Polska

Jeszcze chwila, a i politycy będą youtuberami

Jakub Szczęsny

Człowiek, bloger, maszyna do pisania. Społeczny as...

Reklama

Dobry wieczór. Żyjemy jeszcze niemałą aferką, którą wraz z Prezydentem zafundował nam Łukasz Jakóbiak. Kulisy wydarzeń wokół tego YouTubera wskazują, ...

Dobry wieczór. Żyjemy jeszcze niemałą aferką, którą wraz z Prezydentem zafundował nam Łukasz Jakóbiak. Kulisy wydarzeń wokół tego YouTubera wskazują, iż akcja z Bronisławem Komorowskim była ustawką i nie wyszłaby, gdyby nie lekkomyślność prowadzącego cykl wideo w popularnym serwisie społecznościowym. Grzegorz Marczak pisał o rewolucji w sensie ogólnym, między innymi my pisaliśmy o aferze w wymiarze jednostkowym. Stańmy pośrodku ostatnich wydarzeń i pomyślmy inaczej - to czas, w którym politycy zaczną wchodzić i w to medium, a wywiad Jakóbiaka potraktujmy jako intencjonalny bądź nie pilotaż.

Reklama

Pochylmy się nad sprawą Prezydenta i Łukasza Jakóbiaka

Oczywiście z pominięciem całej afery. Nie jestem człowiekiem, który lubi stawiać przed murem "winowajców" i pastwić się nad nimi. Jeżeli Jakóbiak rzeczywiście ustawił się z Prezydentem na ten wywiad i nie wysłał zaproszeń do innych polityków biorących udział w wyborach prezydenckich, to popełnił jeden błąd - skłamał, że zaproszenia wysyłał. To było oczywiście do sprawdzenia, sztaby wyborcze zareagowały bardzo szybko i fala krytyki ruszyła z samego wierzchołka góry i z impetem trafiła Łukasza. A to, że się ustawił - cóż... jego prawo. Mnie nie interesuje co kto komu dał, ile za to wziął i ile za to chce.


Wracamy do Łukasza i Bronisława Komorowskiego. Temat przewodni - polityka. Inaczej być nie mogło, gdy gości się głowę państwa, prawda? Z jednej strony Pan Prezydent chce się pokazać jako całkiem zwyczajny człowiek - z tą różnicą, iż zasiada w Belwederze i decyduje o ważnych dla Polski sprawach. Z drugiej jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to świetny element kampanii prezydenckiej. I chyba mało kto nie zgodzi się z moim stwierdzeniem. Trudno by nie wiązać takiego przedsięwzięcia z wyborami, wszak te czają się tuż za rogiem, a każda okazja do przekonania do siebie obywateli jest dobra.

No, dobra. I co z tego?

Ano to z tego, że YouTube dopiero niedawno doszedł do głosu. Sukcesy Wardęgi, Łukasza Jakóbiaka, innych YouTuberów pokazały, jakie się oczekiwania Internautów. A ci, oprócz tego, że czytają, to chcą też oglądać. Internet daje wolność w oglądaniu treści - konsumujemy to, co chcemy, kiedy chcemy i gdzie chcemy. To ostatnie jest bodaj najważniejsze. Telewizja to już nie zaplanowana przez nadawcę, stojąca w salonie tuba. YouTube to prawdziwa telewizja nowej generacji i robi dokładnie to samo ze "starą" telewizją, co blogi i portale zrobiły z analogowymi odpowiednikami. Kanał może mieć każdy. Koszt wejścia w tworzenie własnego wideo jest nieporównywalnie mniejszy, niż w przypadku zwykłej telewizji.


Mamy już polityków, którzy aktywnie blogują. Dla nich to już najzupełniej normalny przejaw aktywności - regularnie komentują wydarzenia z kraju, atakują konkurentów i przemycają własne racje. Mają grono oddanych czytelników. Wychodzi im to czasem lepiej, czasem gorzej. Nie mam w tej sferze własnych faworytów, niejednokrotnie podkreślałem na Antywebie przy okazji innych longformów, że mnie najzwyczajniej w świecie polityka nie interesuje i staram się od niej trzymać z daleka, o ile mogę. Głęboko zastanawiam się także nad tym, czy w ogóle mam głosować w wyborach prezydenckich, skoro żadnego obecnego kandydata nie widziałbym jako "swojego" przedstawiciela. Zapewne zostanę w zgodzie z samym sobą i od głosu się wstrzymam - nie z lenistwa, ale z szacunku do samego siebie.

Pomówmy o kosztach prowadzenia aktywności w YouTube. Skoro prowadzeniem kanałów zajmują się amatorzy, to znaczy, że wielkich nakładów nie trzeba wkładać w stworzenie materiału wideo. Gdyby tworzenie filmów w tym serwisie było niemożebnie drogie, zapewne nie zobaczylibyście także AntywebTV, Wardęga nie osiągnąłby takiego sukcesu, a Mietczyński nie udawałby kompletnie zjaranego i nie robiłby streszczeń książek (żeby nie było, Mietczyńskiego lubię). Prosto i szybko zamknęliśmy kwestię kosztów.

Reklama

Trafiamy do odbiorcy

Odbiorcami YouTube są głównie młodzi ludzie, także i ci na granicy pełnoletności. Poglądami niedojrzali, bardzo niezdecydowani, kierujący się emocjami. W nowych mediach emocjami można grać naprawdę porządnie - rzekłbym, że przeważnie sprzedaje się nie samą ideę, ale właśnie emocje. A któż jest na to podatny bardziej, niż młodzi ludzie? Skąd Korwin-Mikke wziął tak aktywny, młody elektorat?

Z emocji.

Młodzi są niesamowicie sfrustrowani tym, co się dzieje. Dla nich to, co dzieje się w rządzie to festiwal pierdzenia w stołki przez leśnych dziadów, którzy zamiast zajmować się naprawdę poważnymi sprawami, pilnują, żeby im się kieszeń nie urwała. Daleki jestem od osądów, czy tak jest, czy nie. Wiem, że polityka stwarza bardzo dobre perspektywy do "nachapania się". Tam, gdzie jest władza, tam także są układy oraz pieniądze.

Reklama


Korwin natomiast atakuje zewsząd - z Internetu, czasem z YouTube, z bloga i z bardzo kontrowersyjnych zachowań, szeroko komentowanych zresztą przez media. Robi wokół siebie niewiarygodnie dużo szumu. A to kogoś spoliczkuje, bo obiecał, a to prześpi się w Parlamencie Europejskim - obiecał. Młodym to się podoba. Obiecał "rozpieprzyć" Unię Europejską, elektoratowi to w smak.

I o ile trudno mi jest wyobrazić sobie Jarosława Kaczyńskiego posiadającego własny kanał na YouTube, zupełnie nie widzę w nim Macierewicza, Tuska, Gronkiewicz-Waltz oraz Millera, to wśród polityków mam swoje typy na nadchodzących, aktywnych YouTuberów. Sikorski, Korwin, Palikot, Kidawa-Jabłońska oraz Niklewicz. Ci politycy nie tylko mają potencjał, by podbić YouTube w swojej kategorii, ale także i pewne doświadczenie - wszak już wcześniej bardzo mocno angażowali się w działalność w Internecie.

Polityk sztuczny i autentyczny

Ktoś zaraz powie, że w zestawieniu z pierwszym porównaniem napisałem prawdę, a w drugim walnąłem oksymoronem. I coś w tym jest. W redakcyjnej rozmowie z Pawłem Winiarskim odpowiedzialnym za nasze materiały wideo doszliśmy do punktu, w którym polityk może zostać odebrany za nieautentycznego - jakby żywcem wyjętego ze spotu i "mało życiowego". Ludzie od "wyzwoleńczego" charakteru spotów zapewne chcieliby się uwolnić. Polityk ukazywany jako "ten, który się zna najlepiej", a reszta albo czyha na kasę, albo jest nieudolna to scenariusz, który zamiast zachęcać, tylko irytuje. To, jak bardzo spada frekwencja na wyborach jest znamiennym przykładem, że ludzie są zmęczeni polityką i mają ją kompletnie gdzieś.

Dlatego jeśli już politycy wejdą w wideoblogi, utrzymają się ci, którzy będą najbardziej wiarygodni, umiejętnie wykorzystają to medium i zainteresują odbiorców. I co najważniejsze, będą stronić od tego, co możemy znaleźć w ustawionych przez media rozmowach zaproszonych gości, gdzie nie liczy się konstruktywna debata, ale sieczka i igrzyska.

Reklama

Mam jednak pewne obawy


Załóżmy już, że mamy wśród polityków youtuberów, prowadzą sobie własne kanały i stanowią one poważne pole do działań kampanijnych. Pewne zabiegi stosowane są od dawien dawna i wygląda na to, że ludzie, mimo iż zdają sobie sprawę z pewnych celowych działań polityków (czy też sztabów), to dają się na nie łapać. Z tego powodu politycy zamiast podejść do takich mediów nieco inaczej, będą robić w ich ramach to samo, co robią w innych. YouTube nie stanie się tym samym dla nich katalizatorem dla wprowadzenia nowej jakości prowadzenia kampanii, lecz przedłużeniem obecnych form docierania do elektoratu - bez jakichkolwiek modyfikacji.

YouTube to nie tylko szansa dla polityków

Jeżeli już ktoś na to nie wpadł, to już za moment na to wpadnie. Co byście powiedzieli na kanał specjalizujący się w zapraszaniu polityków do "studia", prowadzeniu debat i komentujący ostatnie wydarzenia w polityce? Wideoblogować można o wszystkim - w Internecie liczy się przede wszystkim pomysł. Pomocne, ale niekonieczne w tym przedsięwzięciu są pieniądze. Możliwości dla pomysłowych i przedsiębiorczych jest niesamowicie wiele, a YouTube to bardzo dobry nośnik dla ciekawych idei. Chwila, ale przecież takie kanały na YouTube już są. Politycy pojawiają się w Kanapie, abstrahuję w tym momencie od tego, jaką opcję preferuje jego właściciel. Chodzi mi jedynie o sam fakt pokazania Wam, że takie coś jest i mam szczerą nadzieję, że będzie podobnych kanałów więcej.

I można się spierać na temat tego, co obecnie dzieje się z nowymi mediami, czy jest to rewolucja, czy też nie. Nowe media ewoluują, to jest pewne - wskazałem to zresztą wyżej w zestawieniu "starych" z tymi unowocześnionymi.

Grafika: 1, 2, 3, 4

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama