Ciekawostki technologiczne

Ten rower elektryczny przejedzie 380 km na jednym ładowaniu. Gdzie haczyk?

Maciej Sikorski
Ten rower elektryczny przejedzie 380 km na jednym ładowaniu. Gdzie haczyk?
Reklama

Finansowanie społecznościowe to fajna rzecz, pozwoliła zrealizować wiele ciekawych projektów - nie tylko z działki tech, przecież to zaledwie urywek całości. Przez lata biznes ten ewoluował, tworzył miejsca pracy, dawał szansę twórcom, którzy nie mieli środków na rozwój produktu czy firmy. Niestety, pojawiły się lub stały się widoczne także wady i niedociągnięcia: od przekształcenia crowdfundingu w przedsprzedaż, przez zwyczajne oszustwa, po naciąganie historii tak, by potencjalni darczyńcy chętniej sięgnęli po portfele. Ostatnio lampka ostrzegawcza zapaliła się, gdy usłyszałem, że rower elektryczny przejedzie 380 km na jednym ładowaniu...

Delfast - taką nazwę nosi elektryczny rower, a raczej hybryda roweru i motocykla, która niebawem może się stać gwiazdą Kickstartera. Tę samą nazwę nosi startup stojący za projektem. Co ciekawe, mogliście już o nim usłyszeć, bo firma działa w naszym kraju, konkretnie w Warszawie. Założony kilka lat temu na Ukrainie biznes zajmuje się dostarczaniem małych towarów w krótkim czasie. Zapewne domyślacie się, że kurierzy korzystają z... rowerów elektrycznych. Przedsiębiorcy postanowili nie ograniczać się do przewożenia przesyłek i w oparciu o swoje doświadczenia stworzyć jednoślad na miarę XXI wieku.

Reklama

Sprzęt na razie jest zagadką, danych technicznych nie poznacie, bo na Kickstarterze akcja startuje dopiero za kilka dni. Wiadomo jednak, że szykowane są trzy wersje maszyny: tania, szybka i z dużym zasięgiem. Moją uwagę przykuła ta ostania, bo firma chwali się tym, że na jednym ładowaniu akumulatora jest ona w stanie przejechać 380 km. Media to podłapały i pojawiało się nawet stwierdzenie, że to lepszy wynik, niż w przypadku Tesla Model 3. Rzeczywiście jest o czym mówić: trasa z Łodzi do Gdyni przejechana na jednym ładowaniu rowerem elektrycznym? Przecież to brzmi super! Nie ma sensu dłużej się zastanawiać, niech Delfast odpala kampanię, a ja wyciągam kartę płatniczą...

Brzmi super i może nawet w jakiś magiczny sposób jest wykonalne. Tyle, że zastanawiam się, gdzie tkwi haczyk? Rower trzeba prowadzić przez połowę trasy? Prędkość (niska prędkość) sprawi, że użytkownika będzie mijał ślimak? Wynik uda się osiągnąć, ale z tyłu potrzebna będzie przyczepka z dodatkowym akumulatorem? Ktoś odpowie, że dowiem się, gdy wystartuje zbiórka kasy, ale to nie jest prawda - dowiem się, gdy sprzęt trafi na rynek. Jakiś czas temu dwóch facetów udowadniało, że Teslą da się na jednym ładwoaniu przejechać 900 km, ale to raczej nie była przyjemność - zafundowali sobie koszmar. Tu może być podobnie.


To nie jest wpis wymierzony akurat w ten startup. Raczej w cuda z Kickstartera. Wielokrotnie słyszałem i czytałem już o wspaniałych rozwiązaniach, które mogą powstać, gdy uda się zebrać te 10/50/100 tysięcy dolarów, a potem przychodziło zderzenie z rzeczywistością. W efekcie nawet projekt, który ma szansę na realizację i faktycznie brzmi nieźle, jest brany pod lupę. To ma swoje plusy, zmniejsza się ryzyko naciągnięcia, ale ktoś też straci, bo ludzie mu nie uwierzą - za dużo było już wpadek. Ja nie wierzę w to, że Delfast przejedzie te 380 km na jednym ładowaniu akumulatora. I naprawdę chciałbym się mylić - oby firma pozytywnie mnie zaskoczyła.

Finansowanie społecznościowe to fajna rzecz. Tyle, że nauczyło już, by na nie uważać.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama