Najpierw myślałem, że to może odosobnione przypadki. Ale z każdą kolejną smutną informacją o śmierci jakiegoś muzyka czytam na Facebooku ckliwe wspominki, oglądam teledyski, dowiaduję się o zachwytach nad jego lub jej twórczością. Szkoda tylko, że we wcześniejszych latach te same osoby nie raczyły nawet o tym artyście wspomnieć.
Na Facebooku docenia się artystę dopiero po śmierci. Smutny obraz użytkowników serwisu
Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...
Marie Fredriksson z Roxette nie żyje
Taka smutna informacja obiegła wczoraj cały świat. Wokalistka popularnego niegdyś szwedzkiego duetu Roxette po 17 latach przegrała walkę z rakiem mózgu. To logiczne, że wszelkiej maści serwisy starały się jak najszybciej o tej sprawie napisać, nikt przecież nie chce być tym ostatnim, a odsłony nie wygenerują się same. To bardzo smutne, ale w polskich mediach najlepiej czytają się artykuły o śmierci, a czołowe rodzime portale mają już od dawna przygotowane odpowiednie teksty na podobne okazje. Myślę, że wskazywanie palcem nie ma sensu, szybciej byłoby powiedzieć kto takich wpisów pod ręką nie ma. Jak to świadczy o polskiej prasie internetowej? Ja dziś nie o tym.
Zmarł muzyk lub aktor - szybko, wrzucę posta na Facebooka zanim zrobią to inni
Nie sądzę by moja grupa znajomych na Facebooku różniła się jakoś szczególnie od Waszych. Tak jak w życiu, bliscy przyjaciele wyznają podobne wartości, mają wspólne zaitneresowania, przy kilku setkach znajomych na FB raczej trudno dobrać sobie takie towarzystwo. Postują więc różne rzeczy - zdjęcia bombelków, teledyski, ciekawe wpisy, równie ciekawe artykuły, równie nieciekawe artykuły. Ogólnie wszystko. Ale kiedy ktoś znany umiera, moja ściana jest wręcz zalana:
- informacjami o śmierci, często z linkiem do serwisu informującego o zdarzeniu
- teledyskiem zespołu/zwiastunem filmu (w związku z tym, że chodzi o Roxette, ograniczmy się do muzyków, ale odnosi się to też do aktorów
- ckliwym wyznaniem jaki to dany zespół nie był ważny w muzycznej edukacji, młodzieńczych latach lub dzieciństwie
Zasadniczo nie mam problemu z tym co ludzie postują na Facebooku i jeśli coś mnie nie interesuje to albo tego nie czytam, w skrajnych przypadkach blokuję wpisy konkretnego autora lub wyłączam go z grona facebookowych znajomych. Coś jednak mnie trafia kiedy na fali viralu ludzie bezmyślnie postują lub forwardują wpisy o czyjejś śmierci. Tak samo jak zachwyty nad dorobkiem artystycznym, o którym przez kilka ostatnich lat ani razu w serwisie nie wspomnieli. Trudno nie traktować tego inaczej niż “o, przypomniało mi się o Roxette kiedy wokalistka zmarła”, bo tak to właśnie wygląda. O trzech nowych płytach wydanych po reaktywacji grupy nie wspomniał od 2011 roku na moim FB absolutnie nikt. Skąd więc to nagłe zainteresowanie śmiercią Marie Fredriksson, skoro od czasów podstawówki słuchanie Roxette było już obciachem?
Umiera artysta, populacja fanów zwiększa się
W dobie ciągłego lajkowania wszystkiego i wszystkich jeśli nie gonisz za trendami to cię nie ma. A zobaczysz zaraz ilu celebrytów będzie chodziło w koszulkach Roxette!
- napisał mi w komentarzy na FB jeden ze znajomych (pozdrawiam, Piotrek!)
W punkt. Śmierć artysty (piosenkarza, muzyka, aktora) to na Facebooku trend, za którym duża część użytkowników serwisu podąża. O ile jednak spamowanie nowym zwiastunem Gwiezdnych Wojen czy Wiedźmina jest ok, spamowanie w sieci śmiercią i próba załapania się na ten trend już nie jest ok. Oczywiście wspomniany trend wychodzi dalej - za chwilę dowiemy się jak podskoczyła sprzedaż płyt Roxette, jak zwiększyły wyświetlenia ich klipów na YouTube. Jako osoba od wielu lat bardzo mocno siedząca w muzyce i tym, co dzieje się wokół zespołów czuję duży niesmak. Czy utwory Roxette stały się lepsze po śmierci Marie Fredriksson? No chyba jednak nie, trudno znaleźć więc powód dla którego miałyby cieszyć się większą popularnością akurat teraz.
Prawda jest niestety taka, że za 2-3 dni wszyscy na Facebooku zapomną o Marie Fredriksson, zapomną o Roxette a cała karuzela rozkręci się na nowo gdy umrze kolejny artysta. Bo znów przez tych kilka pierwszych dni w trendzie będzie podzielenie się informacją oraz dołożenie swojej cegiełki jak ważna była w czyimś życiu jej lub jego muzyka. A kiedy czytam, że te wpisy mają za zadanie wyrazić ubolewanie nad niepowetowaną stratą przypominają mi się flagi państw w zdjęciach profilowych przez 3 dni po zamachu terrorystycznym w danym kraju. Jest trend, jest flaga. Nie ma trendu, nie ma flagi. Smutne i słabe.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu