Felietony

Miejsce zdjęć jest w albumach, a nie na Facebooku

Krzysztof Wąsowski
Miejsce zdjęć jest w albumach, a nie na Facebooku
Reklama

Wkroczyłem już w ten wiek, kiedy większość moich znajomych (a może raczej powinienem powiedzieć znajomych z Facebooka) bierze śluby, płodzi dzieci i j...

Wkroczyłem już w ten wiek, kiedy większość moich znajomych (a może raczej powinienem powiedzieć znajomych z Facebooka) bierze śluby, płodzi dzieci i je rodzi. Cieszę się ich szczęściem – naprawdę! Jednak ilość zdjęć swoich dzieci jakie wrzucają na Facebooka powoli przekracza poziom słodkości, który jestem w stanie wytrzymać w ciągu godziny.

Reklama

I nie twierdzę, że jestem osamotniony w tym co czuję oglądając tę ilość słodkości. Dosyć niedawno odbyłem rozmowę z kilkoma moimi znajomymi (którzy jeszcze ich nie posiadają) na temat wrzucania zdjęć swoich dzieci na Facebooka i okazało się, że podobnie jak ja myśli trochę więcej osób (uff, bo myślałem, że ze mną coś jest nie tak). Wybawieniem dla ludzi takich jak ja ma być startup, który raz już gościł na łamach Antyweb, a konkretnie chodzi o Familio. Grzegorz swojego czasu już go opisywał, ja natomiast postanowiłem przeprowadzić wywiad z twórcami tegoż startupu.

Gwoli przypomnienia, Familio to prosta platforma, która umożliwia wymianę zdjęć między poszczególnymi członkami rodziny, czy znajomymi, przed którymi chcemy się pochwalić np. naszym małym brzdącem. Familio poza ustrzeżeniem mnie przed tonami zdjęć dzieci, ma za zadanie zabezpieczyć te zdjęcia, a rodzinom zapewnić odpowiednią prywatność.

Ostatnio miałem okazję porozmawiać z twórcą Familio czyli z Iftach Yair.

Przyznam szczerze, że jest dużo kontrowersji wokół dodawania zdjęć dzieci do Faceboka, mam tu na myśli różnych dewiantów. Czy Familio powstało właśnie z tego powodu?

I tak i nie. Od momentu kiedy założyłem konto na Facebooku wiedziałem, że to nie jest odpowiednie miejsce dla zdjęć dzieci. Rozumiem w zupełności rodziny i ludzi, którzy chcą pokazać jak ich pociechy rosną i jak stawiają pierwsze kroki. Z drugiej strony, momentami mam wrażenie, że ludzie trochę z tym przesadzają. Sam miałem kilku znajomych, którzy potrafili dziennie dodać 60 – 90 zdjęć na których było tylko ich dziecko. Wyobraź sobie, że momentami musiałem przewijać feed przez kilka minut, by dotrzeć do jakichś nie związanych z dziećmi informacji. Kocham moich przyjaciół, ale to trochę przesada.

Kolejnym aspektem, który spowodował, że powstało Familio było to, że Facebook nie pokazuje wszystkich zdjęć, które wrzuca się do niego. Moja mama osobiście uwielbia oglądać zdjęcia moich dzieciaków, ale nawet jeżeli mam ją w znajomych na FB to i tak zobaczy zaledwie 20 % zdjęć, które dodałem w swoim newsfeedzie. To wina tego jak Facebook jest zbudowany i tego na co pozwala feed.

Pamiętajmy także o tym, ze wielu ludzi ucieka z Facebooka, gdyż obnaża on zbyt wiele informacji o nich. Dlatego szukają oni jakichś alternatyw takich jak Pear czy Couple, które pozwalają na większą intymność w ich relacjach.

Trzeba przyznać, że twór, którym teraz jest Facebook to tak naprawdę jedno wielkie publiczne miejsce, gdzie każdy może każdego obejrzeć z każdej strony. Doszliśmy do tego, że działy HR przeglądają profile pracowników podczas procesu rekrutacji.

Reklama

Osobiście, momentami na Facebooku czuję się jak bym był nago w jakimś miejscu publicznym.

No właśnie! Wielu ludzi czuje to samo, a pomimo tego są na Facebooku - można to tłumaczyć zjawiskiem FOMO. Wszystko co robią na Facebooku, robią świadomie, jednak odbiega to od tego co chcą tak naprawdę czuć, czyli pewności i bezpieczeństwa, które mają w domu. Bo kiedy jest się w domu przy swojej rodzinie, człowiek czuje się bezpiecznie, pewnie, relaksuje się i nie martwi się o to co powie. Ja osobiście gdy dodaję cokolwiek na FB sprawdzam trzy razy czy nie zrobiłem jakiegoś błędu ortograficznego/literówki i czy to co pisze ma sens. Wiem, że nie każdy robi tak jak ja, ale wielu użytkowników jest podobnych do mnie.

Bo wszystko co pojawi się raz na Facebooku czy ogólnie w Internecie, już tam pozostaje i każdy może to zobaczyć. My, dzięki Familio chcieliśmy stworzyć dla ludzi normalne prywatne miejsce, gdzie mogą podzielić się zdjęciami ze swoją rodziną czy znajomymi bez strachu o to co ktoś sobie pomyśli. Postawiliśmy przede wszystkim na komfort psychiczny użytkowników.

Reklama

Więc tak naprawdę jaki problem Familio rozwiązuje?

Gdy nie było Familio ludzie zazwyczaj wrzucali zdjęcia dzieci czy z wakacji na Facebooka lub przesyłali je sobie mailem. Moja siostra wysyłała mi bardzo często zdjęcia pocztą e-mailową. Jednak problem z nią (z e-mailem) polega na tym, że po pewnym czasie ciężko było znaleźć którekolwiek ze zdjęć, bo w skrzynce odbiorczej miałem ponad setkę wiadomości od mojej siostry, a 90% z nich było ze zdjęciami. Nawet jak się udało znaleźć ten właściwy e-mail to po kliknięciu „odpowiedz” moja wiadomość szła np. do mojej siostry i dziesięciu jej koleżanek, które dodała do adresatów. Familio to po prostu miejsce, a może raczej album rodzinny, do którego możemy dodawać zdjęcia i dzielić się nimi mając pewność, że zobaczą go tylko osoby, którym damy do tego dostęp. Plusem naszego rozwiązania jest to, że działa ono cross platformowo. Każda rodzina jest inna, są bardziej i mniej zaawansowani technologicznie członkowie. Jedni wolą korzystać z desktopów, inni z aplikacji w smartfonie, a jeszcze inni z tabletu. Familio działa na wszystkich platformach komputerowych jak i systemowych.

Jakie największe wyzwanie mieliście przed sobą tworząc Familio?

Oczywiście największym wyzwaniem było przekonanie ludzi do naszej platformy. Brzmi to dziwnie po tym co powiedziałem wcześniej. Ale fakt jest taki, że z jednej strony ludzie chcą odejść od Facebooka i nie chcą się tam dzielić zdjęciami, a z drugiej dodają je, bo chcą się pochwalić dziećmi, majątkiem etc. To trudno wytłumaczyć. Od początku stwierdziliśmy, że walka z Facebookiem i Gmailem to przegrana bitwa.

Doszliśmy więc do wniosku, że lepiej stworzyć platformę w chmurze, a do niej doprowadzić użytkowników poprzez aplikacje mobilne (iOS i Android) or

az aplikacje w przeglądarkach (Firefox i Chrome). Bezpośrednio z nich użytkownicy mogą kliknąć love (odpowiednik lubię to) gdy tylko pojawi się powiadomienie, że któryś z członków rodziny dodał nowe zdjęcie. Wszyscy członkowie rodziny czują, że wiąże ich niewidzialna nić, którą jest Familio.

 

Jak długo pracujecie nad Familio?

W tym miesiącu minie rok odkąd zaczęliśmy. Tak naprawdę przez ostatnio rok stworzyliśmy podstawę w chmurze, a dopiero kilka miesięcy temu wpadliśmy na pomysł stworzenia cross platformowej aplikacji. Cały czas czujemy się, jak byśmy byli w fazie beta, a nie w fazie gotowego produktu. Jednak jesteśmy nastawieni na sukces i otwarci na opinie i nowych użytkowników.

Reklama

W dobie mediów społecznościowych trzeba zauważyć to, że nowo powstające portale wchodzą w pewną specjalizację. Twitter służy do dzielenia się krótkimi wiadomościami, Linkedin do tworzenia wirtualnego CV i szukania pracy, Facebook do kontaktu ze znajomymi. Tak naprawdę nie ma portalu, który integrowałby rodzinę. Teoretycznie robi to Facebook, ale w bardzo sztuczny sposób, który narusza prywatność rodzin, które na nim się zarejestrowały.

To ma jakiś sens. Moja mama na przykład nie ma konta na Facebooku, ale już opanowała smartfona.

Pomyśl sobie, że wysyłasz jej zdjęcia, które tylko ona może obejrzeć. Nie musisz dodawać ich do Facebooka, w którym ona nie ma konta. Oczywiście możesz jej wysłać mailem, ale po pewnym czasie zapomni o nich, a później nie będzie mogła ich znaleźć (i to nie z powodu problemów z pamięcią). Familio to taka szkatułka ze skarbami, którymi są zdjęcia dzieci i wnuków. Serio, zapytaj swojej mamy a powie Ci, że gdy ogląda Twoje zdjęcia z dzieciństwa to w sercu ją ściska. Nasz startup to miejsce, do którego można wracać zawsze i wszędzie (tylko trzeba mieć internet).

Możecie się pochwalić jakimiś liczbami?

Tak, w tym momencie mamy nieco ponad 10k zarejestrowanych i co najważniejsze BARDZO aktywnych użytkowników. Dziennie każdy użytkownik spędza mniej więcej 12 minut na korzystaniu z naszej aplikacji. Dodatkowo każdy użytkownik dziennie przegląda od sześciu do dziewięciu stron ze zdjęciami w Familio.

Duży macie zespół?

Malutki, jest jeszcze mój serdeczny przyjaciel i wspólnik, który ma na imię Iftach. Obaj pochodzimy z Izraela, a to imię jest bardzo bardzo rzadkie. Wyobraź sobie teraz sytuację gdy obaj wchodzimy na spotkanie i obaj witamy się: Cześć mam na imię Iftach! Wszyscy zazwyczaj patrzą ze zdziwieniem ;)

Ciekawe imię, skąd się wzięło?

Jak większość imion izraelskich z Biblii. A wracając do tematu to poza dwoma Iftachami jest jeszcze jeden web developer i jeden developer mobilny. Jak już mówiłem, mamy mały zespół ;)


Jesteście pod skrzydłami funduszu Vool Ventures, jak ich oceniasz?

Vool Ventures to micro fundusz, coś jak BetaWorks z Nowego Jorku. Fajnie, że zajmują się dwoma rzeczami. Po pierwsze inwestują tak jak normalne VC w startupy we wczesnej fazie rozwoju i inkubują ich pomysły, pozwalając się im rozwinąć. Dalej w następnych fazach rozwoju pomagają dzięki swoim zasobom ludzkim.

Tak to przynajmniej działa w Izraelu. Małe fundusze mają szansę, bo istnieje tu wiele małych startupów, na które duże VC z milionami na koncie nie zwrócą w ogóle uwagi. Duże zasobne VC inwestują dopiero gdy startup zaistnieje na rynku i przynosi dochody.

Jakie będą Wasze następne kroki?

Musimy rozbudować kilka dodatków i planujemy w najbliższym czasie podjąć współpracę z naszymi partnerami, o których jeszcze nie mogę mówić. Teraz stawiamy mocno na user experience i w tym kierunku chcemy rozwijać swój produkt. Chcemy by użytkownicy nie czuli się zagubieni podczas korzystania z naszego produktu.

Masz jakiś złoty środek na osiągnięcie sukcesu? Co przekazałbyś sobie samemu w dniu startu pracy nad Familio gdybyś miał okazję? 

Powiedział bym: idź do normalnej pracy! (hehhe) A na poważnie, rób to co kochasz! Ważną rzeczą jest też dbałość o szczegóły i nie zajmowanie się pięcioma rzeczami na raz. Bo nigdy nic nie będzie zrobione w stu procentach. Trzeba wyznaczyć sobie małe kamienie milowe i je osiągać, krok po kroku. Tylko tyle wystarczy by osiągnąć sukces.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama