Technologie

Drugie „odejście” Jony Ive’a z Apple. Koncern kończy współpracę z LoveFrom

Krzysztof Kurdyła
Drugie „odejście” Jony Ive’a z Apple. Koncern kończy współpracę z LoveFrom
Reklama

Kiedy w 2019 r. Jony Ive odszedł z Apple prawie otworzyłem szampana. Powstrzymała mnie od tego informacja, że Apple dalej z designerem zamierza współpracować, tylko już jako klient jego firmy. Dziś, ten w ostatniej dekadzie bardzo szkodliwy związek kończy się definitywnie.

Od bohatera...

Pochodzący z Wielkiej Brytanii projektant w pełni zasłużył zarówno na status legendy Apple, jak i wszystkie słowa krytyki, jakie w jego kierunku w ostatnich latach kierowano. Jest z pewnością jedną z tych osób, których praca pozwoliła odbudować Apple, a jego projekty wyznaczyły trendy projektowe w co najmniej kilku kategoriach.

Reklama

Głównym problemem jest jednak to, że praktycznie wszystko, co dobre w jego wykonaniu skończyło się wraz ze śmiercią Steva Jobsa. Ówczesny CEO Apple jego prace filtrował, opiniował i korygował, Jobs chciał produkować jak najlepsze, a nie tylko jak najładniejsze, urządzenia.

Ile w danych produktach było inwencji Jobsa, a ile Ive'a? Tego się nigdy nie dowiemy, ale późniejsze urządzenia Apple pokazują dobitnie, jak bardzo wkład Jobsa był ważny. Choć i w tamtym czasie nie obyło się bez wpadek, ówczesne Maki generalnie były ładne, łatwe w obsłudze, i przynajmniej w większości urządzeń Pro, proste w rozbudowie i serwisowaniu.

Co więcej, iMaci, ebooki, PowerBooki, MacBooki Pro i Air czy profesjonalne PowerMac G5 i Mac Pro były w zakresie designu były produktami tak dobrymi, że konkurencja nie potrafiła ich nawet umiejętnie podrobić. Brak odpowiedniego skupienia na detalach, brak pracy nad odpowiednim doborem materiałów powodował, że naśladowcy wyglądali przy Apple po prostu blado. Zasług Jony Ive'a w tym zakresie nie sposób zanegować.

...do grabarza Maków

Po śmierci Jobsa wszystko zaczęło się sypać. O ile wspomniane podejście do detali się nie zmieniło, zabrakło nadzorcy, który zapanowałby nad minimalistycznym szaleństwem Ive'a. Co ciekawe, jeśli widzieliście wywiady z designerem, które bywały prowadzone w jego posiadłościach, to tam tej fascynacji nie widać, wręcz przeciwnie.

W każdym razie, po 2011 roku sprzęt Apple, a szczególnie Maki zaczęły tracić walory użytkowe, stawały się coraz bardziej jednorazowe, a jednocześnie awaryjne. Forma nie była dostosowywana ani do potrzeb klientów, ani do wymogów technicznych i fizycznych stosowanych w nich podzespołów.

Symbolem tego upadku jest linia MacBooków Pro 2016-18 z Touch Barem, katastrofalną klawiaturą motylkową i bez portów potrzebnych profesjonalistom. Oczywiście to nie tak, że winny był tylko Jony Ive, swoje dokładał Intel, produkcja w Chinach, podejście Tima Cooka, ale... to jednak Ive był ostatecznym „integratorem” produktów Apple.

Warto też dodać, że Ive był twórcą spektakularnej klęski pierwszego Apple Watcha, który w jego wizji miał być produktem prestiżowym, niczym szwajcarskie zegarki. Choć Apple wygrał ostatecznie ten rynek, to jednak tylko dlatego, że zabił pomysł Ive i skopiował twórczo założenia sportowo-fitenssowej konkurencji.

Reklama

Pierwsze odejście

Nie poznaliśmy na razie zbyt wielu szczegółów rozstania się Ive z Apple, ale znów, rewolucja produktowa, jaka po tym odejściu nastąpiła świadczy, że konsekwencje bezrefleksyjnego wdrażania wizji Brytyjczyka stały się dla Apple widoczne. W ostatnich latach większość, choć niestety nie wszystkie, jego fatalne decyzje zostały cofnięte.

Laptopy zgrubły i odzyskały porządne klawiatury, powrócił Mag Safe, porty itd. Stacjonarne komputery odzyskały kulturę pracy, w czym pomogło oczywiście przejście na własne procesory, ale... to zastanawiające, że obie strony zdecydowały się rozejść w momencie, gdy pojawiły się komponenty bardziej pasujące do wizji Ive'a. Osobiście uważam, że po całej serii afer i procesów Cook i Ive byli sobą po prostu zmęczeni.

Reklama

Odejście drugie

Po co więc pozostawiono sobie furtkę w postaci współpracy między własnym biurem projektowym Ive'a, firmą LoveFrom a Apple? Zapewne korporacyjnie myślący Cook wolał trzymać designera blisko na wszelki wypadek, z pewnością chciano też utrzymać Ive'a, znającego plany Apple na najbliższe lata, z dala od konkurencji (miało to być jednym z warunków współpracy).

Dla słynnego projektanta z pewnością była to ważna forma promocji, pokazująca, że odchodzi na własnych warunkach, a Apple dalej chce korzystać z jego usług. Teraz jednak zdecydowano, że 3-letnia umowa o współpracy nie zostanie przedłużona.

Z Apple wypływają informacje, że część zarządu irytowały koszty kontraktu z LoveFrom. Pojawiły się też oskarżenia, że Ive przeciąga do swojej firmy projektantów z Cupertino. Ive'a z kolei irytować miały ograniczenia w wyborze klientów, które w ramach opiewającego na kwotę większą niż 100 mln dolarów, Apple mu narzucało.

Osobiście mam nadzieję, że razem z definitywnym odcięciem się od Ive'a Apple uda się pozbyć wciąż unoszącego się w niektórych produktach ducha jego idei projektowych. Mam wrażenie, że takie decyzje jak dziwaczny kabel monitora Apple Studio, zbyt cienka forma iMaków mają swoje źródło w LoveFrom.

Trzeba jednak zdawać sobie też sprawę, że projekty Apple w których Ive nie maczał palców, w pełnej krasie zobaczymy zapewne za 2 - 3 lata. Wtedy też ostatecznie przekonamy się, czy całkowite pozbycie się wkładu tego designera było korzystne, czy lepiej było znaleźć mu odpowiedniego „nadzorcę”.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama