Bezpieczeństwo w sieci

Fałszywy mObywatel za 20 zł. Eksperci biją na alarm

Patryk Koncewicz
Fałszywy mObywatel za 20 zł. Eksperci biją na alarm
Reklama

Nieletni nie muszą już kombinować. Fałszywy dowód cyfrowy można kupić za równowartość paczki papierosów.

mObywatel dla wielu Polaków był prawdziwą rewolucją i najlepszym przykładem poprawnie wdrażanej cyfryzacji. Niestety zrównanie cyfrowego dokumentu z fizycznym dowodem otworzyło furtkę do oszustw i nadużyć, a ich najbardziej jaskrawym przejawem są podróbki aplikacji, które w sieci można kupić za grosze. Eksperci ostrzegają, że fałszywy obywatel może narobić szczególnie dużo problemów w trakcie wyborów – urzędy i instytucje nie weryfikują bowiem dokumentów zgodnie z procedurami.

Reklama

Czym jest fałszywy mObywatel i jakie grożą za niego kary?

Jeśli kiedykolwiek legitymowałeś się mObywatelem w urządzenie, sklepie czy komunikacji miejskiej, to zapewne doskonale wiesz, że osoby, odpowiedzialne za zweryfikowanie dokumentu, rzucają jedynie okiem i nie wymagają nawet aktywnej aplikacji – wystarczy zrzut ekranu. Nie dziwne więc zatem, że powstało całkiem spore środowisko trudniące się zapewnianiem podróbek rządowej aplikacji. Jak donosi Demagog, skala tego procedur jest zaskakująca – w social mediach można znaleźć strony, które jawnie oferują dostęp do podróbek, a największy z prywatnych kanałów społecznościowych liczy aż 6,5 tys. osób. Ich twórcy zachęcaja do bezpośredniego kontaktu przez sekcje wiadomości, sprzedając fałszywe dowody za zaledwie 20 zł.

Źródło: Demagog

Organizacja fact-checkingowa informuje, że niektórzy twórcy używają skryptu do generowania jednej strony z podrobionym dowodem, bez konieczności tworzenia imitacji całej apki. Takie działania są oczywiście niezgodne z prawem i grożą karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia (art. 270). Z podobnymi konsekwencjami muszą się liczyć osoby, które wytwarzają programy umożliwiające tego rodzaju przestępstwo (art. 269b). Jeszcze bardziej niepokojące jest to, że niektórzy sprzedawcy na czarnym rynku oferują dostęp do kodu źródłowego do tworzenia własnych aplikacji i nawet oferują zniżki za zapraszanie znajomych.

Po co komu fałszywy mObywatel?

Demagog przytacza kilka przykładów – od tak błahych jak chęć kupna alkoholu czy energetyka przez nieletniego obywatela, przez wyrabianie kart SIM, aż po legitymowanie się fałszywym dowodem w lokalu wyborczym. Ostatni przykład to prosta droga do ogólnokrajowego skandalu.

Teoretycznie autentyczność cyfrowego dowodu powinno sprawdzać się przy pomocy kodu QR, generowanego w aplikacji – takie działania podejmuje na przykład notariusz. W praktyce jednak w sklepach czy pociągach nikt się tymi procedurami nie przejmuje.

Ministerstwo Cyfryzacji wie o tym zjawisku. Zespół bezpieczeństwa w Centralnym Ośrodku Informatyki regularnie sprawdza strony internetowe w poszukiwaniu ofert sprzedaży takich dokumentów. Jeśli podejrzewa, że ktoś działa niezgodnie z prawem, zgłasza to od razu odpowiednim służbom. – Mateusz Pawłowicz z Biura Komunikacji Ministerstwa Cyfryzacji

Rząd jest tych nadużyć świadomy i sprawdza strony, oferujące zakup fałszywego mObywatela. Planowane jest także wdrożenie kampanii edukacyjnej, która ma poruszać te zagadnienia. Demagog słusznie zwraca jednak uwagę, na brak spójnego systemu weryfikowania dokumentów i systemowych rozwiązań, które pokrzyżują oszustom plany. Potrzeba także zbiorowej świadomości społecznej, ale ten aspekty wydaje się najtrudniejszy do zrealizowania.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama