousznymi słuchawkami, które pozwalały na prowadzenie rozmowy telefonicznej bez przegrzewania mózgu lub narażania się na mandat w samochodzie. Pożyteczne to, owszem, ale okrojone pasmo prze...

Autorem wpisu jest Piotr Koźmin

Do niedawna transmisja audio po bluetooth kojarzyła się głównie z małymi jednousznymi słuchawkami, które pozwalały na prowadzenie rozmowy telefonicznej bez przegrzewania mózgu lub narażania się na mandat w samochodzie. Pożyteczne to, owszem, ale okrojone pasmo przenoszenia, typowe dla telefonii, dawało marne efekty przy próbach słuchania muzyki. Dzięki implementacji profilu A2DP możemy jednak cieszyć się muzyką w dobrej jakości przesyłaną sinozębym kanałem. Dodatkowo, Logitech udostępnił urządzenie, które świetnie wpisuje się w erę mobilnej muzyki, czyniąc z naszego smartfona uniwersalnego muzycznego pilota.

Jeszcze dakadę temu nie dałbym złamanego grosza za tezę, że bluetooth (BT) szeroko się  upowszechni i wyjdzie z niszy wyznaczonej w elektronice konsumenckiej przez wspominane bezprzewodowe słuchawki telefoniczne, z początku diablo drogie. Już byłem skłonny w pewnych chwilach skazać tę technologię na zapomnienie. Sami twórcy bluetooth napraszali się wręcz o pecha, nazywając swój wynalazek przydomkiem skandynawskiego władcy Haralda, który, tyleż waleczny i zasłużony, miał jednak defekt stomatologiczny w postaci sinego (sczerniałego) zęba, który po częściowym uszkodzeniu w potyczce lub wypadku uległ martwicy. Technologia BT szczęśliwie tego losu nie podzieliła.

Używałem BT w wielu kombinacjach, ale szczególnie na początku zakrawało to o geekowy rytuał. W zamierzchłych czasach podłączałem telefon do palmtopa i komputera poprzez BT, używając go do dial-up networking (przedtem była jeszcze IrDA). Ten przypadek użycia w zasadzie wymarł śmiercią naturalną. Zdarzało mi się wgrywać pliki do komórki via BT, zwłaszcza za czasów, kiedy to każdy producent miał ambicję dostarczać inny kabel do transmisji danych, nawet do różnych modeli tego samego producenta bywały inne łączówki. Dzisiaj korzystam raczej z połączenia kablowego poprzez port mini USB. Podłączałem ongiś palmtop z nawigacją do modułu GPS przez BT - dzisiaj trudno spotkać nawigację, która nie miałaby wbudowanego GPS. Używałem myszki, która łączyła się sinozębnym kanałem z komputerem, ale stanowczo za szybko rozładowywała baterię.

I tak wyszło, że na dzisiaj Bluetooth jest dla mnie głównie bezprzewodowym nośnikiem audio. I to nie tylko tego “telefonicznego”, związanego z samochodem, gdzie zaprzęgam do codziennej pracy zarówno jednouszną słuchaweczkę, jak i wbudowany w auto zestaw głośnomówiący. To już wieloletnia rutyna. Wspomniany we wstępie profil A2DP rozszerzył krąg zastosowań audio do muzyki, dając bezprzewodową transmisję dźwięku naprawdę niezłej  jakości. Co potrzebujemy, aby BT uwolnił nas z jarzma pnących się ku głowie kabli? Nasz telefon musi wspierać profil A2DP, co dotyczy większości telefonów ze średniej i wyższej półki, ale też i paru budżetowców. Jeżeli masz smartfona, to z dużą dozą prawdopodobieństwa ma on zaimplementowany profil A2DP.

Co dalej? Bezprzewodowe słuchawki potrafią dać niemało satysfakcji, nie krepując naszych ruchów plątaniną przewodów (nawet tych białych) i sycąc uszy dobrej jakości dźwiękiem. Od dłuższego czasu używam słuchawek BH-504 Nokii, o których mogę się wypowiadać w samych superlatywach - niezła jakość wykonania, takaż dźwięku, stabilność pracy. I energii z jednego ładowania wystarczy im na siedem godzin, co sprawdziłem w praktyce - w moim warunkach na kilka dni na pewno. Ponadto, jeżeli słuchawki podłączone są do urządzenia androidowego (lub symbianowego), działa obsługa funkcji “stop”, “pauza”, “przewijanie” itd. za pomocą wbudowanych w słuchawki przycisków. iUrządzenia odmawiają tutaj niestety tak pożądanej współpracy.

Ale nie o same słuchawki tu chodzi. Pewien pomysłowy gadżet Logitecha utwierdził mnie w przekonaniu, że muzyka po BT może dać nowy wymiar słuchania muzyki w czasach mobilnych, przeobrażając naszego smartfona w coś zupełnie nowego - muzycznego pilota.

Zowie się to “Bezprzewodowy adapter głośnikowy Logitech” i działa w ten deseń, iż się to najpierw podłącza kabelkiem do posiadanego zestawu HiFi (i do zasilania, oczywiście). Następnie jednorazowo parujemy po bluetooth z tą przystawką naszego smartfona, co odbywa się za pomocą jednego i jedynego przycisku umiejscowionego na obudowie urządzenia. Dyskretna dioda sygnalizuje stan pracy adaptera. Po nawiązaniu połączenia z naszym smartfonem możemy już bezprzewodowo przesyłać naszą muzykę wprost ze smartfona. Z dowolnej aplikacji, czy to standardowego odtwarzacza, czy to z aplikacji strumieniowych. Siadamy w wygodnym fotelu lub na niewygodnym zydlu i wybieramy na smartfonie muzykę, która po chwili dobiega naszych uszu z domowego HiFi. Albo możemy przemieścić się na nieodległą kanapę i stamtąd celebrować naszą muzyczną ucztę. Regulacja głośności odbywa za pomocą przycisków smartfona. I bez obaw - gdy zadzwoni telefon, można rozmawiać przez słuchawkę, wystarczy tylko wybrać odpowiednią opcję w parametrach połączenia BT.

Z adapterem możemy sparować wiele urządzeń. W moim przypadku jest to SGS Plus i iPad. Niekiedy lubię głębiej myszkować po zakamarkach Deezera z poziomu dużego ekranu tabletu, dającego większy komfort nawigacji. Zasadniczo jednak to smartfon stał się moim muzycznym pilotem, co jest naturalnym etapu rozwoju po tym, jak to on mieści w sobie większość mojej ulubionej muzyki, czy to składowanej lokalnie, czy też strumieniowanej z Deezera, Tuba.fm lub radia internetowego TuneIn Radio (czy też słuchacie KJAZ SPIRIT?).

Wiele miesięcy użytkowania adpatera nie przyniosło rozczarowania. W recenzjach dostępnych w Internecie można wprawdzieć poczytać, że urządzenie obcina wysokie tony, czego jako nie-audiofil w subiektywnym odsłuchu nie jestem w stanie jednoznacznie potwierdzić. Obce są mu jednak grzechy niejednego sinozębego urządzenia w postaci zrywania połączenie lub generowania artefaktów w postaci trzasków. Wysoką jakość urządzenia i jego przydatność potwierdzają klienci Amazona, gdzie produkt zebrał 4,5 na 5 gwiazdek, sytuując się na  1 miejscu (02.04.2012 r.) najpopularniejszych urządzeń w kategorii “Computer Speakers”.

Ktoś zapyta, po co komu taki adapter, skoro można smartfon wpiąć kabelkiem zakończonym mini-jackiem wprost do wieży HiFi? Można, ale wtedy nie będzie to pilot, no chyba że ktoś lubuje się w statkach powietrznych na uwięzi. Można wreszcie wzruszyć ramionami i powiedzieć, że przecież są niezliczone zestawy muzyczne ze stacją dokująca do iPhone lub nawet iPada. To jednak rozwiązanie po pierwsze mało uniwersalne - smatfona spod znaku zielonego robota już nie zadokuję tak zgrabnie i chyżo. Ponadto, spora część z nich to dość marne boomboksy z głębokiej chińskiej prowincji, generujące dźwięk płaski i miałki. Mój zestaw HiFi ma już swoje lata i nieprędko go zmienię - w przeciwieństwie do smartfonów, które stały się artykułami iście z branży FMCG (towarów szybkorotujących). Jeżeli nie chcemy narażać się na odium oldschoolu, to coroczna wymiana jest nieunikniona. Szczęściem, “postęp” technologiczny w dziedzinie popularnych zestawów HiFi nie wywiera na mnie aż takiej presji.Podsumowując - lepszy wydaje się taki właśnie adapter, bo zacnie zagospodarowuje zasiedziały sprzęt HiFi.

Nie ma wszelako róży bez ognia. Smartfon wykorzystywany jako muzyczny pilot ma aktywne aż trzy interfejsy radiowe (GSM, WiFi i BT), które domagają się energetycznej strawy. Mój SGS Plus wytrzymuje jednak długie godziny w roli muzycznego pilota, nie mówiąc już o iPadzie, na którego baterii takie obciążenie nie robi piorunującego wrażenia. Adapter nie dogodzi w pełni miłośnikom technologii 5.1, ponieważ profil A2DP obsługuje najwyżej transmisję dwukanałową.

Gdybyście patrząc na adapter Logitecha mieli wrażenie, że już gdzieś tę stylistykę widzieliście, śpieszę z podpowiedzią - tak, to łudząco przypomina Apple TV. Mieszczące się w dłoni pudełeczko z zaokrąglonymi rogami, w przypadku Apple lepiej wykończone, ale też uwodzące swoją prostą. I kuszące ceną, bowiem gadżet ten można kupić w sieci Saturn już za 79 zł. To naprawdę niewiele za przyjemność transformacji smarftona w uniwersalnego muzycznego pilota godnego mobilnej ery.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu