Apple

Apple wymieniło bagatela 11 mln baterii w ciągu roku

Kamil Pieczonka
Apple wymieniło bagatela 11 mln baterii w ciągu roku
Reklama

Gdy pod koniec 2017 roku wyszło na jaw, że Apple celowo spowalnia działanie swoich smartfonów gdy stan baterii się pogarsza, to wybuchła niemała afera. Firma musiała szybko zareagować na te doniesienia, tym bardziej, że okazały się one prawdą. Jako zadośćuczynienie wystartował program tańszej wymiany baterii dla wszystkich chętnych.

149 PLN zamiast 349 PLN za wymianę baterii

Dla nikogo nie było tajemnicą, że oprogramowanie iOS monitoruje stan baterii w smartfonach iPhone. Nikt jednak nie podejrzewał, że gdy jej stan się pogarszał, to automatycznie spowalniane było działanie procesora, aby wydłużyć czas pracy urządzenia. Większość z nas wolniejsze działanie telefonu po dłuższym czasie eksploatacji tłumaczy sobie zapełnieniem pamięci urządzenia. W przypadku Apple było inaczej i firma aby wyjść z całej sytuacji z twarzą musiała szybko zadziałać. Pokłosiem tej sytuacji jest trwający przed ostatni rok program tańszej wymiany baterii.

Reklama

Cena spadła z 79 do 29 USD (w Polsce z 349 PLN do 149 PLN). Nadal nie jest to przesadnie tanio, ale powiedzmy, że raczej normalna cena za wymianę baterii w serwisie. Okazuje się jednak, że klientom Apple program bardzo się spodobał, nawet aż za bardzo. Tim Cook w swoim liście do akcjonariuszy wspomniał nawet, że był to jeden z czynników, który ma wpływ na słabsze wyniki Apple w ostatnim kwartale 2018 roku. Teraz już wiemy dlaczego tak jest, jak podaje The Verge na wymianę baterii zdecydowało się podobno aż 11 milinów osób.


Zazwyczaj w ciągu roku z wymiany baterii korzystało od 1 do 2 mln posiadaczy smartfonów iPhone, różnica jest więc całkiem spora. Część z tych osób odzyskała w ten sposób pełną wydajność swojego smartfona i pewnie zrezygnowała z zakupu nowego modelu od firmy Cupertino. Taką sytuację mógł mieć właśnie na myśli Tim Cook.

Jest jeszcze czynnik "S"

Na gorsze wyniki finansowe wpływ miała też pewnie słabsza sprzedaż w Chinach, gdzie Apple wyraźnie dostał zadyszki. Były menadżer w Apple, Jean-Louis Gassée  wspomina jeszcze o tzw. czynniku S. Dla użytkowników zmiany wprowadzone w iPhone XS to za mało aby uzasadnić sobie przesiadkę z iPhone X, stąd też i mniejsza sprzedaż. Kilka lat temu przy okazji premiery iPhone 6S mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją. Po roku, w którym przychody ze sprzedaży iPhone'ów wzrosły o 30%, w kolejnym było to tylko 2%. Czas pokaże, czy i tym razem Apple udowodni, że problemy są tylko przejściowe.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama