Pisałem kiedyś o stertach gazet zalegających w mieszkaniu i czekających na przejrzenie. Co jakiś czas dokonuję selekcji i wyrzucam to, co mnie nie rac...
Zauważyliście, że rozwój technologiczny zmniejsza nasze potrzeby mieszkaniowe?
Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...
Pisałem kiedyś o stertach gazet zalegających w mieszkaniu i czekających na przejrzenie. Co jakiś czas dokonuję selekcji i wyrzucam to, co mnie nie raczej nie zainteresuje, zostawiam kupkę artykułów do przeczytania. I od razu robi się więcej miejsca w pokoju, okazuje się, że mam np. parapet. Jeśli szerzej się nad tym zastanowić, to można dojść do wniosku, że zmiany jakie zaszły w ostatnich latach w ostatnich latach, cyfryzacja multimediów, pozwoliły zaoszczędzić dużo przestrzeni w domach. Ba, dzięki nim można zaoszczędzić pieniądze kupując mieszkanie.
Rozglądam się po pokojach, w których spędzam większą część dnia. W jednym stoi kilka regałów z książkami. W drugim to samo. W trzecim szafka z książkami, półki zawalone płytami z muzyką, filmami i kilkoma grami. Są też albumy ze zdjęciami. No i wspomniane gazety: na półkach, w koszach, na stosach na podłodze. A teraz wyobraźmy sobie, że wszystkie książki mam na czytniku, płyty oraz albumy znikają i korzystam tylko z multimediów zapisanych na dysku lub dostępnych w chmurze. Podobnie jest z gazetami - zamiast kilku stosów jeden laptop czy tablet. Próbuję to wszystko rzucić na jedną kupę (w wyobraźni) i okazuje się, że całość zajmuje pół pokoju od podłogi po sufit.
Ileż zyskałbym przestrzeni, gdybym się tego pozbył i zamienił wszystko na cyfrowe odpowiedniki. Mógłbym ją wykorzystać na inne rzeczy, mógłbym też żyć w mniejszym mieszkaniu i płacić mniejszy czynsz, mniejszą ratę kredytu (kupiłbym lokum o kilka metrów mniejsze). W teorii to wszystko trzyma się kupy. Co więcej, tym tropem można pójść dalej: z domu znikają radio, telewizor, telefon stacjonarny, wszelkiej maści odtwarzacze i nagrywarki, bo te sprzęty zastąpi się sprzętem mobilnym. To już radykalna wersja, ale przecież dla niektórych do zaakceptowania i to w wersji totalnej. Znowu kilka metrów zaoszczędzonych.
Przyznam, że mnie ta wizja nie pociąga, lubię i swoje książki i albumy ze zdjęciami, płyt też nie zamierzam się pozbywać, już kiedyś pisałem, że to coś więcej niż "nośniki". Wizja pozyskania kilku metrów nie kusi, bo na dobrą sprawę, nie wiem, co bym tam postawił. Chyba dodatkową kanapę, na której mógłbym kontemplować bilans zysków i strat, jakie daje rozwój technologiczny. Mógłbym na niej siedzieć i wypisywać przedmioty, które już zniknęły z mojej rzeczywistości albo znikną wkrótce, bo zastąpi jest smartfon czy smartwatch. To oczywiście dotyczy też wszelkiej maści pamiątek i ozdób - przecież i one mogą zaistnieć w formie cyfrowej.
Trochę to śmieszne, trochę straszne, ale podejrzewam, że z punktu widzenia niektórych ludzi bardzo praktyczne. I naprawdę zmniejszają się ich wymagania dotyczące przestrzeni życiowej, bo otaczająca nas rzeczywistość staje się cyfrowa, nie wymaga zbyt dużo miejsca w realu. Nie zdziwię się, jeśli deweloperzy wezmą to pod uwagę i zaczną budować domy z uwzględnieniem tego trendu. Może już się to dzieje. Ostatecznie zamieszkamy w czymś na kształt kapsuł, jakie stosuje się w niektórych azjatyckich hotelach. Bo po co nam więcej?
PS Właśnie przypomniał mi się pomysł na zagospodarowanie wolnej przestrzeni...;)
Źródła grafik: onestep4ward.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu