Internet

Ciekawy przypadek OnlyFans, dlaczego rezygnują z dochodowego porno?

Krzysztof Kurdyła
Ciekawy przypadek OnlyFans, dlaczego rezygnują z dochodowego porno?
29

OnlyFans zrobiło wielką karierę dzięki pornografii, ale zamierza z tym skończyć. Fani są wkurzeni, „twórcy” którzy zarabiali tam świetne pieniądze załamani, a wszyscy wieszczą firmie szybkie zejście. Co stoi za tak drastyczną i ryzykowną decyzją?

Kiedy dostałem do opracowania od redakcji temat zmian zachodzących w serwisie OnlyFans.com, wiedziałem o nim bardzo niewiele. Ot, nowocześnie napisany serwis, który przypadkowo wstrzelił się w pandemię, a dzięki prostemu modelowi finansowania twórców został zawłaszczony przez gwiazdki erotyki i porno. To zagwarantowało mu z jednej strony finansowy sukces, z drugiej popsuło reputację. Taka trochę historia kaset VHS przeniesiona w czasy szerokopasmowego internetu. Kiedy jednak zacząłem zgłębiać (bez podtekstów ;) ) ten temat, całość okazała się nie być aż tak prosta.

PPV dla piersi i nie tylko

Gdy zacząłem przeglądanie materiałów dotyczących początków i obecnej struktury kapitałowej firmy, okazało się, że wbrew temu co wcześniej sądziłem płatna erotyka i pornografia leżą jednak u podstaw działalności onlyfans.com.

Serwis został założony w 2016 r. w Wielkiej Brytanii przez Tima Stokely'a, którego wcześniejsze biznesy również miały pornograficzny charakter. W 2018 r. większość akcji serwisu (75%) została sprzedana Leonidowi Radvinsky'emu, kontrowersyjnemu amerykańskiemu biznesmenowi ukraińskiego pochodzenia. Radvinsky to z kolei twórca pornograficznego serwisu MyFreeCams, w związku z działalnością którego był podejrzewany między innymi o oszustwa, handel narkotykami i tym podobne przyjemności.

Krótko mówiąc, moja początkowa wizja niewinnego biznesu najechanego przypadkowo przez gwiazdki porno nie miała pokrycia w rzeczywistości. Warto tu jednak zauważyć, że OnlyFans od początku oficjalnie ogłaszało się jako nowoczesny serwis dla twórców i artystów, będący konkurencją dla Patreona czy Patronite'a, inaczej niż taki PornHub, który jest dumny z bycia częścią branży. Mimo to szybko wylądował w branży, na której znali się i mieli kontakty jej właściciele.

Nie wydaje mi się, żeby była to kwestią przypadku. Mam taką teorię, że intencją założyciela było stworzyć normalny biznes, ale na okres „rozruchu” postarał się przyciągnąć „twórców” z branży, w której działał wcześniej. Ponieważ początkowo firma wielkiej furory nie zrobiła, zgoda na sprzedaż udziałów inwestorowi „branżowemu” mogły być niezbędna do utrzymania go na powierzchni. A potem przyszła pandemia...

Pornografia ery Covid-19

Pandemia Covid-19 i zamknięcie ludzi w domach spowodowało, że popularność onlyfans.com nagle eksplodowała. Model biznesowy okazał się idealny dla zamkniętych w domach gwiazd erotyki, a jego „tymczasowy” profil już pewną bazę klientów łasych na takie atrakcje przed monitory przyciągnał. Kolejni użytkownicy najwyraźniej także docenili możliwość skrócenia dystansu do swoich idoli i rzucili się do subskrypcji.

Warto w tym miejscu napisać, na czym działalność OnlyFans dokładnie polega. Idea serwisu jest prosta, twórcy zakładają na nim swoje profile, a które klienci mogą za opłatą subskrybować, otrzymując dostęp do „ekskluzywnego” kontentu w postaci zdjęć, filmów, sesji na żywo oraz możliwością bezpośredniego kontaktu ze wspieraną osobą. Jest też opcja dodatkowych płatności za materiały „ekstra”. Serwis zgarnia za to wszystko 20% prowizji.

Ten model w kontekście pornografii sprawdził się bardzo dobrze, o serwisie zaczęło być głośno, a doniesienia o zarobkach największych „gwiazd”, takich jak Bhad Bhabie, przyprawiały o zawrót głowy. 18-letnia wtedy gwiazdka porno pochwaliła się, że w ciągu pierwszych 6 godzin pobytu w serwisie zebrała od swoich fanów ponad 1 mln dolarów.

Wraz z sukcesem i wzrostem liczby użytkowników wokół serwisu zaczęły się też zbierać ciemniejsze chmury. Firmę oskarżono o niepłacenie podatków, gubienie (żeby nie określić brzydziej) środków wpłacanych przez użytkowników, a przede wszystkim zarzucano brak nadzoru nad treściami nielegalnymi, ze szczególnym uwzględnieniem pornografii dziecięcej.

W takiej dziwnej atmosferze, będącej mieszanką sukcesu, podejrzeń i kontrowersji firma dociągnęła do 2021 r. w którym właściciele nagle postanowili wywrócić stolik i zmienić zasady gry. Serwis oparty o pornograficzne treści i osiągający dzięki nim zdecydowaną większość dochodów postanowiono całkowicie wycofać z pornobiznesu.

Porno mode off

Pomimo że tak zawartość, jak i opinia „ulicy” pozycjonuje onlyfans.com jako coś w stylu wspomnianego PornHuba, tyle że nowej generacji, z jego usług korzystają nie tylko przedstawiciele branży erotycznej. Pomimo kontrowersji zdołano przyciągnąć „na pokład” pewną liczbę artystów, twórców, trenerów fitnessu, kucharzy, a nawet osoby zbierające pieniądze na cele charytatywne.

Choć niepornograficznych profili jest relatywnie niewiele, to właśnie one mają być jego przyszłością. Właściciele ogłosili, że na onlyfans.com od października tego roku nie będzie już w ogóle treści o charakterze pornograficznym. To trochę tak, jakby Apple przestało nagle produkować urządzenia elektroniczne i powiedziało, że skupia się wyłącznie na rozwijaniu Apple TV+.

Oświadczenie wywołało oczywiście burzę wśród fanów porno, którzy nie zostawiają na tej decyzji suchej nitki. Serwisy typu reddit uginają się od memów z nagrobkami, filmowymi scenami samobójstw i skoków w przepaść. Społeczność wieszczy serwisowi powtórkę z losów Tumblra. Ogólnie nawet w prasie technologicznej i ekonomicznej trudno znaleźć głosy, które dawałyby OnlyFans większe szanse na przeżycie.

Porno-ostracyzm

Dlaczego więc właściciele, którzy przecież od lat siedzą w pornobiznesie, zdecydowali się na taki krok? Ciężko raczej przyjąć, że nikt nie ytłumaczył im, jaki scenariusz, przy tak drastycznej zmianie, jest dla firmy najbardziej prawdopodobny. Nie zaryzykowałbym też tezy, że doszło w zarządzie firmy do jakiegoś moralnego katharsis.

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, najpewniej chodzi o pieniądze. Dużo większe pieniądze w tym przypadku. Walka z wykorzystywaniem osób, szczególnie dzieci, przez branżę porno zatacza coraz szersze kręgi. Jej przejawem są na przykład próby pogodzenia przez Apple swojego podejścia do prywatności użytkowników z koniecznością przeszukiwania ich zdjęć pod tym kątem. W branżę porno uderza natomiast coraz silniejszy „korporacyjny” ostracyzm. Firmy nie chcą współpracować z kontrahentami, którzy w jakikolwiek sposób mogą być zamieszane w takie praktyki.

Według amerykańskich serwisów ekonomicznych firma ma obecnie coraz większe problemy z bankami i dostawcami płatności elektronicznych, którzy nie chcą obsługiwać transakcji związanych z pornografią. Ostatnio już kilka innych porno-firm zostało wykluczonych z systemów transakcyjnych i musiały przestać sprzedawać swoje usługi. OnlyFans spotyka się też z niechęcią ze strony inwestorów, od których chciałaby pozyskać środki na dalszy rozwój.

Próba ucieczki do przodu?

Całkiem możliwe, że właściciele uznali, że to ostatnia szansa, żeby przestawić swój biznes na niekontrowersyjne tory, wykorzystując kilka okoliczności, których za jakiś czas mogą już nie mieć.

Po pierwsze, mają kapitał w postaci grupy twórców niepornograficznych. Po drugie, mają sprawdzony i wyskalowany system rozliczeń (obecnie ponad 170 mln użytkowników). Po trzecie, tak drastyczne odcięcie się od pornografii przyniesie im ogromny rozgłos. który przy odpowiednio poprowadzonej kampanii PR, może być cennym aktywem.

Najważniejsze jest jednak to, że ciągle żyjemy w okołopandemicznym klimacie, w którym poprzez zagrożenie kolejnymi lockdownami oraz dynamicznymi zmianami, jakie zachodzą na rynku pracy i usług z tego powodu, niezależni twórcy poszukują nowych dróg bezpośredniego kontaktu z klientami i fanami. Dróg dodajmy, umożliwiających łatwe monetyzowanie tych relacji.

Rynek wart ryzyka

Kluczowe dla OnlyFans może być to, że ten rynek jest ciągle na początkowym etapie rozwoju i ma ogromne perspektywy wzrostów przed sobą. Jeśli taka jest kalkulacja twórców, to uważam, że gra, którą podjęli, przewrotnie parafrazując „warta jest mszy”. Jeśli im się uda, dołączą do Patreona i innych pionierów, jeśli nie, zostaną ze sporą kasą na kontach, a jednocześnie mocno poprawionym wizerunkiem na potrzeby kolejnych biznesów.

Tkwiąc dalej w „brudnej” branży, będącej na celowniku regulatorów, możliwe że nie tylko możliwość rozwoju mieliby ograniczoną, ale firma mogłaby wpaść w spore problemy. Gdyby płatności faktycznie zostałyby wstrzymane, koszty utrzymania mogłyby ich szybko wykoleić. Jeśli natomiast zmiana wizerunku się uda, nieunikniony początkowo odpływ klientów mogą „zasypać” uspokojeni inwestorzy.

Oczywiście zagrożenie że OnlyFans skończy jak Tumblr, jest bardzo wysokie. Jednocześnie jednak nie uważam, żeby sytuacja tych serwisów w momencie podjęcia ostrych kroków przeciw porno, była podobna. Tumblr nie miał prostego i korzystnego dla wszystkich stron modelu zarabiania. Mikroblogi przy życiu trzymała tylko ich popularność, zachęcająca inwestorów do utrzymywania go przy życiu na zasadzie: „może kiedyś wymyślimy, jak na nim zarobić”.

OnlyFans jest platformą, która oferuje konkretną usługę, musi tylko i aż pokazać, że jest wiarygodna, nie bójmy się użyć tego słowa, moralnie. Być może dlatego firma nie zdecydowała się ani na wydzielanie erotyki do osobnego serwisu, ani tworzenie równoległego niepornograficznego serwisu od zera. To sugerują im w niedelikatny sposób zawiedzeni użytkownicy na reddicie. Chcąc uwiarygodnić się przed bankami, inwestorami i twórcami uznano, że trzeba zagrać va banque.

Jeśli zgodnie z moimi przypuszczeniami w najbliższym czasie czeka nas PR-owa ofensywa z ich strony, już dziś bardzo ciekawy casus tego serwisu, może stać się jeszcze bardziej interesujący. Jeśli OnlyFans odniosłoby sukces, to zapewne analizy na temat tej wolty napisze wielu specjalistów nie tylko od ekonomii, ale też socjologi i marketingu.

W każdym razie ja zamierzam uważnie przyglądać się tej operacji, ponieważ jej przebieg może okazać się znacznie ciekawszy, niż oglądanie gołych piersi i pośladków za parę dolarów od łebka.

Następcy? Pewnie już się tworzą

Czy ostra zmiana kursu przez OnlyFans wpłynie też na branżę porno? Jedną z rzeczy, którą zapisywano po stronie zalet tej platformy, było to że zwiększała bezpieczeństwo osób pracujących w ten sposób. Dzięki niej stawali się niezależni finansowo i nie musieli opierać się o pośredników ze „starego”, szemranego przemysłu porno. Nie sądzę jednak, żeby prowadzący tam swoje występy mieli się czym przejmować. Sprawa jest na tyle głośna, że następcy zapewne niedługo się pojawią, 2 mld przychodu rocznie piechotą nie chodzi.

Porn Pay?

Los tego serwisu to jednak nie jedyna rzecz, która zastanowiła mnie w czasie zbierania materiałów do tego artykułu. Zostawiając już OnlyFans swojemu losowi, ciekawi mnie, co zamierza zrobić branża porno z narastającym finansowym ostracyzmem, który może dotknąć nawet największych „graczy”.

Przemysł pornograficzny jest i pozostanie potężny, nie ma najmniejszych szans, żeby znikł z naszego świata. Istnieje przecież nawet tam, gdzie jest zakazany i surowo karany. Jednocześnie wykluczenie z systemu płatności on-line, jest dziś w stanie wykoleić każdego, a zagraża przede wszystkim firmom działającym legalnie.

Niektórzy pewnie widzą tu szansę na popularyzację kryptowalut, ale moim zdaniem nie można na to liczyć. Po pierwsze, połączenie dwu podejrzanych mechanizmów na dużą skalę jeszcze bardziej zwróciłoby uwagę regulatorów. Po drugie, branża porno potrzebuje prostego systemu dla prostego użytkownika.

Zastanawiam się czy jest możliwe, żeby wielcy gracze z branży zdołali stworzyć jakieś własne kanały płatności, inwestując np. w pomniejsze banki, czy tworząc coś w stylu Apple Pay. Czy przycisk „Płać z Porn Pay” to coś, co mogłoby w jakiś sposób zabezpieczyć ich interesy?

Co prawda regulatorzy napewno uważnie obserwowaliby taką inicjatywę, ale do jej zablokowania trzeba by zapewne niejednego wyroku sądowego, a nie arbitralnej decyzji tego czy innego prezesa, kończącego współpracę ze względów wizerunkowych. Do tego stworzenie takiego systemu jest chyba prostsze, niż ogarnięcie niedozwolonych treści w serwisach z setkami tysięcy filmów. Firmy pornograficzne muszą mieć dziś naprawdę niezły ból głowy...

Źródła: [1], [2], [3], [4], [5]

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu