Temat motoryzacji pojawił się już dzisiaj przy okazji nowego projektu Audi (wykorzystanie rzeczywistości wirtualnej), ale na tym nie koniec. Napiszę j...
Temat motoryzacji pojawił się już dzisiaj przy okazji nowego projektu Audi (wykorzystanie rzeczywistości wirtualnej), ale na tym nie koniec. Napiszę jeszcze o sukcesie Toyoty i to w produkcie, który nie korzysta z nowinek IT - sam jest nowinką i to dużego kalibru. Mowa o modelu Mirai, sprzedawanym od ponad miesiąca samochodzie z napędem wodorowym. Padło już słowo sukces, lecz nie jestem do końca przekonany, czy faktycznie można mówić o takowym.
Kilka dni temu Toyota poinformowała, jak sprzedaje się model Mirai, konkretnie, jak wyglądają zamówienia w Japonii, gdzie samochód jest teraz dostępny. Pojawiła się liczba, pojawiły się słowa uznania w mediach. Streszcza je przywołany we wstępie sukces. Koncern zamierzał do końca roku 2015 sprzedać 400 sztuk Mirai, a tymczasem w ciągu pierwszego miesiąca spłynęły zamówienia na 1500 pojazdów. Trzeba przyznać, że szybko poradzili sobie z przeskoczeniem poprzeczki. Jednocześnie wypada jednak dodać, iż nie była ona zawieszona zbyt wysoko.
Liczba 400 pojazdów sprzedanych w ciągu roku nie była wynikiem, na który Toyota musiałaby bardzo mocno pracować. Jasne, mowa o samochodzie z całkowicie nowej bajki, relatywnie drogim (w Japonii ponad 60 tys. dolarów) i z nikłą infrastrukturą umożliwiającą tankowanie. Należało się jednak spodziewać, że ciekawskich nie zabraknie. I to nie tylko wśród klientów indywidualnych. Na tych ostatnich przypadło 40% sprzedanych samochodów, pozostałe 60% to zamówienia składane przez urzędników i firmy.
Trudno uwierzyć w to, że decydenci Toyoty i menedżerowie odpowiedzialni wcześniej za ten projekt nie spodziewali się, iż biznes będzie zainteresowany ich pojazdem i go kupi, nie wierzę w to, że nie trwały rozmowy z politykami, by zainteresowali się samochodem wodorowym i pokazali obywatelom, światu, że wodór to przyszłość. Te 400 sztuk, które miały być sprzedane do końca roku 2015 pewnie miało już zbyt przed wprowadzeniem pojazdu na rynek. Zdecydowano się jednak niżej zawiesić poprzeczkę bo to i bezpieczne i stwarza większe możliwości w przypadku późniejszych komunikatów - liczba 1500 wygląda teraz naprawdę dobrze.
Producent poinformował, że większość zamówień pochodzi z Tokio oraz prefektur położonych relatywnie blisko stolicy. I to nie dziwi - tam pewnie infrastruktura będzie się rozwijać najszybciej i posiadanie samochodu wodorowego stanie się sensowne. Tankowanie nie trwa długo (kilka minut), a zasięg wynosi ponad 450 km, więc osoba żyjąca w stolicy nie zostanie uziemiona na lokalnej drodze, którą od stacji wodorowej dzielą setki kilometrów. Przynajmniej nie powinno do tego dojść. W Tokio i okolicach infrastruktura będzie rozbudowywana, a to sprawi, że przybędzie klientów. Spadną ceny (pojazdu, użytkowania, tankowania), zacznie się coś dziać. W jakiej skali? Pewnie niewielkiej, do globalizacji projektu droga bardzo daleka. Nazwa Mirai oznacza jednak "przyszłość" - niekoniecznie tą najbliższą.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu