Bezpieczeństwo w sieci

Boty wygenerowały nagie zdjęcia ponad 100 tys. kobiet. Wszystko działo się na Telegramie

Kamil Świtalski
Boty wygenerowały nagie zdjęcia ponad 100 tys. kobiet. Wszystko działo się na Telegramie
Reklama

Ponad 100 tys. osób padło ofiarą botów zamieniających zwykłe zdjęcia w epatujące nagością. Deepfake'i z wizerunkiem ponad 100 tys. kobiet tworzone były przez boty na... komunikatorze Telegram.

Nagość w internecie nie jest niczym nowym. Wszelkiej maści fotomontaże i przeróbki z nagimi ciałami, niestety, również. Ale o sytuacji takiej jak ta — szczerze mówiąc — słyszę pierwszy raz. I może jestem pesymistą, ale obawiam się, że wkrótce takich sytuacji będzie jeszcze więcej.

Reklama


Siladitya Ray na łamach Forbesa poinformował o bardzo niepokojącej sytuacji stworzonej przez ekosystem botów działających w obrębie mojego ulubionego komunikatora, Telegrama. Według firmy Sensity, specjalizującej się w deepfake'ach, ponad 100 tys. użytkowników padło ofiarą... deepfake'ów z ich udziałem. Najwyraźniej wystarczyło w "rozmowie" z botem wysłać fotografię kobiety (te najczęściej były pobierane z serwisów społecznoścowych), a chwilę później otrzymywaliśmy "nagie zdjęcie" z jej wizerunkiem. Dalej zaś takie "nudesy" były udostępniane w innych kanałach telegramowych. Według ludzi zajmujących się tematem: mowa tutaj o ponad 100 tys. wygenerowanych deepfake'owych fotografii. Boty tworzyły  "nagie zdjęcia", a dzięki odpowiedniej reklamie na rosyjskiej społecznościówce VK, cieszyły się ogromną popularnością. Co ciekawe — aż 70% użytkowników tych kanałów pochodziło z Rosji i Europy Wschodniej.  Warto też zaznaczyć że tworzyli oni głównie treści ze zwykłymi Kowalskimi, a nie celebrytami czy influenserami. To rozgraniczenie jest o tyle istotne, że przecież fantazje związane z gwiazdami są na porządku dziennym — zatem i deepfake'owej pornografii z udziałem ich wizerunków nie brakuje. A wręcz przeciwnie — jest w czym wybierać. Część wykorzystanych wizerunków to osoby nieletnie.

CEO Sensity, Giorgio Patrini, w rozmowie z Forbesem opowiadał że w przeciwieństwie do tych deepfake'ów z popularnymi osobistościami, nie potrzebne były zestawy filmów i zdęć. Wystarczyło im udostępnienie pojedynczej grafiki z wizerunkiem. Technologia ta pozwala operować na niewielkiej ilości materiału, a to znacznie zmienia formy i podejście do takich ataków. Jak zauważa: wystarczy, że chociaż raz udostępniliśmy nasze fotografie publicznie w social mediach — i potencjalnie tyle wystarczy, by stać się ofiarą ataku. Patrini zauważa też podobieństwo działania wspomnianych botów na Telegramie do aplikacji DeepNude, która korzystała z AI by automatycznie generować "nagie" zdjęcia bez zgody osób, których wizerunek został wykorzystany. Po prostu "rozbierały" je na potrzeby finalnego efektu. DeepNude jednak tak szybko jak się na rynku pojawiła, tak szybko z niego zniknęła — o sprawie zrobiło się głośno i jej twórcy nie wytrzymali ciśnienia. Ale po latach pracy nad swoim produktem nie mogli go ot tak, po prostu, porzucić — dlatego sprzedali licencję i "know-how" na swój produkt za 30 tys. dolarów. I prawdopodobnie boty na Telegramie działały w oparciu o open-source'ową wersję DN, tym razem jednak jeszcze łatwiejszą w użyciu.

Przerażające i smutne. Świat potrzebuje jak najszybszego dostępu do narzędzi pozwalających "demaskować" takie fotomontaże i wyraźnie je oznaczać. No, a przede wszystkim, budowania świadomości związanej z deepfake'ami.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama