Recenzja

Recenzja Resident Evil HD. Umrzyjmy w tym jeszcze raz...

Tomasz Popielarczyk
Recenzja Resident Evil HD. Umrzyjmy w tym jeszcze raz...
Reklama

Resident Evil to marka doskonale znana starym wyjadaczom. Przez minione lata przez rynek przewinęły się dziesiątki gier, ale również filmów (również a...

Resident Evil to marka doskonale znana starym wyjadaczom. Przez minione lata przez rynek przewinęły się dziesiątki gier, ale również filmów (również animowanych), komiksów i nie tylko. Seria gościła na niemalże każdej generacji konsol, w tym handheldów i wcielała się w różne gatunki. Teraz twórcy zaserwowali nam nostalgiczny powrót do przeszłości i powrót do pierwszej odsłony. Czy udany?

Reklama

Resident Evil miał swój debiut w 1996 roku. Gra potem w odświeżonej wersji debiutowała na konsoli Nintendo GameCube w 2002 roku i to właśnie ta część stała się dla twórców nowego Resident Evil fundamentem pod wersję HD. W fabule nie dłubano w ogóle - to stary i dobry początek historii związanej z korporacją Umbrella, śmiertelnym wirusem i żywymi trupami. Wcielamy się tutaj w żołnierza jednostki specjalnej S.T.A.R.S.. Do wyboru mamy dwie postaci: Chrisa Redfielda oraz Jill Valentine. W zależności od naszego wyboru, rozgrywka będzie wyglądała nieco inaczej a do dyspozycji otrzymamy inne umiejętności. Mamy zbadać tajemnicze zniknięcie oddziału Bravo, który miał tutaj robotę do wykonania przed nami. Jak nietrudno się domyślić, wszystko ulega komplikacji, a my lądujemy w ogromnej rezydencji wypełnionej po brzegi przerażającymi bestiami. Nie jest to historia rzucająca na kolana - nie była zresztą  nawet kilkanaście lat temu. To nieważne. Gra ma bowiem tak niesamowity klimat i atmosferę grozy, że po kilkudziesięciu minutach zanurzamy się w niej po szyję i chcemy brnąć dalej, przedzierając się przez kolejne złowieszczo wyglądające korytarze.

Grafika to element, na który położono największy nacisk. Modele postaci zostały zaprojektowane od nowa, a otoczenie mocno odświeżone. W niektórych miejscach mamy rewelacyjnie zaprojektowane elementy 3D, w innych trafiamy jedynie na sztuczne tło w wyższej rozdzielczości. Pojawiło się też kilka nowych miejsc, które pierwotnie wycięto z edycji z 2002 roku. Wszystko to dopełnia dynamiczne oświetlenie, filtry oraz szereg innych dodatków, które mają uwspółcześnić Resident Evil. Rezultaty nie są doskonałe, ale trudno się dziwić, bo gra ma swoje na karku. Miejscami jest bardzo dobrze, ale zdarzają się sceny i lokacje mocno odstające o tego standardu. Twórcy stanęli przed wyzwaniem dostosowania gry do ekranów panoramicznych (choć miłośnicy oldschoolu mogą grać w klasycznym 4:3), w rezultacie kamera delikatnie porusza się i śledzi bohatera (nie liczcie jednak na rewolucję w tym aspekcie - dalej w większości przypadków jest ona na sztywno przypięta do jednego punktu i w miarę poruszania się przeskakują jedynie ujęcia). Daje to całkiem przyjemne efekty. Mało tego, pecetowcy mogą grać w 60 kl/s!

Nie można też pominąć udźwiękowienia, które odgrywa niebagataleną rolę w budowaniu tego fenomenalnego klimatu. W nowej wersji gry wprowadzono wsparcie dla systemów 5.1, więc jeżeli dysponujemy takim sprzętem... lepiej nie używajmy go w pustym pokoju po zmroku. Muzyka w Resident Evil jest rewelacyjna i doskonale dopełnia to, co widać na ekranie. Szkoda, że większych usprawnień nie otrzymały dialogi, które nie brzmią najlepiej.

Poprawek doczekał się również system sterowania. Tutaj również mamy do dyspozycji klasyczny mechanizm, gdzie postać porusza się bardzo powoli i ewentualne bieganie trzeba dopiero wymusić, albo bardziej nowoczesny model, dzięki któremu gra nabiera dynamiki, ale też staje się prostsza - łatwiej unikać ataków ślamazarnych truposzy. Z drugiej strony w tym drugim przypadku zdarza się, że w momencie zmiany ujęcia kamery, nasz bohater zmienia również kierunek ruchu. Wymaga to przyzwyczajenia.

Sam gameplay to czysta klasyka survival horroru. Gęsta atmosfera, nieustanne poczucie niepokoju oraz nieświadomość tego, co zobaczymy za drzwiami (czasem nieodpowiedni wybór kończy się natychmiastową śmiercią - ot tak, cała magia starych gier). Przemierzamy mniej lub bardziej klaustrofobiczne lokacje, od czasu do czasu rozwiązujemy zagadki, albo rozglądamy się za kluczami lub dźwigniami. Amunicja jest tutaj na wagę złota (szczególnie na wyższych poziomach trudności), podobnie zresztą jak zioła leczące. Na domiar złego w ekwipunku nie zmieścimy zbyt wielu przedmiotów, więc czasem je omijamy z bólem w sercu i świadomością, że za kilkanaście minut by się szalenie przydały.

Fajnym dodatkiem i zarazem nowością edycji HD są jednorazowe przedmioty do obrony, których możemy używać w sytuacjach, gdy dopadnie nas któryś z truposzy. Mogą to być sztylety, paralizator (Jill) a nawet granaty (Chris). Trochę ułatwia to zabawę, ale wcale nie sprawia, że staje się ona trywialna. W dalszym ciągu zapisywać stan gry możemy tylko w określonych sytuacjach. Mało tego, używamy do tego atramentu, który z czasem się kończy. Warto zatem korzystać z save'ów roztropnie.

Resident Evil HD to cudowny powrót do czasów, gdy gry komputerowe i konsolowe były czymś zupełnie innym. Czasów, gdy nie stawiano na efektowną filmowość, zaś dynamiczna, szybka i przyjemna akcja była domeną kolorowych platformówek. Gracze, którzy je pamiętają z pewnością zafundują sobie taką wycieczkę i z wypiekami na twarzy przeżyją to jeszcze raz. Dla młodszych to natomiast okazja (kolejna zresztą już, bo remake'i stały się ostatnio modne), by zobaczyć, jak hardkorowe i odmienne były niegdyś gry. Czy lepsze? To już temat rzeka na niekończącą się dyskusję. W Resident Evil HD w każdym razie zagrać zdecydowanie warto.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama