Nie od dzisiaj wiadomo, że trzeba uważać na to co się mówi. Nie chodzi tylko o to, że można kogoś urazić swoją wypowiedzią - jedno słowo za dużo i czł...
Pilnuj się rozsyłając emotikony - możesz skończyć w areszcie
Nie od dzisiaj wiadomo, że trzeba uważać na to co się mówi. Nie chodzi tylko o to, że można kogoś urazić swoją wypowiedzią - jedno słowo za dużo i człowiek jest w stanie narobić sobie problemów. Żyjemy jednak w czasach, gdy do łask wraca kultura obrazkowa, więc kłopoty można na siebie ściągnąć ilustracją. Wystarczy wysłać komuś nieodpowiednie emotikony.
Pisałem już kilka razy o memach, które zyskują na znaczeniu w dzisiejszej kulturze, komunikacji, ale nie wyczerpują one zjawiska kultury obrazkowej XXI wieku - mamy tu też selfie czy gify, są i emotikony. Tych ostatnich lawinowo przybywa i ludzie są już w stanie prowadzić rozmowy korzystając tylko z obrazków tego typu. A skoro można rozmawiać, to można i grozić - wystarczy kilka znaczków, by odbiorca dowiedział się, że nie jest bezpieczny i w końcu się doigra.
Jak przedstawić takie ostrzeżenie? Przyda się emotikon przedstawiający pięść oraz symbol karetki. Do tego można dorzucić palec wskazujący na pojazd (jednocześnie przypomina on pistolet). Trzy elementy i przekaz dość jasny. Właśnie takich symboli użyło dwóch Amerykanów, którzy grozili trzeciemu. I nie skończyło się to dla nich dobrze - zostali aresztowani, grozi im nawet kilka lat odsiadki. Oczywiście powodem zatrzymania nie było jedynie wysłanie grafiki pięści: zatarg trwał dłużej, pojawił się m.in. wątek napaści w domu. Ale szalę przeważyły właśnie emotikony, które uznano za równoważne z tekstem w stylu: spuścimy ci taki łomot, że trafisz do szpitala.
Wspominam o tym w ramach ostrzeżenia - lepiej uważajcie co i komu wysyłacie. Teraz może się to wydawać śmieszne i nieszkodliwe, ale nie wiadomo, czy równie śmiesznie będzie w przyszłości. Kłócicie się z kimś w Sieci i podsyłacie mu agresywne emotikony dla hecy, a po jakimś czasie może się okazać, że to były poważne groźby. Ktoś stwierdzi, że u nas tak to nie działa, to nie Ameryka, ale uważałbym z takim podejściem - stalking jest zjawiskiem coraz szerzej omawianym, zwraca się uwagę na wykorzystanie w nim Internetu. Agresywne czy erotyczne emotikony mogą się stać dla kogoś problemem - to już nie jest zabawa.
Kolejny dowód na to, że Sieci nie można oddzielać od realnego świata - obie rzeczywistości są ze sobą mocno powiązane (a nawet stanowią całość) i w obu będzie się ponosić odpowiedzialność. Tłumaczenia w stylu "to było dla zabawy, w Internecie" nie pomogą. Wszystko jest udokumentowane i trwałe, bo w internetach nic nie znika na zawsze. Firmy będą nam dostarczać coraz więcej opcji wyrażania emocji, nie tylko tych pozytywnych, ale zastanówcie się dwa razy, nim z nich skorzystacie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu