Świat

Jest szefem największej aplikacji randkowej. Oto, co myśli o olbrzymiej fali oszustw

Krzysztof Rojek
Jest szefem największej aplikacji randkowej. Oto, co myśli o olbrzymiej fali oszustw
Reklama

Tinder ma problem, ponieważ coraz więcej osób zakłada tam konta by oszukiwać i okradać innych.

Mówi się, że samotność to jedna z chorób cywilizacyjnych XXI wieku. Postęp technologiczny sprawił, że dziś nie musimy wykonywać zajęć, które naturalnie wymuszały interakcje z innymi osobami, co w wielu przypadkach skutkuje większą niż jeszcze kilkadziesiąt, a nawet - kilkanaście lat temu izolacją. Remedium na to, po trochu, jest również technologia w postaci aplikacji, pozwalających na łatwe poznanie się ludzi, którzy również kogoś szukają.

Reklama

Jednocześnie, kontakt online to pożywka dla wszystkich tych, którzy chcą żerować na innych, ponieważ taka forma znacznie ułatwia wszelkiego rodzaju oszustwa i scamy. Niestety, jest to popularniejsze, niż się wydaje, a ostatnie raporty pokazują, że w kwestii samych tylko Stanów Zjednoczonych oszustwa przez aplikacje randkowe wyciągnęły z kieszeni mieszkańców od 650 milionów do 1,3 miliarda dolarów w samym tylko 2022 roku.

Fala oszustw spowodowała, że przeciwko największemu graczowi na rynku zostało wytoczone postępowanie sądowe

Federalna Komisja Handlu pozwała Tindera i Match.com (portale należą do tego samego właściciela), sugerując, że nie robią one wystarczająco dużo, aby zapewnić bezpieczeństwo swoim użytkownikom. Jak wynika z informacji w pozwie, "od 25 do 30 procent użytkowników, którzy rejestrują się w aplikacjach codziennie, robi to w celu oszukania innych osób", chociaż przedstawiciel aplikacji zaprzecza tym liczbom. Jednocześnie, aplikacje randkowe mają ściśle współpracować z policją, aby przeciwdziałać nielegalnym praktykom.

Te najczęściej opierają się phishingu i wyciąganiu od użytkowników danych jak np. informacje o koncie bankowych. Bardzo popularny ma też być tzw. Sextortion, gdzie oszust najpierw namawia ofiary do wysyłania prywatnych zdjęć, a następnie szantażuje je, aby wyciągnąć od nich pieniądze. Niestety, w ten sposób ludzie bardzo często tracą olbrzymie sumy, a policji bardzo ciężko jest odzyskać nawet część skradzionej kwoty.

CBS News zapytała o rosnący problem oszustw szefa Match.com i Tindera, Bernarda Kima. Pytanie dotyczyło tego, co powiedziałby ofiarom, które zostały oszukane za pośrednictwem jego platformy. Kim skomentował to bardzo krótko: "Zobacz, w życiu zadarzają się różne rzeczy. To naprawdę trudne. Mam ogromną empatię wobec tego, co się dzieje, ale naszym zadaniem jest zapewnienie ludziom bezpieczeństwa na naszych platformach; to dla nas najwyższy priorytet, najważniejsza rzecz".

Linią obrony obu aplikacji jest to, że stosują szereg metod, aby edukować swoich użytkowników na temat potencjalnych zagrożeń związanych z przesyłaniem zdjęć czy pieniędzy osobom, które dopiero co poznaliśmy. Jednocześnie wiadomo, że z marketingowego punktu widzenia aplikacje typu Tinder nie mogą przyznać, że poznawanie ludzi przez internet może być niebezpieczne, ponieważ to uderzyłoby bardzo mocno w centralną część ich biznesu i mogłoby zniechęcić potencjalnych klientów.

Jednocześnie statystyki są bezwzględne. Jak wynika z danych FTC, liczba zaraportowanych oszustw w latach 2017-2021 wzrosła ponad trzykrotnie, a ilość skradzionych pieniędzy — ponad sześciokrotnie. A mówimy tu tylko o zaraportowanych przypadkach (statystyki mówią, że zaledwie 15 proc. osób, które padły ofiarą oszustów zgłasza to na policję)  i nie wliczamy takich rzeczy jak fałszywe profile czy profile, których jedynym celem jest promowanie czyichś social mediów.

Źródło: Depositphotos

Jeżeli więc korzystacie z aplikacji takich jak Tinder, warto robić to rozważnie i z ostrożnością podchodzić do wszystkiego, co tam znajdziemy.

Reklama

Źródło

 

Reklama

Źródło: Depositphotos

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama