Mobile

Klęska Japończyków na rynku mobilnym aż dziwi

Maciej Sikorski
Klęska Japończyków na rynku mobilnym aż dziwi
Reklama

Sharp poszerzył swoją ofertę o dwa nowe smartfony. Całkiem ciekawe modele, można wskazać na elementy, którymi wyróżniłyby się na naszym rynku. Ale nie...

Sharp poszerzył swoją ofertę o dwa nowe smartfony. Całkiem ciekawe modele, można wskazać na elementy, którymi wyróżniłyby się na naszym rynku. Ale nie wyróżnią się, bo na niego nie trafią. To sprzęt przygotowany z myślą o rodzimym rynku. Sharp nie odniósł sukcesu ze swoimi telefonami w skali globalnej. Inne japońskie firmy też nie mogą się jednak pochwalić porywającymi wynikami - ze smartfonami poszło im bardzo słabo.

Reklama

Przywołane przed momentem smartfony Sharpa to Aquos mini SHV31 oraz Aquos K. Nie będę ich opisywał, bo to kwestia drugorzędna. Warto jednak wspomnieć, że pierwszy model wyróżnia się m.in. ekranem z dużym zagęszczeniem pikseli oraz mniejszą energochłonnością. Drugi stanowi przykład powrotu do rzadko dzisiaj spotykanej formy telefonu rozkładanego (z klapką). Nie znam cen, ale gdyby były atrakcyjne, to na oba urządzenia mogliby się znaleźć chętni nawet nad Wisłą - nie mówimy o produktach, które moglibyśmy uznać za dziwne, bo "typowo japońskie".

Patrzyłem przez chwilę na ten sprzęt i zastanawiałem się, dlaczego Sharp działa lokalnie, potem dorzuciłem do tego firmę Panasonic i zadałem podobne pytanie. Odpowiedź nasuwa się sama: nie sprzedają, bo nie było klientów. Sony sprzedaje, ale wyniki są kiepskie, przez co musi dokładać do biznesu olbrzymie sumy w każdym kwartale. Być może podobnie wyglądałoby to w przypadku dwóch wcześniej wspomnianych korporacji. Wolały się wcześniej wycofać, by nie obciążać rachunku stratami.

Sprawa wydaje się logiczna, podejrzewam, że Sony też niedługo pójdzie tą drogą (albo wyjście z wielu rynków albo sprzedaż biznesu mobilnego), ale nadal nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego ich smartfony sprzedawały się (lub nadal sprzedają się) tak słabo. Trudno uznać ten sprzęt za zły. Być może nie jest najtańszy, lecz HTC czy Samsung potrafiły sprzedawać drogie słuchawki z Androidem. Problem Japończyków pojawił się nim rynek zaczął być szturmowany przez chińskich producentów oferujących modele z dobrym lub bardzo dobrym stosunkiem ceny do jakości. Oni wypadli lub sami wyszli z tego biznesu, gdy rozwijał się on bardzo dynamicznie.

Przyznam, że to ciekawe zagadnienie. Większość z Was pewnie zdaje sobie sprawę z tego, że japońskie korporacje przeżywają kryzys, często są cieniem siebie sprzed lat i niewiele wskazuje na to, by miały wrócić w chwale na białym koniu. Jednak w niektórych segmentach gospodarki, nowych technologii nadal nieźle sobie radzą: tv, audio, medycyna, sprzęt foto, AGD. Japończycy pozostają tu liderami innowacji czy jakości lub przynajmniej nie oddają rynku bez walki, a w segmencie smartfonów, szerzej sprzetu ultramobilnego czy nawet mobilnego (wraz z laptopami), ponieśli klęskę. Totalną.


Trudno wskazać na jedną przyczynę, którą można by wytłumaczyć to niepowodzenie. Jednocześnie dziwi to, że niemoc ogarnęła wszystkich japońskich graczy. Do gry na większą skalę raczej już nie wrócą, bo pewnie zdają sobie sprawę z tego, że to zbyt kosztowne i ryzykowne przedsięwzięcie, bilans ewentualnych zysków i strat studzi zapał (o ile ten w ogóle występuje) i każe trzymać się z daleka od mobile. Teraz to logiczne. Ale co działo się wcześniej? Oto jedna z zagadek świata nowych technologii.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama