Star Wars to już nie tylko filmowa saga. W dobie rozwoju elektronicznej rozrywki i konwergencji mediów, marka ta zyskała potężną gałąź w branży gier w...
Star Wars to już nie tylko filmowa saga. W dobie rozwoju elektronicznej rozrywki i konwergencji mediów, marka ta zyskała potężną gałąź w branży gier wideo. Problem w tym, że choć gałąź spora, to owoce raczej mierne. Po raz trzeci przyglądamy się interaktywnym Gwiezdnym Wojnom ze wszystkimi ich blaskami i cieniami.
Uczciwie muszę przyznać, że stworzenie pełnej historii gier inspirowanych uniwersum Gwiezdnych Wojen to bardziej zadanie dla encyklopedystów niż publicystów. Marzy mi się grupa zapaleńców, która stworzy kompendium podobne temu, jakie dostępne jest dla świata wykreowanego przez Tolkiena. Ja dla Waszego i mojego dobra muszę temat nieco streścić, bo skoro jeszcze jesteśmy przy latach osiemdziesiątych, trzeba wyraźnie wskazać, że był to czas, kiedy Lucas na ściskał jeszcze tak mocno w garści praw autorskich, ergo pojawiały się różnej maści produkcje amatorskie lub po prostu nielicencjonowane (nie wspominając juz nawet o parodiach). Opisywanie ich wszystkich mija się z celem, bowiem nie chcę zamieniać bloga w encyklopedię, a Was w studentów.
Od starożytności do jesieni średniowiecza
Tymczasem powróćmy jeszcze na chwilę do złotych lat osiemdziesiątych, bowiem oto czeka na nas azjatycka perełka. W 1987 roku tylko i wyłącznie w Japonii (na szczęście!) pojawia się gra Star Wars na platformę Nintendo Entertainment System (NES - w Japonii znany jako Famicom). Tytuł był hybrydą platformówki i celowniczka. To jedyna produkcja na świecie, w której Luke Skywalker jest brunetem, walczy mieczem świetlnym z ptakami i kieruje Sokołem Millennium! A to wszystko mało, bo Darth Vader - teraz trzymajcie się ramy! - podczas pojedynku zamienia się w skorpiona, rekina i pterozaura!
Polecam Wam do obejrzenia reakcję youtubera znanego jako Angry Video Game Nerd. Sami zresztą możecie spróbować szczęścia na online'owym emulatorze tutaj. Uprzedzam jednak uczciwie - nie chcecie w to zagrać...
W 1991 roku japoński eksperyment niczym zaraza zombie wydostał się z wysp i na NES trafiła kolejna platformówka Star Wars - tym razem oficjalnie firmowana przez Lucasfilm, a wydana przez JVC. Niestety, równie nieudana, co azjatycki protoplasta.
Graficznie co prawda lepsza, merytorycznie jednak pozostawała głupawą grą zręcznościową, na siłę podciągniętą pod markę. Dość powiedzieć, że na początku biegamy Skywalkerem po jaskiniach, a naszym pierwszym przeciwnikiem są... zielone gluty kapiące z sufitu. Tytuł jest frustrująco trudny, bowiem niezależnie od tego, jakie podłoże mamy pod nogami, nasz bohater się ciągle ślizga. Zagrajcie sami tutaj!
Gra doczekała się kontynuacji. W tym samym roku 1991 (a wedle innych źródeł rok później) na NES trafił tytuł The Empire Strikes Back. Opisywać gry nie ma sensu. Jeśli macie odwagę i stalowe nerwy, zapraszam do zabawy tutaj.
Tymczasem znana w Japonii od 1990 roku konsola nowej generacji - 16-bitowa Super Nintendo (SNES) - w 1991 roku podbija Stany Zjednoczone, a rok później Europę. Zgodnie z nazwą platformy w 1992 roku pojawia się Super Star Wars, kolejna... platformówka (choć z elementami shootera 2D i 3D). To bodaj pierwszy raz w historii Gwiezdnych Wojen, kiedy to Lucasfilm ustępuje w czołówce nazwie LucasArts.
Ponownie mamy do czynienia z opowieścią "apokryficzną" (znów skorpiony i zielone gluty!!!), jednak lepsza grafika i sterowanie, ciekawsze lokacje i przygody, wszystko to sprawia, że choć tytuł frustruje, chcemy grać dalej.
Jak można się spodziewać, Super Star Wars (1992) doczekało się dwóch kontynuacji - Empire Strikes Back (1993) i Return of the Jedi (1994). Kliknijcie na wybrany tytuł, by zagrać za darmo online.
Złoty wiek Jedi
Niewiarygodne, ale nagle nastało oświecenie i świat ujrzały pierwsze najlepsze tytuły spod znaku Star Wars! Nie oznacza to, że winniście teraz oczekiwać szczytu możliwości graficznych czy najlepszego gameplaya. Chodzi raczej o mariaż wszystkich cech i jednocześnie poziom realizmu i wierności oryginalnej filmowej trylogii.
W 1993 roku pojawia się Rebel Assault jako zwiastun zmian. Tytuł, pierwotnie wydany na platformę Sega CD, dla pecetowców stał się natychmiast motorem napędowym do zakupu drogiego wówczas CD-ROM-u. To jeszcze nie był moment, w którym komputer PC mógłby wyświetlać ładnie oteksturowaną grafikę 3D, renderowaną w czasie rzeczywistym. Rebel Assault był więc bardziej filmem interaktywnym niż grą, albo - jeśli wolicie - tzw. rail shooterem, czyli celowniczkiem, w którym użytkownik miał niewielkie pole do manewru, bowiem miał do czynienia z prerenderowanym środowiskiem gry (tuszę, że czytają to gracze - dla pozostałych osób powyższe zdanie będzie branżowym bełkotem).
Jak na klasyczny „rail shooter” przystało, gracz nie ma wielkiego wpływu na ruch swojego statku, może tylko nieznacznie odchylać się przy próbie uniknięcia kontaktu z przeszkodą, celować i niszczyć nadciągających przeciwników. Oczywiście tyczy się to tylko plansz, w których nasz statek obserwujemy z perspektywy pierwszej lub trzeciej osoby. W Rebel Assault pojawiają się bowiem także etapy, gdzie nasz bohater, z wiernym blasterem w ręku będzie anihilował żołnierzy przeciwnika. Tutaj z kolei mamy w pełni statyczne tła a jedyna możliwość ruchu to wychylenie się i oddanie strzału. W trakcie gry będziemy mogli poszaleć na Tatooine w kabinie T16 Skyhopper, walczyć z TIE Fighterami w polu asteroid, próbować zniszczyć maszyny kroczące AT-AT a także odtworzyć słynny rajd w „kanale”, którego celem jest zniszczenie Gwiazdy Śmierci. (źródło)
Jak napisał dziennikarz portalu gry-online.pl, tytuł trudno nazwać programem wybitnym, trzeba uczciwie przyznać, że niegdyś szokował, zwłaszcza tym co można było zobaczyć na ekranie. Była to jednak dopiero zapowiedź tego, w którym kierunku podąży LucasArts i jak szeroko rozwinie skrzydła. Prawdziwy król nadszedł po cichu wcześniej tego samego roku i wkrótce miał zapanować na długi czas... Ale o tym za tydzień!
Niech Moc będzie z Wami!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu