Ciekawostki technologiczne

Istne szaleństwo: Kodak stworzył koparkę do bitcoina i... własną kryptowalutę

Maciej Sikorski
Istne szaleństwo: Kodak stworzył koparkę do bitcoina i... własną kryptowalutę
2

Kryptowalutowy szał trwa w najlepsze, pojawiają się kolejne firmy, które chcą na nim zarobić. Czasem są to szerzej nieznane przedsiębiorstwa, które dopiero co powołano do życia, innym razem trafić można na prawdziwe legendy. W tym drugim przypadku świetnym przykładem jest... Kodak. Tak, firma, która przez dekady pozostawała gigantem na rynku fotograficznym, teraz chce się zająć cyfrowymi walutami i technologią blockchain. Chciałoby się napisać "proszę nie regulować monitora"...

Kodak był kiedyś wielką firmą. Pewnie na palcach jednej ręki można policzyć osoby, które nie miały w rękach sprzętu tej korporacji, nie korzystały z jej klisz czy usług. Firma przespała jednak zmiany na rynku, systematycznie się kurczyła aż przyszedł na nią czas: była zmuszona ogłosić bankructwo. Od tego momentu biznes próbuje się podnieść, ale od kilku lat piszę o tym, że te próby wyglądają źle albo przynajmniej niewyraźnie.

Kodak był kiedyś wielką firmą. Pewnie na palcach jednej ręki można policzyć osoby, które nie miały w rękach sprzętu tej korporacji, nie korzystały z jej klisz czy usług. Firma przespała jednak zmiany na rynku, systematycznie się kurczyła aż przyszedł na nią czas: była zmuszona ogłosić bankructwo. Od tego momentu biznes próbuje się podnieść, ale od kilku lat piszę o tym, że te próby wyglądają źle albo przynajmniej niewyraźnie.

Pamiętam, że kilka lat temu, gdy odwiedziłem targi CES, miałem w rękach smartfona z logo Kodak. Uwierzcie mi, że nawet obsługa stanowiska nie była do końca przekonana, po co ten sprzęt trafia na rynek. To było typowe wyciskanie ostatnich soków z marki. Potem był jeszcze sprzęt o nazwie Kodak Ektra, czyli miks smartfona i aparatu fotograficznego. Przy okazji tekstu usłyszałem o nim po raz pierwszy i ostatni. Teraz przyszedł czas kolejnych targów i... jeszcze większego zaskoczenia.

Firma podjęła współpracę z przedsiębiorstwem Spotlite i razem będą wypuszczać na rynek koparki bitcoina: Kodak KashMiner. Po pierwszym zdziwieniu gości imprezy i komentatorów, przyszedł czas na ocenę tego przedsięwzięcia, prześwietlenie go. Wygląda to następująco: klient nie kupuje koparki, lecz ją wypożycza na dwa lata. Płaci za to 3400 dolarów. Potem, wedle wyliczeń firm, zaczyna się kopanie, które miesięcznie powinno przynosić 375 dolarów. W efekcie, po 24 miesiącach licznik ma pokazywać ponad 9 tysięcy dolarów. Czy to oznacza ponad 5 tysięcy dolarów zysku? Nie, połowa wykopanych bitcoinów trafia do właściciela koparki. A trzeba dodać, że na wynajmującym ciążą też inne opłaty.

Wszystkie te wyliczenia opierają się na założeniu, że bitcoin będzie kosztował 14 tysięcy dolarów. Tymczasem jego kurs potrafi się zmieniać dość dynamicznie. Nie można wykluczać, że kryptowaluta mocno zdrożeje i klient jednak zarobi, ale możliwy jest też scenariusz, w którym gra zdecydowanie nie będzie warta świeczki. Już teraz nie brakuje głosów, że to skończy się stratami klientów...

Na tej maszynce Kodak nie zakończył kryptowalutowej ofensywy: Kodak ogłosił bowiem, że... stworzy własny cyfrowy pieniądz. Ma się nazywać KodakCoin. To część większego projektu, platformy KodakOne, którą firma tworzy z myślą o fotografach i firmach z branży. Blockchain ma im pomóc chronić prace i na nich zarabiać. Czy rzeczywiście potrzebne są do tego takie technologie i czy zapewnią one twórcom większą ochronę, lepsze zyski? Mam wątpliwości.

Te doniesienia podziałały jednak mobilizująco na inwestorów, kurs akcji rósł bardzo mocno, gdy okazało się, że i Kodak wchodzi w mariaż z kryptowalutami. I to na dwóch polach! Ktoś pewnie stwierdzi, że się czepiam, ale to jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, że ta firma/marka nie ma na siebie pomysłu i coraz bardziej się pogrąża. Nie zdziwię się, jeśli ostatnie działania skończą się jakimś skandalem. Przy okazji staje sie coraz bardziej widoczne, że ludzie zaczynają tracić rozum, gdy tylko słyszą bitcoin, kryptowaluta, blockchain...

Pamiętam, że kilka lat temu, gdy odwiedziłem targi CES, miałem w rękach smartfona z logo Kodak. Uwierzcie mi, że nawet obsługa stanowiska nie była do końca przekonana, po co ten sprzęt trafia na rynek. To było typowe wyciskanie ostatnich soków z marki. Potem był jeszcze sprzęt o nazwie Kodak Ektra, czyli miks smartfona i aparatu fotograficznego. Przy okazji tekstu usłyszałem o nim po raz pierwszy i ostatni. Teraz przyszedł czas kolejnych targów i... jeszcze większego zaskoczenia.

Firma podjęła współpracę z przedsiębiorstwem Spotlite i razem będą wypuszczać na rynek koparki bitcoina: Kodak KashMiner. Po pierwszym zdziwieniu gości imprezy i komentatorów, przyszedł czas na ocenę tego przedsięwzięcia, prześwietlenie go. Wygląda to następująco: klient nie kupuje koparki, lecz ją wypożycza na dwa lata. Płaci za to 3400 dolarów. Potem, wedle wyliczeń firm, zaczyna się kopanie, które miesięcznie powinno przynosić 375 dolarów. W efekcie, po 24 miesiącach licznik ma pokazywać ponad 9 tysięcy dolarów. Czy to oznacza ponad 5 tysięcy dolarów zysku? Nie, połowa wykopanych bitcoinów trafia do właściciela koparki. A trzeba dodać, że na wynajmującym ciążą też inne opłaty.

Kodak był kiedyś wielką firmą. Pewnie na palcach jednej ręki można policzyć osoby, które nie miały w rękach sprzętu tej korporacji, nie korzystały z jej klisz czy usług. Firma przespała jednak zmiany na rynku, systematycznie się kurczyła aż przyszedł na nią czas: była zmuszona ogłosić bankructwo. Od tego momentu biznes próbuje się podnieść, ale od kilku lat piszę o tym, że te próby wyglądają źle albo przynajmniej niewyraźnie.

Pamiętam, że kilka lat temu, gdy odwiedziłem targi CES, miałem w rękach smartfona z logo Kodak. Uwierzcie mi, że nawet obsługa stanowiska nie była do końca przekonana, po co ten sprzęt trafia na rynek. To było typowe wyciskanie ostatnich soków z marki. Potem był jeszcze sprzęt o nazwie Kodak Ektra, czyli miks smartfona i aparatu fotograficznego. Przy okazji tekstu usłyszałem o nim po raz pierwszy i ostatni. Teraz przyszedł czas kolejnych targów i... jeszcze większego zaskoczenia.

Firma podjęła współpracę z przedsiębiorstwem Spotlite i razem będą wypuszczać na rynek koparki bitcoina: Kodak KashMiner. Po pierwszym zdziwieniu gości imprezy i komentatorów, przyszedł czas na ocenę tego przedsięwzięcia, prześwietlenie go. Wygląda to następująco: klient nie kupuje koparki, lecz ją wypożycza na dwa lata. Płaci za to 3400 dolarów. Potem, wedle wyliczeń firm, zaczyna się kopanie, które miesięcznie powinno przynosić 375 dolarów. W efekcie, po 24 miesiącach licznik ma pokazywać ponad 9 tysięcy dolarów. Czy to oznacza ponad 5 tysięcy dolarów zysku? Nie, połowa wykopanych bitcoinów trafia do właściciela koparki. A trzeba dodać, że na wynajmującym ciążą też inne opłaty.

Wszystkie te wyliczenia opierają się na założeniu, że bitcoin będzie kosztował 14 tysięcy dolarów. Tymczasem jego kurs potrafi się zmieniać dość dynamicznie. Nie można wykluczać, że kryptowaluta mocno zdrożeje i klient jednak zarobi, ale możliwy jest też scenariusz, w którym gra zdecydowanie nie będzie warta świeczki. Już teraz nie brakuje głosów, że to skończy się stratami klientów...

Na tej maszynce Kodak nie zakończył kryptowalutowej ofensywy: Kodak ogłosił bowiem, że... stworzy własny cyfrowy pieniądz. Ma się nazywać KodakCoin. To część większego projektu, platformy KodakOne, którą firma tworzy z myślą o fotografach i firmach z branży. Blockchain ma im pomóc chronić prace i na nich zarabiać. Czy rzeczywiście potrzebne są do tego takie technologie i czy zapewnią one twórcom większą ochronę, lepsze zyski? Mam wątpliwości.

Te doniesienia podziałały jednak mobilizująco na inwestorów, kurs akcji rósł bardzo mocno, gdy okazało się, że i Kodak wchodzi w mariaż z kryptowalutami. I to na dwóch polach! Ktoś pewnie stwierdzi, że się czepiam, ale to jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, że ta firma/marka nie ma na siebie pomysłu i coraz bardziej się pogrąża. Nie zdziwię się, jeśli ostatnie działania skończą się jakimś skandalem. Przy okazji staje sie coraz bardziej widoczne, że ludzie zaczynają tracić rozum, gdy tylko słyszą bitcoin, kryptowaluta, blockchain...

Wszystkie te wyliczenia opierają się na założeniu, że bitcoin będzie kosztował 14 tysięcy dolarów. Tymczasem jego kurs potrafi się zmieniać dość dynamicznie. Nie można wykluczać, że kryptowaluta mocno zdrożeje i klient jednak zarobi, ale możliwy jest też scenariusz, w którym gra zdecydowanie nie będzie warta świeczki. Już teraz nie brakuje głosów, że to skończy się stratami klientów...

Na tej maszynce Kodak nie zakończył kryptowalutowej ofensywy: Kodak ogłosił bowiem, że... stworzy własny cyfrowy pieniądz. Ma się nazywać KodakCoin. To część większego projektu, platformy KodakOne, którą firma tworzy z myślą o fotografach i firmach z branży. Blockchain ma im pomóc chronić prace i na nich zarabiać. Czy rzeczywiście potrzebne są do tego takie technologie i czy zapewnią one twórcom większą ochronę, lepsze zyski? Mam wątpliwości.

Kodak był kiedyś wielką firmą. Pewnie na palcach jednej ręki można policzyć osoby, które nie miały w rękach sprzętu tej korporacji, nie korzystały z jej klisz czy usług. Firma przespała jednak zmiany na rynku, systematycznie się kurczyła aż przyszedł na nią czas: była zmuszona ogłosić bankructwo. Od tego momentu biznes próbuje się podnieść, ale od kilku lat piszę o tym, że te próby wyglądają źle albo przynajmniej niewyraźnie.

Pamiętam, że kilka lat temu, gdy odwiedziłem targi CES, miałem w rękach smartfona z logo Kodak. Uwierzcie mi, że nawet obsługa stanowiska nie była do końca przekonana, po co ten sprzęt trafia na rynek. To było typowe wyciskanie ostatnich soków z marki. Potem był jeszcze sprzęt o nazwie Kodak Ektra, czyli miks smartfona i aparatu fotograficznego. Przy okazji tekstu usłyszałem o nim po raz pierwszy i ostatni. Teraz przyszedł czas kolejnych targów i... jeszcze większego zaskoczenia.

Firma podjęła współpracę z przedsiębiorstwem Spotlite i razem będą wypuszczać na rynek koparki bitcoina: Kodak KashMiner. Po pierwszym zdziwieniu gości imprezy i komentatorów, przyszedł czas na ocenę tego przedsięwzięcia, prześwietlenie go. Wygląda to następująco: klient nie kupuje koparki, lecz ją wypożycza na dwa lata. Płaci za to 3400 dolarów. Potem, wedle wyliczeń firm, zaczyna się kopanie, które miesięcznie powinno przynosić 375 dolarów. W efekcie, po 24 miesiącach licznik ma pokazywać ponad 9 tysięcy dolarów. Czy to oznacza ponad 5 tysięcy dolarów zysku? Nie, połowa wykopanych bitcoinów trafia do właściciela koparki. A trzeba dodać, że na wynajmującym ciążą też inne opłaty.

Wszystkie te wyliczenia opierają się na założeniu, że bitcoin będzie kosztował 14 tysięcy dolarów. Tymczasem jego kurs potrafi się zmieniać dość dynamicznie. Nie można wykluczać, że kryptowaluta mocno zdrożeje i klient jednak zarobi, ale możliwy jest też scenariusz, w którym gra zdecydowanie nie będzie warta świeczki. Już teraz nie brakuje głosów, że to skończy się stratami klientów...

Na tej maszynce Kodak nie zakończył kryptowalutowej ofensywy: Kodak ogłosił bowiem, że... stworzy własny cyfrowy pieniądz. Ma się nazywać KodakCoin. To część większego projektu, platformy KodakOne, którą firma tworzy z myślą o fotografach i firmach z branży. Blockchain ma im pomóc chronić prace i na nich zarabiać. Czy rzeczywiście potrzebne są do tego takie technologie i czy zapewnią one twórcom większą ochronę, lepsze zyski? Mam wątpliwości.

Te doniesienia podziałały jednak mobilizująco na inwestorów, kurs akcji rósł bardzo mocno, gdy okazało się, że i Kodak wchodzi w mariaż z kryptowalutami. I to na dwóch polach! Ktoś pewnie stwierdzi, że się czepiam, ale to jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, że ta firma/marka nie ma na siebie pomysłu i coraz bardziej się pogrąża. Nie zdziwię się, jeśli ostatnie działania skończą się jakimś skandalem. Przy okazji staje sie coraz bardziej widoczne, że ludzie zaczynają tracić rozum, gdy tylko słyszą bitcoin, kryptowaluta, blockchain...

Te doniesienia podziałały jednak mobilizująco na inwestorów, kurs akcji rósł bardzo mocno, gdy okazało się, że i Kodak wchodzi w mariaż z kryptowalutami. I to na dwóch polach! Ktoś pewnie stwierdzi, że się czepiam, ale to jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, że ta firma/marka nie ma na siebie pomysłu i coraz bardziej się pogrąża. Nie zdziwię się, jeśli ostatnie działania skończą się jakimś skandalem. Przy okazji staje sie coraz bardziej widoczne, że ludzie zaczynają tracić rozum, gdy tylko słyszą bitcoin, kryptowaluta, blockchain...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu