Rośliny, ozdoba każdego mieszkania i podstawa niemal każdego ekosystemu na Ziemi przesyłają mnóstwo sygnałów, których jako ludzie nie jesteśmy w stanie odebrać. Czy aby na pewno? Z roślinami można się komunikować i nagle okazuje się, że są bardzo "gadatliwe".

Jeszcze do niedawna rośliny były przede wszystkim ozdobą naszych parapetów, bohaterami zielników i nieśpiesznymi mieszkańcami ogrodów botanicznych. Ich istnienie kojarzyło się raczej z biernością, spokojem i cyklami natury. Ale coś się zmienia. W cieniu rewolucji technologicznej rozkwita dziedzina, która z pozoru brzmi jak oksymoron: cyberbotanika. Rośliny – nasi milczący, fotosyntetyzujący towarzysze – stają się cyborgami.
Cyberbotanika, czyli jak zmusić rośliny do "mówienia"
Wyobraźmy sobie sałatę, która świeci w ciemności, róże, które ładują telefon, czy szpinak, który informuje nas o obecności materiałów wybuchowych w glebie. To nie są już fantazje ze świata science-fiction, lecz faktyczne eksperymenty naukowców z MIT, Uniwersytetu w Melbourne czy szwedzkiego Linköping. Glowing Watercress – rzeżucha, która emituje światło; Sentient Spinach – szpinak, który może pełnić funkcję detektora chemicznego; a nawet Radiation Resistant Chrysanthemum – chryzantema odporna na promieniowanie UV-C, której zadaniem może być kolonizacja Marsa. Jeśli ktoś jeszcze myśli, że przyszłość technologii to wyłącznie mikrochipy i smartfony – pora spojrzeć w doniczkę.
Cyberbotanika, zwana też cybergoizacją roślin, to próba stworzenia pomostu między światem biologicznym a elektronicznym. Łączy ona nanotechnologię, inżynierię chemiczną i sztukę projektowania interakcji. W efekcie powstają rośliny, które są nie tylko żywe, ale i „elektronicznie kompetentne”. Ich liście mogą reagować na kliknięcie myszką, a ich tkanki przewodzić prąd. Pytanie brzmi: po co?
Roślina jako sensor, interfejs i przekaźnik emocji
W świecie przeładowanym bodźcami cyfrowymi, naukowcy szukają sposobów, by technologia stała się mniej nachalna, bardziej naturalna – i właśnie tu pojawiają się rośliny. Nie jako dekoracje, lecz jako żywe interfejsy. Wyobraź sobie bluszcz, który lekko drży, gdy ktoś zbliża się do twoich drzwi, albo paproć, która zmienia kształt liści w odpowiedzi na zmianę temperatury lub nastroju w pomieszczeniu.
Harpreet Sareen z MIT opisuje to jako „empatyczną technologię” – systemy, które nie krzyczą alertami i dźwiękami, lecz szepczą subtelnymi gestami. Dwie połączone cyfrowo rośliny mogą poruszać się synchronicznie, tworząc biologiczny kanał komunikacji między ludźmi w różnych częściach świata. Nagle zielony parapet przestaje być biernym elementem wnętrza – staje się medium relacji, mostem między naturą a technologią.
Technonatura czy zielony Orwell?
Czy cyberroślina może nas szpiegować? Czy inteligentny bluszcz zainstalowany w biurze zarejestruje, ile czasu spędzamy przy biurku? Czy różany czujnik ruchu doniesie o naszym późnym powrocie do domu? Profesor informatyki Katie Siek nie bez powodu zauważa, że w świecie cyfrowych roślin granica między pomocą a inwigilacją może się łatwo zacierać.
To samo dotyczy ekologii. Nanocząstki, przewody, polimery – co stanie się z cyberrośliną, gdy zwiędnie i trafi do kompostownika? Czy bioniczna róża rozkłada się tak samo jak jej tradycyjna kuzynka?
Z filozoficznego punktu widzenia cyberbotanika zmusza nas do zadania pytania o granice życia. Jeśli roślina nie może już rosnąć ani się rozmnażać, bo jej tkanki przejęły obwody, czy nadal jest istotą żywą? A może to nowa forma bytu – technorośl, cyfrowy organizm z fotosyntezą?
Michael Strano z MIT podkreśla, że to dopiero początek. „Udało nam się zwiększyć efektywność fotosyntezy o 30%, co zajęło ewolucji miliony lat” – mówi z dumą. A jednak to nie wydajność, lecz filozofia tej zmiany może być kluczowa. Roślina, która zamiast stać w kącie, komunikuje się, reaguje, informuje – to całkowicie nowe rozumienie natury.
Grafika: depositphtos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu