Mam wolny pokój, więc zrobię z niego użytek
Jako osoba lubiąca podróżować — korzystam z Airbnb regularnie. Jeżeli mam być szczery, ten klimat odpowiada mi znacznie bardziej niż hotelowy — i to nie tylko w kontekście finansowym. Chociażby dlatego, że… lubię mieć dostęp do kuchni i pralki. Regularnie więc korzystam z ofert w serwisie — i choć nie zawsze jest idealnie, to lwią część noclegów wspominam świetnie. Podróżując samotnie najczęściej decyduję się na wynajęcie pokoju — i to właśnie wtedy najczęściej zdarza się okazja, by poczuć klimat prawdziwego Airbnb. Ktoś ma wolny pokój — to robi z niego użytek, po co ma się kurzyć? Wilk syty i owca cała — nigdy nie zapomnę przemiłej starszej pani na Brooklynie która zadbała o to, bym w jej domostwie poczuł się jak u siebie. Scott z San Francisco okazał się zapalonym surferem, który o swoim hobby potrafił opowiadać godzinami — a przy okazji był wyluzowanym człowiekiem, pod dachem którego za kilkadziesiąt dolarów spędziłem trzy noce w jednym z najdroższych miast, do jakich kiedykolwiek dotarłem. Obecnie z ironią mówi się o tych, którzy wyjeżdżają na wakacje — więc wystawiają ofertę w serwisie. Ale prawdą jest, że kilka lat temu spędziliśmy z przyjaciółmi Boże Narodzenie w Nowym Jorku u Katariny, która na ten czas wróciła do swojej rodzinnej Serbii.
Biznes sprawił, że dawna idea poszła w zapomnienie
Były to jednak wyjątki, bo w obecnej formie Airbnb to… przede wszystkim biznes. Właściciele mieszkań z całego świata (no, przynajmniej tego, gdzie to jeszcze legalne), wystawiają oferty i krótkoterminowy wynajem okazuje się dla nich dużo lepszym biznesem, niż stali lokatorzy. Nie muszą się niczym specjalnie przejmować — bo od zarządzania mają wyspecjalizowane w temacie ekipy. Staje się to coraz większą udręką dla mieszkańców: sąsiedzi mają dość ciągłych imprez ze strony nieproszonych gości. Ceny wynajmu mieszkań są skandalicznie drogie, a wszystkie dobre lokalizacje stały się przede wszystkim miejscem turystycznym, gdzie miejscowych uświadczyć coraz trudniej. W Warszawie problem ten staje się coraz bardziej odczuwalny, ale to jeszcze nic z porównaniem do tego, co dzieje się w takiej Lizbonie. Podczas rozmowy z zaprzyjaźnioną mieszkanką stolicy Portugalii okazało się, że coraz trudniej jest cokolwiek znaleźć w mieście. Zostały mieszkania w nienajlepszym stanie, bardzo drogie albo… codzienne dojazdy z granic miasta.
I podobno za wszystko winę ponosi Airbnb. Faktycznie portal przyczynił się do popularyzacji tej formy — i ze względu na swoją pozycję stał się właśnie synonimem takiej formy wynajmu — ale nie dajmy się zwariować. Konkurujące z nim hotele postanowiły dołączyć do gry — i kilka dni temu Mariott ruszył ze swoją odpowiedzią w podobnym klimacie. A przeglądając inne popularne portale z noclegami, znaleźć można setki ogłoszeń w podobnym klimacie. To nie zawsze są całe mieszkania — to również pojedyncze pokoje, każdy z drzwiami na osobny klucz, w których można liczyć na nocleg za niewygórowaną cenę.
Pierwotna idea nijak ma się do tego, jak obecnie wygląda krajobraz Airbnb
Popularne miasta, a nawet całe państwa, zaczynają walkę z krótkoterminowym wynajmem mieszkań w formie, jakiej odbywa się to obecnie. Nie mam do nich o to pretensji, bo sytuacja z każdym rokiem się pogarsza — i czas zrobić z tym porządek. Coraz częściej jednak rozmawiając z ludźmi słyszę, jakie to Airbnb jest złe i okrutne — właściwie można by rzec, że najgorsze ze wszystkich. To rzecz, z którą kompletnie się nie zgadzam — wiadomo że kiedy pojawiła się nowa szansa zarobku, pojawili się także ludzie, którzy chętnie z niej skorzystali. Zmiany w prawie wymuszane przez współczesne technologie są znacznie szybsze niż ich następowanie — co jest dużo większym problemem, a to tylko kolejny z przykładów. Dlatego mam cichą nadzieję, że Airbnb w swojej klasycznej formie nigdy nie zniknie. To unikalne doświadczenie dużo mniej kłopotliwe niż CouchSurfing, które pozwala wszystkim głodnym świata poznawać ludzi i podróżować za znacznie mniejsze stawki, niż te hotelowe. Za to w dużo wygodniejszej formie, niż ta hostelowa. A zniknięcie usługi z rynku kompletnie nic nie zmieni — bo konkurencyjne portale są pełne takich samych ofert. Ale jako że przyczyniło się do ich popularyzacji — z jednej strony cieszy się ogromną popularnością, a z drugiej to jemu obrywa się najbardziej. Tylko czy aby na pewno powinno?
Więcej z kategorii Felietony:
- Napisy na pleckach smartfonów potrafią być tak wielkie, że aż proszą się o etui
- Premiery muzyczne w XXI wieku straciły na uroku i znaczeniu
- Obiecali klasykę w 4K, a nie wspierają smart TV. Nowe VOD nie może tak działać
- Windows 10 wyładniał, ale ten system chyba nigdy nie będzie "skończony"
- Czy warto inwestować w kryptowaluty? Warto kupić i zapomnieć