Wywiady

Obama nie jest najpotężniejszym człowiekiem na świecie. To szef NSA!

Karol Kopańko
Obama nie jest najpotężniejszym człowiekiem na świecie. To szef NSA!
Reklama

Timo Laaksonenen bez ogródek odpowiada na moje pytania o aferę PRISM, a w końcu kto w Europie może być bliżej kwestii prywatności w sieci, jak nie prz...

Timo Laaksonenen bez ogródek odpowiada na moje pytania o aferę PRISM, a w końcu kto w Europie może być bliżej kwestii prywatności w sieci, jak nie przedstawiciel F-Secure - Fińskiego giganta zajmującego się bezpieczeństwem. Zaczynamy od trendów, rządzących technologią, a potem zastanawiamy się dlaczego Snowden nigdy nie powinien oglądać cię w stroju kąpielowym.

Reklama

Karol Kopańko: Zauważyłeś, że kiedy organizatorzy ogłaszali zwycięzcę konferencji SLUSH, to w górze było więcej rąk ze smartfonami, niż tych oklaskujących?

Timo Laaksonenen, wiceprezes F-secure: Niestety, mocno nad tym ubolewam ;) Ale to jeden z największych trendów współczesności – generowanie ogromnych ilości treści. Wystarczy tylko przyjrzeć się jak wyglądają imprezy: zdjęcia i filmiki – na zmianę. Przez to ilość danych jakimi jesteśmy otoczeni po prostu eksploduje.

Wiele osób używa na zmianę, to tabletu, to smartfona…

Dokładnie, nie dość że przytłaczają nas informacje, to jeszcze same urządzenia. Sam widzę to po sobie. Kiedyś miałem w pracy jednego laptopa i to mi wystarczało. Teraz praktycznie  wszyscy mają przynajmniej po 2 urządzenia, a niektórzy jeszcze więcej. To wszystko generuje dane, do których każdy z nas chciałby mieć dostęp zawsze i wszędzie.

Odpowiedzią jest chmura?

Tak, potrzebujesz miejsca gdzie będziesz wszystko magazynował. Jednak np. w firmie zamiast kupowania serwerów, możesz po prostu wykupić cluod jako usługę i wtedy nie martwisz się obsługą takiego rozwiązania.


Nie każdy wierzy w bezpieczeństwo takiego rozwiązania.

Jeśli np. korzystasz z Dropboxa, to nie są one bezpieczne. Ta chmura jest świetnym narzędziem do rozpowszechniania szkodliwego oprogramowania. Kiedy korzystasz z Younited to masz naszą gwarancję, ze niczego nie podglądamy i wszystko jest bezpieczne.

Obecnie problemem jest też to, że ludzie mają mnóstwo zdjęć, w różnych miejscach – na Facebooku, Picassie, czy Boxie. Trudno jest zarządzań tak rozproszonymi zasobami. W Younited wszystko możesz podpiąć pod jeden interfejs

Po rewelacjach Snowdena wielu ludzi zaczęło przywiązywać do prywatności coraz większą wagę. Czy jakaś agencja wywiadowcza zwracała się do Was z prośbę o udostepnienie bazy danych?

Jeśli masz na myśli NSA, to nie. W latach 90., kontaktowała się z nami pewna agencja wywiadowcza, która chciała uzyskać dostęp do naszych danych, ale odmówiliśmy im stanowczo. To był jedyny taki przypadek w historii firmy.

Reklama

W Europie mamy trochę inne standardy prawne niż za Oceanem. Upatrujesz w tym szansy dla naszych firm?

Uważam, że to bardzo dobrze, że afera PRISM wypłynęła na światło dzienne – dla wielu beztroskich ludzi był to kubeł zimnej wody wylany prosto w twarz. Okazało się, ze dwa absolutnie genialne wynalazki naszych czasów – Internet i technologie mobilne, są doskonałymi narzędziami do szpiegowania. Wiele osób ślepo wierzyło, że wykorzystują dane do spełniania swoich celów – namierzania terrorystów, bossów narkotykowych czy pornografii dziecięcej, a okazało się, ze prześwietlają praktycznie cały ruch w sieci.


Reklama

Ale przecież muszą to robić, aby wyłapać z niego komunikację, która może być zapowiedzią ataku terrorystycznego.

Nie. Absolutnie nie ma żadnej potrzeby do skanowania całego Internetu w tym celu. To jest po prostu nadużycie władzy.

Wyobraźmy sobie, że wrzucasz na jakiś serwis zdjęcia z wakacji na Kanarach. Myślisz sobie: co z tego, analitycy NSA będą mogli zobaczyć mnie w stroju kąpielowym, nie przeszkadza mi to… I wtedy wszystko jest ok. Jednak każda osoba ma pewne pliki, którymi nigdy nie chciałaby się podzielić z resztą świata.

Ale kiedy taki Snowden patrzyłby jak pływam w basenie to zdjęcie nie stałoby się w tym momencie publiczne.

To tylko kwestia czasu. Oni maja nawet na specjalne słowo w slangu „loveint” - love intelligence. Powszechną praktyką wśród analityków agencji wywiadowczych w USA jest namierzanie zwykłych użytkowników. Przeszukiwanie danych zgromadzonych na ich temat w archiwach NSA, które później w razie potrzeby można wykorzystać.

Myślisz, że ludzi którzy afiszują się ze swoją prywatnością na Facebooku to obchodzi?

Jeśli nie, to ich problem. Zwykle żałują dopiero po fakcie. Uważamy, że samo przechowywanie danych w jakimś tajnym miejscu jest naruszeniem praw człowieka, bo tylko patrzeć kiedy potencjalnie kompromitujące dane „przypadkiem” ujrzą światło dzienne.


Reklama

Mamy dowody na to, że NSA podsłuchiwało europejskich polityków podczas kluczowych rozmów, które powinny pozostać tajne. Czy są to terroryści? Czy kanclerz Merkel przesyła nagie zdjęcia dzieci przez Internet? Czy Cameron jest bossem narkotykowym? Ich działania mają przecież ogromny wpływ na życie Europejczyków.

Amerykanie wykorzystują te dane do umocnienia własnego przemysłu. Weźmy naszą firmę. Jeśli NSA może przeglądać mojej prezentacje czy arkusze kalkulacyjne, to te informacje mogą zostać przekazane konkurentom F-Secure zza Oceanu i wtedy nici z uczciwej konkurencji.

Ale już wcześniej wiedzieliśmy, że coś takiego istnieje – chociażby program Echelon, podsłuchujący rozmowy telefoniczne.

Czyli uważasz, że wszystko jest w porządku?

Nie, ale to wygląda jakbyśmy się nagle obudzili z jakiegoś snu i wszyscy zaczęli krzyczeć wniebogłosy.

Przed PRISM nie mieliśmy pojęcia o skali tego zjawiska. Dla Amerykanów 96% populacji to obcokrajowcy. Zobacz tylko jakie wielkie rysuje się tu pole do popisu.

Wiemy, ze agencje wywiadowcze wymieniają się między sobą danymi. NSA nie jest oczywiście jedyna na polu śledzenia obywateli. Każda agencja stanowi potencjalne źródło zagrożenia jeśli nadużywa swoich uprawnień. NSA jest najpotężniejszą z nich, ale dalej mamy jeszcze tzw. Porozumienie Pięciorga Oczu, w skład którego oprócz Stanów wchodzą jeszcze: Kanada, Wielka Brytania, Australia i Nowa Zelandia. Później jest jeszcze „9 oczy”, a jeszcze dalej „14”.


Podstawą ich działania jest właściwe w swoich założeniach przekonanie, że w Internecie funkcjonują przestępcy. Oczywiście agencje wywiadowcze muszą mieć specjalne narzędzia, których jednak powinny używać tylko kiedy maja mocne podejrzenia. Ale teraz przetrzymują dane na każdego i to zupełnie bez powodu. I wiemy, że były one już używane w celu komercyjnym, czyli po prostu sprzedawane.

Jednak widać, że Barack Obama podejmuje jakieś kroki w celu ograniczenia samowoli NSA. A przynajmniej sprawia wrażenie jakby podejmował.

Keith B. Alexander, szef NSA jest najpotężniejszym człowiekiem na Ziemi. Nie Obama. Alexander ma dostęp do zdecydowanie szerszej wiedzy. On pociąga za sznurki i dyryguje całą administracją zza kurtyny. Samodzielnie podejmuje decyzje, które są daleko poza jurysdykcją Obamy. Używa informacji nawet przeciwko swoim współpracownikom.

Co na to Obama?

Obama może o tym nie wiedzieć, ale raczej po prostu woli o tym nie wiedzieć. Ma wtedy łatwiej.

Politycy są trzymani nieco na dystans od tego bagienka NSA, tak aby mogli zachować czyste ręce. Oni sami wolą myśleć, że te całe zasoby informacyjne pojawiają się jakimś magicznym sposobem. W Europie jest trochę lepiej pod tym względem, bo rządzący nie dają tu dużej władzy agencjom wywiadowczym.


Wywiad został przeprowadzony podczas wizyty w Finlandii na zaproszenie F-Secure. Przeczytaj moje inne artykuły z Finlandii:

Klęska Nokii uratowała Finlandię

Wielki Brat już nie będzie przeglądał Twoich zdjęć – europejska odpowiedź na PRISM

Pokaż jakie są Twoje poglądy, a aplikacja powie Ci na kogo powinieneś zagłosować

Foto

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama