Śnieg, pingwiny i mróz. To jest pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi na myśl o Biegunie Południowym. Naukowcy przeanalizowali kilka ostatnich dekad i wyniki badań są niepokojące.
Antarktyda, piąty co do wielkości kontynent i to położony najdalej na południe Ziemi, zaczął robić coś, czego byśmy się po nim nie spodziewali. To jest w końcu Biegun Południowy, więc w większości naszych głów to jest to miejsce, gdzie jest biało jak tylko okiem sięgnąć. Zatem dlaczego tam się pojawił kolejny kolor?!
Czterdzieści lat temu to było, teraz już nie jest
Kiedy satelity zerknęły na regiony tego kontynentu jakichś czterdzieści lat temu, można było tam spostrzec plamy zieleni. W sumie dawały kilka tysięcy metrów kwadratowych. Wiemy jednak, że od lat osiemdziesiątych, średnia roczna temperatura zaczęła rosnąć raptowniej, niż to miało miejsce wcześniej. Natura też o tym wie i informacje o swojej świadomości przekazuje w charakterystyczny dla niej sposób. Po prostu zaczyna wykorzystywać stan świata i dominować każdy skrawek powierzchni, na który temperatura pozwoli.
Przy użyciu archiwalnych danych, różnych narzędzi i Google Earth, naukowcy się przyjrzeli zmianom zachodzącym na Półwyspie Antarktycznym. Zbadali okres od 1986 roku do 2021, dzięki czemu zauważyli, że przyrost zieleni jest większy, niż zakładano, że naturalnie by się powiększał. Szczególnie na przestrzeni lat od 2016 roku, rozrost przyspieszył o 30 procent.
Zielenie się półwyspu dramatycznie przyspieszyło
Powyższe spostrzeżenia zostały opublikowane w pracy naukowej na łamach magazynu Nature Geoscience. I jak podaje na swoim profilu X (dawniej Twitter) jeden z jej autorów, Tom Roland, w ciągu czterech dekad, które przeanalizowano, rozrost zwiększył się czternastokrotnie. "Nie jest to wiele w perspektywie całego świata", powiedział uspokajająco.
Jednak zwrócił też uwagę na zwiększające się tempo postępujących zmian, a ekologiczne konsekwencje mogą być duże. "To jest tutaj prawdziwą historią. Krajobraz będzie się częściowo przeobrażał z powodu rozrostu istniejącej już roślinności, lecz w przyszłości może się zmienić jeszcze bardziej gdy pojawią się nieobecne teraz rośliny".
"Prawdziwe znaczenie tej ekologicznej zmiany, na terenach niepokrytych śniegiem, jest stworzenie przestrzeni dla bardziej zaawansowanego życia roślinnego lub powstanie gruntu dla inwazyjnych gatunków", dodaje Olle Bartlett, współautor pracy. "Zaczyna się tutaj żyć łatwiej. Liczby, które widzimy, zmusiły nas do pomyślenia, że może uchwycilmiśmy moment bardziej drastycznej zmiany"
Więcej zieleni może mieć w praktyce bardziej negatywne konsekwencje, niż się wydaje. Tak drastyczne przyspieszenie tworzy coraz więcej przestrzeni, która nie odbija światła słonecznego. Wręcz przeciwnie, pochłania je, a to w rezultacie zaczyna tworzyć pętlę coraz bardziej sprzyjających warunków do dalszej przemiany krajobrazu. Naukowcy uspokajają, że jeszcze nie doszliśmy do etapu, w którym musimy się zacząć obawiać, o zdolność Bieguna Południowego do odbijania światła.
Drzewa na Antarktydzie? Ten czynnik był wtedy taki sam jak dzisiaj
Inne badania dotyczyły skamielin znalezionych na plaży Antarktydy. Okazało się, że były to drzewa, które tam rosły dwa i pół miliona lat temu. To, co jest jednak w tym badaniu szczególnie ciekawe, jak ustalono, poziom CO2 w atmosferze był wówczas podobny do tego, jaki mamy dzisiaj. W tej chwili na półwyspie są tylko dwa natywne gatunki roślin. Nie jest jednak sobie trudno wyobrazić, że to się może zmienić.
Wystarczy, że odpowiednie nasiona przylecą i wylądują w dogodnym miejscu. I nagle (z perspektywy czasu) zmienia się ekosystem. Przeobrażająca się flora przyciągnie też kolejne gatunki insektów i innego życia, to zaś wpłynie na kolejny czynnik i tak dalej. Z pozoru to wszystko wygląda banalnie i niegroźnie. Jednak gdy potraktujemy ten obszar jako przykład konsekwencji zmian klimatycznych, to stworzy nam się zupełnie nowy obraz konsekwencji, które za nimi idą.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu