Biznes

IT czekają zmiany? Na pierwszym miejscu mają być innowacje, a nie szybki zysk

Maciej Sikorski
IT czekają zmiany? Na pierwszym miejscu mają być innowacje, a nie szybki zysk
4

Pisałem niedawno, że firmy z Doliny Krzemowej łożą sporo pieniędzy na kampanie wyborcze w USA. Wspominałem również, że tematy technologiczne będą wypływać w prowadzonej właśnie za Oceanem kampanii prezydenckiej. Przykładem był Uber oraz ekonomia współdzielenia, ale to tylko jeden z rozdziałów debaty...

Pisałem niedawno, że firmy z Doliny Krzemowej łożą sporo pieniędzy na kampanie wyborcze w USA. Wspominałem również, że tematy technologiczne będą wypływać w prowadzonej właśnie za Oceanem kampanii prezydenckiej. Przykładem był Uber oraz ekonomia współdzielenia, ale to tylko jeden z rozdziałów debaty. Równie ciekawym, pewnie bardziej istotnym, stanie się kwestia rozwoju biznesu IT. Nadrzędną rolę będzie odgrywał zysk, najlepiej szybki, czy innowacje i wzrost w dłuższej perspektywie?

Część z Was pamięta zapewne, że niedawno akcje Google poważnie podrożały. Jeśli ktoś słyszy o tym pierwszy raz, to odsyłam do wpisu na ten temat. Skąd ten skok ceny? W grę wchodzi kilka czynników: dobre wyniki, zapowiedź cięć wydatków i dzielenia się kasą z akcjonariuszami. Inwestorzy ruszyli po papiery wartościowe internetowego giganta, ponieważ niebawem mogą one przynieść spore pieniądze. Podkreślam, że w krótkim terminie - akcjonariuszy raczej nie kręciła wizja zysków za 10 czy 15 lat, długofalowy rozwój biznesu mniej ich interesuje. Dlatego z entuzjazmem przyjęto wieść, że Google wyhamuje z inicjowaniem nowych projektów, zatrudnianiem kolejnych ludzi, eksperymentami.

To spora zmiana w polityce korporacji. Trudno stwierdzić, jak będzie ona przeprowadzana i czy Google dotrzyma słowa. I jakie będzie to miało konsekwencje? Krótkoterminowo w kasie zostanie więcej pieniędzy. W dłuższej perspektywie przespana może zostać szansa na zakotwiczenie się w nowym rynku lub stworzenie technologii/usługi/produktu, które zmieniłyby ten biznes, dałyby Google drugi mocny silnik. Page i Brin najwyraźniej nie chcą walczyć z inwestorami i próbują się z nimi dogadać, ale to stąpanie po kruchym lodzie.

Próba osiągnięcia porozumienia z akcjonariuszami nie jest wyłącznie problemem szefów Google. Prędzej czy później zderzy się z tym każda firma, która trafi na giełdę. Każda, która ma inwestorów. Twórca biznesu, jego CEO, może mieć swoją wizję rozwoju przedsiębiorstwa, ale w końcu zostanie ona skonfrontowana z interesami udziałowców. Ruchy są mniej lub bardziej krępowane. Ważniejsze staje się nie to, gdzie będzie firma za dekadę, jej kondycja oraz pozycja na rynku, ale to, czy dowiezie wyniki w tym kwartale, pokaże raport, który sprosta oczekiwaniom analityków.

Na ten temat wypowiedziała się niedawno Hilary Clinton. Wspomniała wręcz o tyranii kwartalnych wyników, które szkodzą innowacjom. Powstał system, który nie premiuje długofalowego rozwoju, lecz szybki zysk, łatwy zarobek kosztem budowania potęgi. Trudno nie przyznać Clinton racji - wyniki kwartalne faktycznie stały się bardzo istotnym elementem funkcjonowania firm z branży IT. Zresztą, nie tylko z tej branży. Jeżeli kurek z wydatkami na badania będzie przykręcany, a pieniądze zaoszczędzone w ten sposób popłyną do inwestorów, to biznes może zacząć hamować. Dobrze, jeśli inwestor wyda te środki na wsparcie kolejnego startupu. Gorzej, gdy kasa opuści sektor i działy R&D przestaną być solidnie dotowane.

Jednocześnie napiszę, że rozumiem stanowisko akcjonariuszy, zdaję sobie sprawę z tego, że obecny system może być po prostu najlepszym, jaki da się wypracować. Bo rozwój też musi być kontrolowany i przeszarżowanie w wydatkach może wykończyć firmę szybciej niż stagnacja. Twórca biznesu nie może zjeść ciastka i mieć ciastka, czyli sprzedać udziałów i bagatelizować inwestorów. Zastanawiam się jednak, czy da się wprowadzić zmiany, które przynajmniej ograniczyłyby nakreślony problem? Clinton twierdzi, że da się to zrobić i ma to być jedno z zadań, jakich podejmie się w przypadku wygranej.

Jestem bardzo ciekaw, jak się potoczy ta sprawa. Gdyby długoterminowe inwestowanie było premiowane i powstałyby warunki do jeszcze hojniejszego wspierania działów R&D, to skutki mogłyby nas pozytywnie zaskoczyć. A jeśli nie da się tego zapewnić, to niech przynajmniej zmniejszy się nacisk na dowiezienie wyników w każdym kwartale.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu