Ach ten internet rzeczy. Potrafi zaskoczyć nawet w najbardziej nieoczekiwanych sytuacjach. Podejrzewam jednak, że użytkownikom Lovesense Remote raczej nie było do śmiechu.
Aplikacja do obsługi wibratora nagrywała nieświadomych użytkowników
Lovense Remote to aplikacja stacjonującej w Hong Kongu firmy Lovensee. Do czego służy? Do kontrolowania inteligentnego wibratora - i chyba już wiecie, że zaraz napiszę o jakimś problemie związanym z wyciekiem wrażliwych danych.
Lepiej, wspomniana aplikacja, bez zgody użytkownika, nagrywała trwający 6 minut plik audio zarejestrowany w trakcie korzystania z wibratora. Program prosił o pozwolenie na używanie kamery i mikrofonu, ale tylko do czatu wewnątrz aplikacji i wydawania komend głosowych. Nie było mowy o ciągłym nagrywaniu. Niezła wtopa, co?
Producenci aplikacji niespecjalnie się tymi oskarżeniami przejęli i nazwali je „drobnym błędem”, który występuje tylko w wersji na Androida. Firma zapewnia też, że pliki audio magazynowane były wyłącznie na smartfonach użytkowników i nie zostały wysłane na serwery. Szybka aktualizacja powinna rozwiązać problem. Domyślam się jednak, że jeśli ktoś decyduje się na seksualne smart zabawki, kwestia zaufania do produktu i producenta aplikacji jest kluczowa - tu chyba mamy już „pozamiatane”.
Nie jest to niestety pierwsza afera z inteligentnym wibratorem (fatalnie to brzmi, prawda?) We-Vibe Sync zbierał o swoich użytkownikach wrażliwe dane. Ta wpadka kosztowała firmę około 3,75 miliona dolarów, bo na tyle opiewała ugoda związana ze sprawą.
W okolicach 2010 roku w sieci miała miejsce dyskusja na temat regulaminu użytkowania kontrolera Kinect, którego podpinaliśmy do konsoli Xbox 360. Zgodnie z ówczesnymi zapisami akceptowanym przez użytkowników sprzętu, Microsoft miał prawo do materiałów wideo i dźwiękowych nagrywanych przez swoją kamerę. Dyskusja ta znów odżyła, kiedy przy Xboksie One Kinect był obowiązkowy - gracze obawiali się, że kamera będzie cały czas włączona, a nagrywane przez nią sceny trafią na serwery Microsoftu. Kinect ostatecznie umarł, oczywiście nie ze względu na obawy graczy związane z gromadzeniem na ich temat informacji.
Oczywiście używając elektronicznych gadżetów w 2017 roku raczej trudno całkowicie zadbać o swoją prywatność i dane na nasz temat będą gromadzone - natomiast jestem zdania, że przy aplikacjach, jakby to powiedzieć - intymnych - producenci gadżetów i appek powinni się trochę bardziej przyłożyć do kwestii prywatności. Bo nazwanie rejestrowania dźwięków podczas intymnych sytuacji „drobnym błędem”, jest trochę nie na miejscu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu