Ostatnie głosowanie nad dyrektywą unijną dotyczącą praw autorskich, potocznie "ACTA 2" zelektryzowało społeczność skupioną wokół przyszłości globalnej sieci komputerowej. Dyskutanci podzielili się na dwa obozy: pierwszy absolutnie odrzuca postanowienia zawarte w tym akcie prawnym uważając je za szkodliwe, natomiast drugi przeciwnie: albo uważa je za zasadne lub wskazuje na fakt, iż internautów straszy się wizją cenzury.
Ostatnie głosowanie nie oznacza jednak bezpośredniego wdrożenia tych zapisów w życie: Parlament Europejski jedynie przyjął projekt dyrektywy o prawie autorskim w internecie. Za przyjęciem projektu zagłosowało w PE 438 parlamentarzystów, przeciwko zaś było 226. Polscy politycy nie byli jednogłośni w tej kwestii: m. in. europosłowie Platformy Obywatelskiej opowiedzieli się za jej przyjęciem. Nie znaczy to jednak, że zapisy zaczynają funkcjonować od momentu zakończenia głosowania - każdy kraj członkowski będzie mieć okazję się z nią zapoznać i ją zaopiniować.
Dyrektywa nazywana jest "ACTA 2" ze względu na szczególne, nieco kontrowersyjne środki, dzięki którym mają zostać uzyskane określone cele zmian. W mechanizmach pozwalających na automatyczne "odsianie" treści niezgodnych z prawem autorskich upatruje się zapędy cenzorskie, na które nie chcą zgodzić się "wolnościowi internauci". Postanowiliśmy zapytać ekspertów z branży IT / Digital Media o ich odczucia związane z tą dyrektywą - jakie ona może mieć skutki, jakie wzbudza wątpliwości i co może zmienić się w globalnej sieci komputerowej.
Przeczytaj więcej o "ACTA 2" na Antyweb:
- "ACTA 2" na drugą nóżkę. Dyrektywa PE uderzy nie tylko w twórców?
- "ACTA 2" jedynie odroczone. PE wróci do dyrektywy we wrześniu
- Parlament Europejski przyjął dyrektywę, tzw. "ACTA 2"
Zapytaliśmy ekspertów z branży o ACTA 2: oto co nam powiedzieli
Michał Białek - członek zarządu Wykop sp. z.o.o.
Społeczność serwisu Wykop.pl była jedną z bardziej aktywnych w kontekście przegłosowanej ostatnio dyrektywy. Również w przypadku "pierwszego ACTA", Wykopowicze ostro wypowiadali się na temat planowanych zmian. Zapytaliśmy więc Michała Białka z Wykop.pl, jak według niego rysuje się przyszłość internetu po przegłosowaniu dyrektywy "ACTA 2":
"Na ten moment nie wyobrażam sobie mechanizmu, który miałby weryfikować 100.000 komentarzy i ponad 1.000 znalezisk, które dodawane są codziennie do Wykopu. Zwłaszcza, że w jakiej bazie mielibyśmy sprawdzać czy dana treść jest chroniona prawem autorskim?
Wprowadzenie tego prawa może doprowadzić do sytuacji, w której twórcy treści sami będą dodawać treści prawem chronione np. w komentarzach, aby mieć podstawę do wysłania faktury za wykorzystanie ich treści..."
Nasz wybór nie był przypadkowy - Michał Białek jest członkiem zarządu Wykopu oraz najbardziej rozpoznawalną postacią związaną z tym serwisem. Jako przedsiębiorca i osoba odpowiedzialna za swój twór nie wyobraża sobie, jak miałby się on dostosować do założeń tej dyrektywy. Nasz rozmówca zadaje również bardzo ważne z punktu widzenia zmian pytanie (retoryczne):
"Jestem ciekaw także jak inni wydawcy, bo to prawo dotyczy każdego serwisu, nie tylko Wykopu, nagle zaczną usuwać historyczne linki w swoich treściach (także video), aby nie narazić się na koszty.
Kuriozum." - pyta Białek
Piotr Kościelniak - redaktor naczelny grupy Focus
Nieco inaczej na tę sprawę patrzy Piotr Kościelniak - redaktor naczelny grupy Focus:
"Obowiązujące dziś przepisy są anachroniczne, powstały w czasach przedinternetowych. Pozwalają one wielkim korporacjom takim jak Google czy Facebook na czerpanie zysków z pracy twórców, w tym i dziennikarzy, nie dając im za to żadnego wynagrodzenia. Firmy takie wywalczyły zasadę, że nie ponoszą odpowiedzialności za treści publikowane przez użytkowników, ale bardzo chętnie przy takich treściach publikują reklamy i biorą za nie pieniądze. Nowe przepisy wprowadzają regułę, że jeżeli taki materiał bazuje na cudzej twórczości, to należy podzielić się zyskiem."
Nasz ekspert wskazuje tym samym, że przepisy wymagają gruntownego odświeżenia, gdyż nie korespondują one z obecnym kształtem internetu, a dodatkowo - nie uwzględniają słabnącej roli prasy:
"Moim zdaniem pomysł jest dobry, a dla wydawców prasy i dziennikarzy to zapewne jedna z ostatnich szans na ucywilizowanie działalności w internecie. Trzeba też pamiętać, że zapaść rynku prasowego to nie tylko polska specyfika – problem jest globalny i wynika m.in. z odpływu czytelników do internetu, który oferuje często treści skopiowane z tradycyjnych mediów, ale za darmo. A wytworzenie treści po prostu kosztuje. Nie jest zresztą powiedziane, że dyrektywa przyniesie prasie ratunek, wiadomo jednak, że bez niej czeka ją zagłada." - dodaje Kościelniak, a także odnosi się także do komunikatów w mediach, które według niego przyczyniły się do demonizacji dyrektywy:
"Wokół nowej dyrektywy narosło już wiele nieporozumień i ewidentnych przekłamań. To nie jest ACTA bis, cenzura internetu, ani żaden podatek od linków. To po prostu próba ukrócenia niemoralnego procederu okradania twórców. Trzymam kciuki, żeby zakończyła się sukcesem."
Vadim Makarenko, wydawca serwisu Wyborcza.tech
Postawie Piotra Kościelniaka widocznie wtóruje Vadim Makarenko, wydawca serwisu Wyborcza.tech. Podobnie jak i nasz poprzedni rozmówca, wskazuje on na wiodącą rolę dyskursu w demonizowaniu założeń dyrektywy:
"Nazywanie unijnej dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym „ACTA2 i używanie idiotycznych sformułowań w rodzaju „podatek od linków” czy „zakaz memów” wypacza dyskusję. Tym bardziej przykro, gdy używają ich eksperci, którzy opowiadają się przeciwko dyrektywie. Zaznaczam, że chodzi mi o ekspertów z uczelni i organizacji pozarządowych, a nie o pracowników firm.
Przeciętny Polak nie ma pojęcia o tym, co reguluje dyrektywa, ale każda próby regulacji internetu wywołuje u niego nieufność. Rozumie słowa „link” i „mem”, więc reaguje. Gdybyśmy rozmawiali o „prawach pokrewnych dla wydawców, które zmuszają takie serwisy, jak Wykop.pl do uzyskania licencji na wykorzystanie fragmentów artykułów prasowych”, to nie byłoby całego tego hałasu. Nie rozumiem, co jaki jest problem w uregulowaniu relacji agregatorów z wydawcami. Co jest złego w tym, że Netflix płaci Warnerowi?
To samo dotyczy „zakazu memów”. W istocie chodzi o to, że serwisy społecznościowe będą musiały filtrować treści wrzucane przez użytkowników pod kątem naruszenia praw autorskich. Czy to zbyt trudna konstrukcja dla przeciętnego internauty? Nie sądzę, ale zrobienie z niej „zakazu memów” jest nie tyle jej uproszczeniem grubą przesadą. Nie widzę w tym zagrożenia, bo – jeśli już tworzę mema w pracy – to sprawdzam, czy nie naruszam czyichś praw, takie są zasady pracy w naszej redakcji."
Vadim Makarenko uważa ponadto, że przegłosowana niedawno dyrektywa zaprowadzi porządek w zakresie jakości przekazu w sieci - nierzadko bowiem zdarza się, że materiały redakcyjne są bezprawnie wykorzystywane np. przez polityków najwidoczniej nie rozumiejących postanowień wynikających z ochrony praw autorskich:
"Przeniosłem je do moich zachowań online także poza pracą. I uważam, że wprowadzenie tego rodzaju higieny wśród indywidualnych użytkowników wyłącznie poprawi jakość przekazu w sieci. Ileż to razy różni użytkownicy i politycy używali materiałów wyprodukowanych przez naszą redakcję w swoich celach i zapominali podać źródła…
Zdjęcie wilków zrobione przez Adama Wajraka latało na Twitterze jako metafora żołnierzy wyklętych. Mapy BIQdata służyły w różnych serwisach jako argument za zamknięciem granic przed migrantami. OK, można je różnie interpretować, ale chciałbym, żeby mój zespół dostał pieniądze za oglądanie tych map przez tysiące osób w mediach społecznościowych. Te tysiące osób nie weszły już na stronę BIQdata.pl, bo poprzestały na profilu facebookowym Przemysława Wiplera albo anonimowego Jana Kowalskiego. Dziś trzeba uruchomić cały aparat do ściągnięcia tych pieniędzy. A dzięki dyrektywie serwis społecznościowy przeleje pieniądze na konto wydawcy albo po prostu tych map nie opublikuje." - stwierdza Makarenko i jednocześnie dodaje:
"Utracony z tego powodu zasięg mnie nie obchodzi, bo i moja firma i tak na nim nie zarabia. Mam nadzieję, że wdrożenie unijnej dyrektywy uporządkuje ten bałagan w relacjach między firmami.
Jeśli oponenci dyrektywy uważają, że to źle, to proszę powiedzieć dla kogo. Dla użytkownika serwisu, który publikuje te mapy i natyka się na komunikat, że są chronione prawem autorskim? Czy dla użytkownika serwisu, który trafia na te mapy przypadkowo? Jeśli użytkownik będzie chciał „wziąć coś z internetu” i nagle pomyśli, że to coś należy do kogoś, to tylko lepiej. Kiedyś sprzedawałem na OLX krzesło i wkleiłem zdjęcie tego krzesła ze strony producenta. Wiadomo, profesjonalnie zrobione, dobrze oświetlone, śliczne po prostu. Jednak serwis je odrzucił i nie opublikował mojego ogłoszenia. Nakazał mi zamieszczenie zdjęcia mojego własnego krzesła, które wystawiam na sprzedaż. Musiałem się zmobilizować i poświęcić na to całe 5 minut, ale cała ta sytuacja dała mi wiele do myślenia.
To nie jest żadna cenzura. To cywilizowany, uporządkowany świat."
Michał Sadowski - Brand24
Zapytaliśmy o te postanowienia również Michała Sadowskiego, CEO firmy stojącej za narzędziem analitycznym Brand24. Nie bez powodu postanowiliśmy zwrócić się do Michała - dyrektywa może mieć spore reperkusje w kontekście prowadzonego przez niego biznesu. Ale czy rzeczywiście jeden z bardziej rozpoznawalnych startupowców w naszym kraju obawia się "ACTA 2"?
"ACTA 2", czyli nowa dyrektywa TDM to dla mnie przykład legislacji, w której intencje były dobre, ale wykonanie już nie. Intencją tej dyrektywy jest ochrona twórców treści w Internecie, co jest naturalnie bardzo słusznym celem. Miała być narzędziem, dzięki któremu wydawcy będą chronieni przed agregatorami pełnych treści. Rozumiem ich problem. Kopiowanie ich treści w pełnej postaci zabiera przychód z reklam. Jednak propozycja nowej dyrektywy próbuje rozwiązać ten problem zbyt ogólnymi zapisami. Zapisami, które przy okazji trafiają w zasadzie w każdy biznes internetowy i mogą w istotnym stopniu "wypłoszyć" innowacje z Europy. W naszym przypadku, problem jest mniej istotny ponieważ głównym rynkiem zbytu naszego narzędzia są rynku pozaeuropejskie. Głównie USA. Jestem jednak przekonany, że nawet biznesy działające mocno na europejskich rynkach dadzą sobie radę z nową legislacją (o ile przejdzie)."
Michał Sadowski nie jest absolutnie przekonany co do tego, czy "ACTA 2" rzeczywiście wejdzie w życie i ponadto - nie widzi zagrożenia związanego z tą dyrektywą dla swojego biznesu. Niemniej, nasz ekspert widzi pewien problem w obecnych realiach dla wydawców, jednak środki jakie podjęto w trakcie prac w PE nie wydają mu się w stu procentach odpowiednie.
Tomasz Kurzak - Komputer Świat
W ostatnim czasie w serwisie Komputer Świat pojawił się pogłębiony, analityczny tekst Tomasza Kurzaka, Redaktora w wyżej wymienionym serwisie, gdzie autor przeanalizował wszystkie założenia przegłosowanej dyrektywy oraz wyjaśnił ich działanie. Jako, że brakuje w sieci tego typu wpisów, postanowiliśmy poprosić autora tej publikacji o komentarz, stanowiący kondensację jego myśli z powyższego artykułu:
"Projekt unijnej dyrektywy ws. praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym wywołuje ogromne kontrowersje nie tylko wśród internautów. Na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że nowe przepisy, nad którymi niedługo rozpoczną się prace, będą kolejnym bublem prawnym. Na szczęście tylko strony, które clickbaitami chcą poprawić sobie oglądalność, wprowadzają w błąd czytelników. Prawda jest taka, że projekt wspominanej dyrektywy nie uderzy w internautów bezpośrednio, o ile giganci, którym przyjdzie podzielić się zyskami, nie okażą się zbyt pazerni. Najczęściej pomijanym aspektem całego zamieszania jest to, że prawa autorskie wydawnictw oraz dziennikarzy nie są tak chronione jak muzyków, filmowców, twórców oprogramowania i gier oraz stacji telewizyjnych, a także radiowych.
Wejście w życie nowych przepisów pomoże rozwiązać niektóre problemy, a dodatkowe wpływy zapewnią redakcjom niezależność, na czym czytelnikom powinno najbardziej zależeć. Zamiast krytykować unijny projekt, powinniśmy się skupić na wywarciu presji na gigantach, których sprawa najbardziej dotyczy. Jeśli będą fair wobec naszej branży i podzielą się pieniędzmi zarabianymi na naszej pracy, to internet się nie zmieni."
Ekspert wskazuje, że dyrektywa będzie mieć głównie pozytywne skutki - również dla czytelników. Dodatkowe wpływy dla redakcji mają być czynnikiem wspomagającym niezależność redakcji, co z kolei powinno ucieszyć konsumentów treści. Natomiast zamieszanie wokół "ACTA 2" - tak ochrzczonej przez polskie media dyrektywy to głównie efekt gnuśności części rynku wydawniczego, który za pomocą tego wydarzenia chce sobie zaskarbić łatwą "czytelność" - przy pomocy straszenia tym aktem prawnym.
Do współpracy zaprosiliśmy więcej ekspertów: jeżeli tylko pojawią się nowe wypowiedzi, które nie zdołały do nas napłynąć przed planowaną publikacją, zostaną dodane gdy tylko je otrzymamy. Serdecznie dziękujemy wszystkim ekspertom, którzy zdecydowali się napisać dla nas komentarz, a Was Drodzy Czytelnicy zapraszamy do merytorycznej dyskusji w komentarzach!
______________________________
Współpraca nad tekstem: Grzegorz Marczak
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu