Technologie

Displair, czyli ekran dotykowy, który nie potrzebuje żadnej powierzchni

Tomasz Popielarczyk
Displair, czyli ekran dotykowy, który nie potrzebuje żadnej powierzchni
Reklama

Kiedy producenci sprzętu prześcigają się w projektowaniu wyświetlaczy o możliwie największej rozdzielczości i jakości obrazu, gdzieś za naszą wschodni...

Kiedy producenci sprzętu prześcigają się w projektowaniu wyświetlaczy o możliwie największej rozdzielczości i jakości obrazu, gdzieś za naszą wschodnią granicą rodzą się pomysły nietuzinkowe i tak bardzo odbiegające od głównego nurtu. Displair do ekran z funkcjami panelu dotykowego, który działa w powietrzu, bez żadnej powierzchni.

Reklama

Nie jest to projekt nowy, bo jego początki sięgają 2010 roku. Kilka miesięcy temu informacje na temat Displair pojawiły się również na łamach Antyweba. Dopiero wczoraj jednak zaprezentowano działanie urządzenia w praktyce. Zanim zacznę się nad tym rozwodzić, zachęcam do obejrzenia wideo.

Urządzenie wykorzystuje do działania interaktywną mgłę tworzoną z cząsteczek wody, a więc mówiąc wprost - ścianę pary wodnej, na którą jest rzucany obraz. Działa to na zasadzie ekranu tylnoprojekcyjnego. Ma to być rozwiązanie ekologiczne, delikatnie nawilżające skórę oraz powietrze wokół. Umieszczone w podstawie czujniki rozpoznają natomiast wszelkie gesty użytkownika - również z wykorzystaniem kilku palców. Co ciekawe, powstały w ten sposób obraz ma być odporny na okoliczne ruchy powietrza (np. wiatr), a także dotyk, co jest zasługą aerodynamicznej struktury.


Bolączką tego rozwiązania mogą być ograniczenia związane w widocznością w pewnych warunkach oświetleniowych. Można odnieść wrażenie, że w zbyt jasnych pomieszczeniach nie zobaczymy na wygenerowanej mgle właściwie nic. Przywodzi to na myśl tradycyjne projektory, które również cierpią na alergię na światło. Na zdjęciach i wideo można zaobserwować też relatywnie niską rozdzielczość i wyrazistość obrazu.

Fani filmów S-F pewnie kojarzą analogiczne rozwiązania, które pojawiają się w większości tego typu produkcji. Wizjonerzy zakładają, że kiedyś właśnie taką formę będą miały domowe komputery, a ich obsługa ograniczy się do ruchów dłoni w powietrzu. Biorąc pod uwagę możliwości Displair, powinniśmy zacząć wierzyć w ziszczenie się tych marzeń. Zwłaszcza, że nie jest to jedyny projekt tego typu na rynku.  Nad podobną technologią pracuje też polska firmą Leia Display, która również może pochwalić się już pierwszymi efektami.


Premierę zaplanowano na jesień br. Cena odstrasza - 20 tys. dolarów to kwota, na którą będą mogły sobie pozwolić jedynie duże firmy. Twórcy wierzą, że ich urządzenie znajdzie zastosowanie m.in. na lotniskach, w muzeach i innych placówkach administracyjnych oraz kulturalnych. Na wdrożenie go gdziekolwiek w Polsce pewnie przyjdzie nam jeszcze długo poczekać.

Reklama

 

zdjęcia: GigaOM

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama