Biznes

Tesla Motors wykłada kilka miliardów dolarów na przejęcie firmy, której prezesem jest... Elon Musk

Maciej Sikorski
Tesla Motors wykłada kilka miliardów dolarów na przejęcie firmy, której prezesem jest... Elon Musk
Reklama

Elon Musk potrafi zaskakiwać - nawet, gdy nie prezentuje nowego samochodu, nie mówi o locie na Marsa czy rozwoju sztucznej inteligencji. Ta sztuka udaje mu się także na polu biznesowym, ostatnie godziny przyniosły sporą niespodziankę związaną z korporacją Tesla Motors: Musk ogłosił, że producent samochodów chce przejąć SolarCity. Duże wydarzenie w historii obu firm, dla jednej informacja oznaczała spore spadki na giełdzie, papiery wartościowe drugiej drożały. A w tym wszystkim jest Elon Musk - kluczowa postać w obu biznesach.

SolarCity to w USA znany biznes, zajmuje się m.in. instalowaniem paneli słonecznych. Firma powstała dekadę temu, obecnie zatrudnia kilkanaście tysiecy osób. Duzi gracze wkładali w nią pieniądze, sama dokonywała przejęć i budowała pozycję w segmencie OZE. Wielki pakiet akcji przedsiębiorstwa należy do Elona Muska pełniącego funkcję prezesa firmy. Dodać należy, że SolarCity rozwijają bracia Rive - kuzyni Muska. Rodzinny interes. Zainicjował go ponoć szef Tesli, który przekonał krewniaków, że energia słoneczna to przyszłość. Teraz chce chyba potwierdzić, że się nie mylił.

Reklama

Tesla wchłonie biznes spoza branży motoryzacyjnej

Czy przejęcie jest pewne? Nie, mogą się na to nie zgodzić akcjonariusze (Elon Musk ma się wstrzymać od głosu), może zadziałać regulator, ktoś mógłby się jeszcze rozmyślić. Prawdopodobne scenariusze? Raczej nie. Należy zatem przyjąć, że za kilka kwartałów obie firmy będą funkcjonować pod jedną marką: Tesla Motors. Powraca przy tym pytanie, czy słowo Motors zniknie z nazwy - firmie coraz bliżej do branży energetycznej, tak postrzega ją sam Musk, w tym kierunku zamierza rozwijać biznes, więc nazwa może ewoluować. To jednak kwestia drugorzędna.

Kapitalizacja SolarCity wynosi obecnie około 2,1 mld dolarów. Tesla zamierza wyłożyć tę sumę plus około 20-30% bonusu. Maksymalnie wyjdzie zatem 2,8 mld dolarów. Trzeba podkreślić, że Tesla zapłaci swoimi akcjami. A skoro już o nich mowa, to warto rzucić okiem na giełdę - czy rynek pozytywnie przyjął doniesienia o transakcji? Nie, papiery wartościowe Tesla Motors mocno taniały (w przeciwieństwie do akcji SolarCity), inwestorzy nie są zachwyceni. Powodów jest co najmniej kilka: obie firmy nie zarabiają, po połączeniu wydaje się to jeszcze mniej prawdopodobne, bo kasa będzie pakowana w rozwój i integrację. Musk pod tym względem jest już porównywany do szefa Amazona, Jeffa Bezosa, który stara się utrzymywać szybkie tempo rozwoju korporacji i nie pozwala jej zarabiać. Tymczasem akcjonariusze chcą zysków i dywidendy.

Pojawia się przy tym pytanie, czy SolarCity nie będzie dla Tesli za dużym obciążeniem? Istnieje ryzyko, że Musk skupi się na zbyt wielu frontach, będzie chciał złapać kilka srok za ogon i noga mu się w końcu powinie. Pojawia się też wątek kondycji SolarCity - przez ostatnie dwa kwartały korporacja bardzo mocno straciła na wartości. I można na to spojrzeć dwojako: Musk czekał aż wycena spadnie, by taniej kupić albo Musk zareagował, naraża Teslę, by ratować biznes, w którym ma spore udziały. Przenosi jajka z jednego koszyka do drugiego, by ich nie zmarnować. Pewnie niejednokrotnie pojawi się pytanie o to, czy w całej tej historii chodzi o rozwój obu firm czy też o biznes kuzynostwa, które trwoni kasę akcjonariuszy.

SolarCity, czyli dopełnienie układanki

W informacji dotyczącej przejęcia pojawia się taki fragment:

It’s now time to complete the picture. Tesla customers can drive clean cars and they can use our battery packs to help consume energy more efficiently, but they still need access to the most sustainable energy source that’s available: the sun.[źródło]

Reklama

Tesla stawia sprawę jasno: rozszerzamy zakres produktów i usług, chcemy oferować pełny pakiet. Klient zamawia panele słoneczne, SolarCity je instaluje, w garażu pojawia się akumulator Powerwall, który Tesla zaprezentowała kilka kwartalów temu, gromadzi on energię, z której może korzystać i dom i samochód. Niezależność energetyczna oferowana przez jednego gracza. Jeśli to wypali, będziemy mówić o energetycznym imperium. Ale czy wypali? Istotną kwestią nadal jest opłacalność - tej brak m.in. ze względu na niskie ceny paliw kopalnych. Ale łączenie biznesów ma obniżać koszty. Do tego dojdzie uruchomienie Gigafactory, wielkiej fabryki akumulatorów ulokowanej w Nevadzie. Przy zwiększaniu wydajności paneli, w końcu powinno "zadziałać". Trudno jednak określić, kiedy miałoby to nastąpić.

W wizji Muska wszystkie człony jego biznesu wzajemnie się nakręcają: jeśli będą kupowane akumulatory dla domu, to na zamówienia mogą także liczyć w SolarCity. Jeśli będzie sprzedawanych coraz więcej samochodów, to ludzie powinni inwestować także we własne źródła energii. Albo w drugą stronę: jeśli zainwestują we własne źródła energii to w końcu mogą się zdecydować na samochód elektryczny. Ciągłe nakręcanie popytu. Sęk w tym, że na razie z podażą jest problem.

Reklama

Wydarzenie ciekawe i szeroko komentowane w USA, Musk znowu jest na ustach branży i mediów. Jeżeli w przejęciu nie chodzi o ratowanie SolarCity albo inne działania mające na celu przede wszytkom wzmocnienie wpływów Muska, jeśli firma chce na poważnie rozwijać zarówno ten biznes, jak i całą układankę, to warto obserwować poczynania Tesla Motors. Ale ta obserwacja trwa już z przynajmniej kilku innych powodów - po prostu dochodzi kolejny.

Grafika: WSJ

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama