Felietony

Po co podróżować, skoro wszystko można zobaczyć na komputerze

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

Reklama

Rano pisałem o tym, jak nowe technologie zmieniły nasze potrzeby mieszkaniowe - jeśli będzie się korzystać z książek, muzyki czy gazet dostępnych wyłą...

Rano pisałem o tym, jak nowe technologie zmieniły nasze potrzeby mieszkaniowe - jeśli będzie się korzystać z książek, muzyki czy gazet dostępnych wyłącznie w formie cyfrowej, to w domu pojawiają się metry, które można wykorzystać. Teraz kilka słów o zmianach na innym polu: w podróżach. Żyjemy w czasach, gdy nie sprawiają one większego problemu i można się w miarę szybko przemieścić na drugi kraniec świata. Paradoksalnie jednak w tym samym czasie pojawiły się narzędzia, które rozleniwiają i zniechęcają do podróżowania.

Reklama

Porównajcie swoją możliwość przemieszczania się z tą, jaką mieli Wasi dziadkowie, gdy byli młodzi. Albo rodzice. Zaszły wielkie zmiany i to na kilku polach: do wielu krajów możemy pojechać nie tylko bez wizy, ale nawet bez paszportu. Przybyło biur podróży, które ułatwią podróż, pojawiły się dogodne i nowoczesne połączenia - na drugi kontynent nie dociera się już kilka tygodni, lecz kilka godzin. Strach przed nieznanym stopniał, nie jest przesadą mówienie o globalnej wiosce. Wymarzone warunki do podróżowania. Kupujesz bilet lotniczy za kilkadziesiąt złotych i możesz zwiedzać miasto położone tysiąc kilometrów od domu. Tanio, szybo, bezpiecznie, przyjemnie. Naprawdę udało się nam.


Tylko czy w pełni wykorzystujemy te możliwości? Nie twierdzę, że na mobilność całkowicie machnęliśmy ręką, ale 100 czy nawet 75% też z tego nie wyciskamy. Spora w tym zasługa nowych technologii: po co gdzieś jechać, skoro pokazują to w tv? Albo da się obejrzeć w Sieci: 1000 zdjęć, 100 filmów, które wykonano różnymi metodami i obiekt X udało się uchwycić w pełnej krasie. Do tego narzędzia typu Street View: można wejść na szczyt góry, zejść do jaskini, zwiedzić każdą komnatę w zamku, obejrzeć wszystkie eksponaty w muzeum. Po co tam jechać, skoro mam to podane na tacy w domu?

Kiedyś, przed erą cyfrową, człowiek miał do dyspozycji encyklopedię, książki tematyczne, ewentualnie albumy. Czasem można było z tego uzyskać całkiem niezły obraz konkretnego miejsca, ale nawet ten najlepszy nie mógł się równać temu, co serwują nam współczesne rozwiązania. Wcześniej sporą rolę odgrywała wyobraźnia, która zachęcała do podróży, teraz na wyobraźnię pozostaje niewiele miejsca, a to w pewnym stopniu usidla, człowiekowi zwyczajnie się nie chce: pojadę na wczasy do ciepłych krajów, ale tylko dlatego, że pogoda jest pewna - zwiedzać nie będę, bo mogę to zobaczyć na komórce, gdy zimą będę jechał tramwajem do pracy.


Na tym nie koniec - rozwój technologiczny postępuje. Mówi się np. o tym, jak rzeczywistość wirtualna wpłynie na różne branże i wymienia się wśród nich także turystykę. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to wrażenia z cyfrowego zwiedzania zostaną podniesione na jeszcze wyższy poziom i znowu spadnie chęć do jeżdżenia po świecie. A przecież mogą się pojawić kolejne "fascynujące rozwiązania". I dojdziemy do momentu, w którym najprzyjemniejszą forma zwiedzania będzie to domowe, w ciepłych kapciach, na kanapie, z herbatą w dłoni. Pewnie nie skuszą się na to wszyscy, ale podejrzewam, że amatorów cyfrowego zwiedzania (i tylko takiego) będzie przybywać.

Źródła grafik: google.com, wired.com

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama