I spędziliśmy razem prawie 9 godzin. Było mnóstwo emocji, ruchu - trochę słodko, trochę brutalnie, ale zdecydowanie warto. Polecam.
My już się znaliśmy
Pierwszą Bayonettę przeszedłem jeszcze na Xboksie 360 i moim zdaniem była to jedna z lepszych gier tamtej generacji. Jestem fanem zarówno slasherów, jak i wykręconych japońskich gier, a przygody długonogiej wiedźmy można bez problemu do takich zaliczyć. W dwójkę grałem jedynie chwilę, tak jakoś nigdy nie było mi po drodze z Wii U. Na szczęście dzięki portowi na Nintendo Switch miałem okazję nadrobić tę haniebną zaległość. I wiecie co? Bawiłem się fantastycznie.
Królowa kiczu
Niezależnie od odsłony, Bayonetta idzie według tego samego schematu. Absolutnie wszystko jest tu przekolorowane, przesadzone, wręcz przegięte. Tytułowa wiedźma to piękna niewiasta o magicznych włosach. Potrafią one przybierać przeróżne kształty, co okularnica wykorzystuje w walce z wszelkiej maści demonami.
Seria PlatinumGames to typowy slasher, w którym liczy się przede wszystkim dobry refleks, a na wyższych poziomach trudności umiejętność odpowiedniego planowania nawet z pozoru prostych walk. Gra jest niesamowicie dziwna, trochę brutalna, mocno przesycona erotycznymi podtekstami (e tam, podtekstami, tu jest po prostu sporo erotyki), grywalnością jednak deklasuje praktycznie całą slasherową konkurencję. Dobrze wykonane combosy dają masę frajdy, podobnie jak zwiedzanie kolejnych etapów i poznawanie nowych pomysłów twórców. Co ciekawe, już pierwsza część zachwycała pomysłowością zarówno na skryptowane sceny jak i przeciwników, dwójka robi wszystko szybciej, fajniej i z jeszcze większą, absurdalną, pompą. Jeśli więc choć trochę lubicie gry zręcznościowe i nie boicie się absurdów, musicie spróbować - niezależnie od platformy.
Kapitalny port
Pierwsza Bayonetta to jedna z moich najulubieńszych gier w ogóle. System walki który jest tak przyjemny, że aż trudno się od niego oderwać. Przesada w każdym aspekcie: fabularnym, muzycznym, w związku z mocami Wiedźmy i jej ogólną oprawą. Przyznam, że bardzo ostrożnie podchodziłem do tego portu. Pierwsza Bayonetta nawet na standardowym poziomie trudności jest znacznie trudniejsza niż większość gier które w ostatnich latach pojawiają się na rynku. Wymaga precyzji i idealnego timingu — i nie do końca wyobrażałem sobie je w trybie przenośnym. Niestety — moje obawy po części okazały się słuszne. Dotykowego sterowania nigdy nie brałem pod uwagę, natomiast joycony w mojej opinii nie należą do najwygodniejszych kontrolerów. I choć na małym ekranie gra prezentuje się bardzo uroczo, to nawet wtedy stawiałem jednak na osobny Classic Controller, który... po prostu wypada tutaj lepiej. A poza tym, to ta sama, stara, dobra Bayonetta. Szalona, zwariowana, nieustraszona, żwawa i czarująca aż do przesady właściwie na każdym kroku. Dla fanów dobrych gier — pozycja obowiązkowa. A jeżeli znacie grę na wylot i obawiacie się czy w tym wariancie daje sobie radę, uspokajam. Jest naprawdę dobrze!
- napisał mi Kamil zapytany o to, jak bawił się w porcie pierwszej Bayonetty.
Tak bardzo obaj lubimy tę postać, że podzieliliśmy się grami - on ograł jedynkę, ja dwójkę.
Trochę obawiałem się switchowego portu Bayonetty 2. Niby Wii U nie było mocnym sprzętem, ale jednak Switch to konsola po części przenośna, a oba porty mogły być przecież robione na kolanie tylko po to by podgrzać atmosferę przed częścią trzecią - w końcu ta też ukaże się na Switcha.
Obawy okazały się niepotrzebne, to kolejny pokaz tego, że porty z Wii U a) mają sens b) można je zrobić naprawdę dobrze. Niby dostajemy tylko rozdzielczość 720p, jednak niezależnie od tego czy zdecydujecie się na granie w trybie tabletowym czy na telewizorze, kompletnie to nie przeszkadza. Gry mają już na karku kilka lat, dalej jednak wyglądają bardzo dobrze, szczególnie w stałych 60 klatkach, które udało się osiągnąć na najnowszej konsoli Nintendo. Ta gra w ruchu prezentuje się kapitalnie, co ważne w ogóle nie klatkuje i choć na pewno mocno obciąża konsolę, ta cały czas działa stabilnie.
Nie jest oczywiście idealnie
Po pierwsze jeśli chcecie grać komfortowo, zdecydujcie się raczej na Pro Controller - oczywiście na joyconach da się grać, jednak na wyższych poziomach trudności (a Bayo jest łatwa w sumie tylko na easy), poczujecie że małe przyciski jeszcze bardziej podnoszą poziom trudności. Totalnie bezsensowne jest natomiast dotykowe sterowanie oferowane przez grę. Nie wiem kto chciałby walczyć smyrając palcem po ekranie, więc równie dobrze mogłoby go nie być. Probówałem, nie polecam.
Werdykt
Polecam natomiast same porty Bayonetty. Świetna gra doczekała się bardzo dobrej mobilnej odsłony, która technicznie potrafi się obronić. Podobnie jak sama seria, która może nie jest dla każdego, trudno jednak przejść obok niej obojętnie. Spędziłem z Bayonettą 9 godzin i zdecydowanie polecam tę randkę. Jeśli więc zastanawialiście się, czy warto zaiwestować tę wersję przygód wiedźmy - tak, zdecydowanie warto.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu