Gry

GTA Online - recenzja

Arkadiusz Ogończyk
GTA Online - recenzja
Reklama

Czekanie aż tryb Online w GTA V zacznie działać było niczym mieszanina niezadowolenia i nadziei. Skuszeni wielkimi obietnicami połknęliśmy haczyk Rock...

Czekanie aż tryb Online w GTA V zacznie działać było niczym mieszanina niezadowolenia i nadziei. Skuszeni wielkimi obietnicami połknęliśmy haczyk Rockstara, wierząc, że gangsterska w wielkim mieście może być jeszcze większa, jeśli w każdej chwili jeden z piętnastu innych graczy będzie mógł strzelić nam w głowę.

Reklama

Było to naprawdę sensowne założenie. Decydując się na wkroczenie w świat GTA Online należy liczyć się z tym, że panuje w nim przyjemny chaos – choć nie zawsze łaskawy dla gracza chcącego się odstresować.


Zaczynamy od stworzenia własnej postaci, a raczej złożenia jej portretu psychologicznego oraz wybrania dziadków i rodziców. Na podstawie tych „składników” algorytm oblicza nasze statystyki i wygląd. Rozwiązanie ciekawe, ale chyba niepotrzebnie przekombinowane, gdyż zwykły edytor byłby o wiele bardziej intuicyjny. Wkraczając do gry wykonujemy kilka zadań szkoleniowych po czym jesteśmy rzucani na głęboką wodę – całe Los Santos czeka aż je podbijemy stając się jednym z najbogatszych rezydentów tego niby miasta aniołów.

Od tego momentu możemy wykonywać wiele zadań pozwalających nie tylko nabić nasz portfel, ale i poziom rozwoju postaci. Jest to potrzebne, by odblokowywać kolejne opcje. Wraz z postępami można kupić dom, lepszą broń (niestety nie cały sklep jest dostępny od początku), lub wziąć udział w coraz bardziej wymagających konkurencjach. Warto zaznaczyć, że praktycznie każdy rodzaj aktywności z fabularnej części GTA V znajduje się także tutaj, dzięki czemu nic nie stoi na przeszkodzie, by na przykład rywalizować na strzelnicy z właśnie spotkanym graczem i w pokojowy sposób sprawdzić kto ma lepszego cela.


Mimo łatek i zapewnień o usprawnianiu pracy serwerów, czasem wciąż jest bardzo trudno się z kimś połączyć, a może inaczej: trwa to zdecydowanie zbyt długo. Kiedy po prostu zwiedzamy Los Santos możemy pójść gdzie chcemy i wpadać na graczy włóczących się tak samo jak my (zaznaczeni są na mapie białą kropką). Dużo ciekawej jest jednak znaleźć znacznik konkretnej misji lub wyciągnąć komórkę i szybko przejść do zamkniętych „akcji”. Wybierając na ekranie smartfona w grze, między misją, wyścigiem a deathmatchem wskakujemy do lobby i czekamy, czekamy, czekamy.

Oczywiście to ile czasu spędzimy obserwując ładującą się/szukającą kompanów grę zależy od pory dnia, w której zechcemy się połączyć z usługą, ale nie da się ukryć, że nawet w najmniej obciążonych dla serwerów momentach trwa to o wiele za długo. Trochę trudno mieć to Rockstarowi za złe gdyż do pamięci konsoli musi się załadować co chwilę naprawdę dużo danych, jednak tak naprawdę nie powinno nas to obchodzić. Jesteśmy konsumentami, którzy mają prawo wymagać bardziej intuicyjnych opcji. W rzeczywistości błyskawicznych matchmakingów w niemal każdej grze z komponentem multi, trudno wybaczyć ślamazarność GTA Online tym bardziej, że gdy już uda nam się połączyć i wszystko śmiga to raczej nie oglądamy fajerwerków.

Reklama


Powiedzmy sobie szczerze, że system jazdy nigdy nie był najmocniejszą stroną GTA. Dlatego też ściganie się, nawet z innymi, często budzi frustrację gdyż jeżdżenie po zatłoczonych ulicach nie jest tu zwyczajnie tak zabawne jak chociażby w stworzonym do tego Midnight Club. Podobnie jest ze strzelaniem, które w prawdzie wypada już dużo lepiej i fajnie jest się ganiać swymi awatarami, ale nie jest to równie przyjemne co w „prawdziwych” strzelaninach. Misje to już inna para kaloszy, potrafią zaskoczyć np. wspólnym, czteroosobowym, przejmowaniem samochodów, osłanianiem się etc. Nieunikniony problem stanowi jednak loteria związana z tym, że nigdy nie wiemy na kogo trafimy, czy będzie dało się z nim grać i jak długo trzeba będzie na niego czekać. Na szczęście bardzo dużo rzeczy w Online możemy paradoksalnie zrobić sami, bez konieczności polegania na innych, co jest kluczowe gdyż inaczej bardzo szybko wdarłaby się tu frustracja.

Reklama


Mimo technicznych niedociągnięć grę ratują akcje takie jak wspólne skakanie ze spadochronów, ściganie się na rowerach po lotnisku, wzajemne osłanianie w trakcie strzelanin, wspólne jeżdżenie po mieście by napaść na kogoś innego, a potem czekanie, aż ten będzie szukał zemsty. GTA Online „tworzy się samo” i "pisze" historię przy każdym dłuższym posiedzeniu na jakie się zdecydujemy. Rola pieniądza, która była tak bardzo reklamowana nie przysłania przyjemności z zabawy i nie blokuje możliwości zwykłego, chuligańskiego podejścia do kogoś mającego 20 poziomów więcej od nas i strzelenia mu w głowę. Z drugiej strony gracze potrafiący szybko zgromadzić duże środki będą mogli odkrywać tu naprawdę niesamowite rzeczy.


Werdykt:

GTA Online samo w sobie to dziwne danie – jedni w nim przepadną utożsamiając się ze swym awatarem gnębiącym innych graczy, drudzy stwierdzą, że brak im reżyserii z trybu fabularnego i suche wykonywanie misji ich nie porywa. Biorąc pod uwagę, że ta „gra w grze” to zupełnie darmowa część GTA V, uważam, że mimo wielu wpadek dopełnia ona dzieło Rockstara, zwłaszcza teraz gdy nareszcie można uznać, że działa i w większości prób udaje się połączyć. Jest tu ogromny potencjał hamowany przez ograniczenia techniczne, które miejmy nadzieje w najbliższych latach przestaną już być problemem.

PS warto mieć na uwadze, że w chwili obecnej jedna z najbardziej nagłaśnianych opcji – czyli multiplayerowe napady na banki nie jest jeszcze dostępna.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama