O pierwszym Ni no Kuni mógłbym pisać w samych superlatywach. To jedna z tych japońskich gier RPG przy których spędziłem ponad 100 godzin na zwiedzaniu i poznawaniu przepięknego świata, zawieraniu przyjaźni z rozmaitymi bohaterami i przeżywaniu wciągającej historii. Przy tworzeniu świata pomagało legendarne studio Ghibli. Ni no Kuni, oryginalnie wydane na Nintendo DS, nigdy oficjalnie nie pojawiło się na zachodnich rynkach. Dopiero przeniesiona na konsolę Sony Playstation 3 gra porwała tutejszych graczy. Na kolejną odsłonę Ni no Kuni przyszło nam czekać 7 lat. Ni no Kuni II: Revenant Kingdom zapowiadało się fantastycznie. Jednak gra, która trafiła w moje ręce okazała się nie być tak czarującą, jak jej poprzedniczka.
Jedynka urzeka, dwójka nudzi i rozczarowuje. Szkoda, po takim RPG liczyłem na dużo więcej
Ni no Kuni II bez Ghibli już nie czaruje
Evan Pettiwhisker Tildrum, jedyny dziec tronu w królestwie Ding Dong Dell, w wyniku przeprowadzonego zamachu, zmuszony do ucieczki postanawia stworzyć własne, wolne od wojny i biedy państwo, w którym każdy będzie czuł się dobrze. Jego prawą ręką i doradcą zostaje Roland Crane — prezydent nienazwanego państwa, który w niewyjaśnionych okolicznościach zostaje przeniesiony do innego świata. Evan, Roland oraz gruba bohaterów poznanych po drodze stara się zjednoczyć pozostałe królestwa wspólnie podpisując Deklarację Współzależności. A na drugim planie działa wróg, Doloran chcący odbudować swoje zaginione królestwo. Tak pokrótce prezentuje się fabuła, której niestety brakuje głębi i rozmachu znanego z pierwszej części, bohaterowie zaś są kompletnie bezbarwni. Ni no Kuni potrafiło chwytać za serce. W drugiej części wydarzenia mające na celu zagrać na naszych emocjach zwyczajnie są obojętne i skutecznie zachęcają do przytrzymania przycisku odpowiadającego za przewinięcie dialogów. O samych dialogach też można powiedzieć wiele i nie są to pozytywne słowa.
Jak zakończyć wojny? Chwytając za miecz.
Walki w Ni no Kuni II to zupełnie inne podejście niż to znane z produkcji wydanej na PS3. Zrezygnowano z przywoływania walecznych stworzeń i wydawania im komend. Mechanika ta spotkała się z mieszanymi uczuciami, choć mi one nie przeszkadzały. Teraz to bohaterowie skupiają na sobie całą uwagę wroga, wojują różną bronią i magią. Walki nie są trudne, jednak ich balans jest dziwnie zaprojektowany. Pierwsza połowa gry to mało wymagające potyczki, nawet z bossami. Później ulega to zmianie — jeśli drużyna nie ma odpowiednio wysokiego poziomu to nawet zwykła walka może sprawić problem. Z pomocą przychodzą także leśne duszki pomagające w walce — leczą, atakują przeciwnika lub odciągają jego uwagę. Przydatny będzie także Tactic Tweaker — narzędzie w którym możemy dostosować taktykę do danego przeciwnika. Zwiększona odporność na ogień i silniejsze obrażenia zadawane leśnym przeciwnikom? Nic bardziej prostszego. Z czasem odblokujemy więcej możliwości i możemy dowolnie modyfikować przełącznikami.
Oprócz tradycyjnych walk, na mapie świata pojawiają się także chorągwie — to potyczki prowadzone przy udziale wojsk pod dowództwem króla Evana. To stosunkowo prosta mini-gierka strategiczna, która średnio przypadła mi do gustu, zresztą do jej wykonania też można mieć sporo wątpliwości. Gra oddaje bardzo dobrze klimat anime, który czarował nas już w pierwszej części. Mapę świata przemierzamy niestety w dziwnym trójwymiarze, a postacie zamieniają się wersję chibi — zminiaturyzowani bohaterowie z dużymi głowami. W porównaniu z piękną mapą znaną z oryginału, tutejsza wygląda nie na miejscu. Ale to wszystko kwestia oszczędności — potyczki prowadzone są z wykorzystywaniem tych samych grafik i mechanik.
Kup Ni no Kuni II na PC w Empik.com!
Ni no Kuni oprócz wspomnianych już walk, potyczek i eksploracji świata oferuje coś, co może przypaść do gustu miłośnikom budowania miast. Mowa tutaj o rozbudowie naszego nowego państwa — Evermore. W czasie rozgrywki przyjdzie nam stworzyć królestwo, zwerbować nowych mieszkańców i budować dla nich miejsca pracy. I tu zaczyna się prawdziwa zabawa. Rozbudowa królestwa to nie łatwa sprawa i nie wystarczy posiadać zamek i króla. Trzeba pozyskać i zwiększać budżet oraz poszerzać swoje wpływy. W wybudowanych sklepach i kuźniach tworzymy nowy ekwipunek lub wzmacniamy ten znaleziony w czasie zwiedzania świata. W sklepie magicznym uczymy się nowych czarów, które często pomogą nam odnaleźć ukrytą lub zablokowaną drogę. Baraki rozwiną i wzmocnią wojsko, a farmy, targ, tartak zaopatrzą nas w potrzebne do tworzenia innych przedmiotów surowce. Rozbudowa Evermore to mój ulubiony element Ni no Kuni II, choć niektóre jego elementy, jak zaczerpnięta z gier free-to-play mechanika rozwijania umiejętności z wykorzystaniem czasu i wydawania osobnej waluty by ten czas zmniejszyć, potrafią irytować.
Czy to nieme kino?
Mamy rok 2018. Studia mają ogromne fundusze na produkcje gier. Wydaje mi się, że z tym odpowiedzialnym za Ni no Kuni II jest podobnie— Level-5, tak dobrze znane między innymi z serii o profesorze Laytonie, Yo-kai Watch, Inazuma Eleven, a nawet dwóch części Dragon Quest. To gry, które doskonale sprzedają się na całym świecie. Nie rozumiem więc dlaczego w Ni no Kuni II: Revenant Kingdom postanowiono oszczędzić pieniądze i zaserwować graczom nieme dialogi. Zgadza się, część przerywników jest udźwiękowiona, jednak są to kwestie trwające po kilkadziesiąt sekund i często zdarza się że przy podziale na różne sceny, tylko jedna jest z głosami. Pozostałe dialogi są nieme, ozdobione czasem wrzutkami pojedynczych słów lub wtrąceń, skutecznie psującymi rozgrywkę. Podobnie było w części pierwszej, jednak w ostatnich latach nawet japońskie studia ruszyły w tej kwestii z kopyta. Szkoda.
Ni no Kuni II zachwyca swoją oprawą graficzną. Grałem na zwykłej konsoli PS4 i gra, choć kilku małych problemów ze spadkiem animacji, prezentuje się fantastycznie. Lokacje, postaci, efekty są jak żywcem przeniesione z japońskich animacji. Ścieżka dzwiękowa też stoi na wysokim poziomie. Odpowiada za nią kompozytor znany z pierwszej części i wielu filmów studia Ghibli — Joe Hisaishi. Jedynym minusem dla mnie jest ciągłe wykorzystywanie motywy przewodniego w różnych aranżacjach. Ten zabieg po kilkunastu godzinach może nużyć i sprawiać wrażenie, że jest to jedyny utwór w grze.
Ni no Kuni II: Revenant Kingdom nie jest grą złą. Mogę napisać śmiało, że jest typowym średniakiem. To przyzwoita produkcja, ale jednak trzeba przymknąć oko na naiwną fabułę i dialogi. Zabawa starcza na kilkadziesiąt godzin. Dla osób chcących poznać bliżej świat gry przygotowano ponad 150 zadań pobocznych dzięki którym pozyskamy nowych mieszkańców królestwa. W Ni No Kuni II czeka na nas też masa dodatkowych wyzwań, i trudnych bossów nie wpływających na fabułę. Samo tworzenie i rozwój Evermore jednak w sporej części wynagradza wszystkie niedopatrzenia i zapewnia kilka godzin świetnej zabawy.
Ni no Kuni II na PC już dostępne! Kup, pobierz i graj!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu