Felietony

Xbox Cloud Gaming na Mac. Czy szybki Internet wystarczy do zrobienia z komputera od Apple maszyny gamingowej?

Patryk Koncewicz
Xbox Cloud Gaming na Mac. Czy szybki Internet wystarczy do zrobienia z komputera od Apple maszyny gamingowej?
7

Na komputerze od Apple nie można grać? Bzdura! Można, ale trzeba liczyć się z pewnymi kompromisami

Mawiają, że komputery od Apple nie są stworzone do grania. Cóż, nie ma co ukrywać, że sporo w tym prawdy. Sprzęty z logiem nadgryzionego jabłka to świetne narzędzia do pracy kreatywnej, ale nie można od nich oczekiwać szczególnych wrażeń gamingowych, chyba że wystarczą Wam proste tytuły mobilne z Apple Arcade. Technologia istnieje jednak w celu przełamywania ograniczeń. Granie w chmurze powstało właśnie po to, aby posiadacze słabszych sprzętów także mogli cieszyć się najnowszymi produkcjami. Nie posiadam potężnego PC, ale mam za to konto Microsoft z subskrypcją Game Pass, która otwiera dostęp do usługi Cloud Gaming. Sprawdziłem, jak sprawdza się na Maku.

Granie na jabłku jest możliwe

Zanim przejdziemy do właściwej części tekstu, zacznijmy od kilku istotnych szczegółów. Xbox Cloud Gaming na Mac działa tylko i wyłącznie w przeglądarce (pod tym adresem). Ze względu na ograniczenia Apple Microsoft nie może udostępniać usługi strumieniowania gier przez dedykowaną aplikację. No właśnie – strumieniowanie. Cała magia polega na uruchomieniu gry na konsoli Xbox Series X, a następnie przesłania rozgrywki w chmurze do przeglądarki użytkownika. Wymaga to oczywiście stabilnego i szybkiego połączenia z siecią (co najmniej 10 Mb/s) oraz podłączenia zewnętrznego kontrolera. Niestety granie przy pomocy myszy i klawiatury nie wchodzi w grę, dlatego niezbędne jest zaopatrzenie się w pad od Xboxa lub PlayStation.

Do grania wymagany jest Xbox Game Pass Ultimate (okres próbny można wykupić za 4 zł), oferując dostęp do ponad 100 gier, choć warto zaznaczyć, że oferta przeznaczona do grania w chmurze jest znacznie uboższa, niż w przypadku klasycznego Game Pass’a.

Połączyłem MacBooka Air z procesorem M1 do WiFi z osiągami lekko przekraczającymi 300 Mb/s i skonfigurowałem kontroler. Wcześniej testowałem już GeForce Now i Stadię otrzymując całkiem przyzwoite wyniki. Czy usługa od Microsoftu okazała się lepsza?

Stabilnie, ale brzydko

Grając w chmurze musimy liczyć się z kilkoma kompromisami. Przede wszystkim kompresja jakości. Nie ma co oczekiwać wrażeń identycznych do bezpośredniego grania na konsoli. Streamując rozgrywkę z chmury nawet przy stabilnym połączeniu musimy liczyć się ze spadkami wydajności. Wyklucza to więc poważne granie w tytuły online, dlatego też wszystkie gry wybierałem pod kątem kampanii dla jednego gracza.

Na pierwszy ogień poszedł Battlefield V. W shooterze od EA DICE wiele się dzieje, a grafika mimo upływu lat wciąż potrafi cieszyć oko. W przypadku grania w chmurze od Microsoft nie ma możliwości dostosowania ustawień graficznych, a usługa bardziej stawia na stabilność niż doznania wizualne. Gra w zasadzie przez większość czasu utrzymywała się w przedziale 50-60 klatek na sekundę. Podczas bardziej dynamicznych strzelanin, zwłaszcza w gdy dochodzi do destrukcji otoczenia, klatki spadają nieco poniżej 50, ale do takich sytuacji dochodziło bardzo rzadko.

Niestety kosztem stabilności jest spadek jakości wyświetlanego obrazu. Zazwyczaj objawiało się to chwilowym rozmyciem, a gra zaczynała wtedy przypominać film na YouTube w 480p. Zadbałem o to, aby nic nie zakłócało połączenia, jednak usterki były zauważalnie większe niż w przypadku konkurencyjnych platform. W naprawdę skrajnych momentach wyświetlany obraz przypominał dzieła ekspresjonistów, tak jak na zrzucie ekranu załączonym poniżej. Na szczęście są to rzadkie przypadki.

Nie zaobserwowałem jednak znacznych opóźnień w sterowaniu, zatem można uznać, że rozgrywka jest akceptowalna, ale daleka od ideału. Sprawdziłem więc, jak Cloud Gaming spisuje się w nieco spokojniejszych tytułach.

W Assassin’s Creed sporą część czasu przeznaczamy na leniwe eksplorowanie. Przy takiej formie rozgrywki granie chmurze spisuje się znacznie lepiej. Ogrywany przeze mnie Origins utrzymywał stabilne 60 klatek znacznie lepiej niż Battlefield. Rzadziej dochodziło także do zakłóceń graficznych, a nawet jeśli występowały, to nie przeszkadzały w rozgrywce. Muszę jednak zaznaczyć, że ten sam tytuł uruchomiony w ramach abonamentu Ubisoft+ przy pomocy Stadii prezentował się znacznie lepiej.

Origins w Xbox Cloud Gaming przywodzi na myśl najwyżej średnie ustawienia graficzne więc jeśli jesteś przyzwyczajony do wrażeń z gamingowych PC lub choćby konsol, to możesz skrzywić się przy pierwszy kontakcie. Pamiętajmy jednak, że na tym etapie rozwoju jest to alternatywa grania, zatem jeśli przymkniemy na to oko, to można w całkiem komfortowych warunkach ukończyć wątek fabularny bez posiadania specjalnego sprzętu.

Rejestrując się w usłudze Microsoftu miałem nadzieje na uruchomienie Age of Empires IV na Mac. Niestety tak jak już wspomniałem, Xbox Cloud Gaming w wersji beta jest mocno okrojony w stosunku do pełnoprawnej wersji Game Pass i brakuje sporej ilości tytułów. W bazie znalazły się jednak inne gry strategiczne, takie jak polski Frostpunk. To właśnie w takich pozycjach streaming spisuje się najlepiej.

W grach strategicznych precyzja i doznania graficzne schodzą na drugi plan. Przy takich tytułach jak Frostpunk można przełknąć spadki jakości pod warunkiem optymalnej ilości FPS-ów.

Te zaś oscylowały w granicach 40-50, pozwalając na względnie wygodne nawigowanie po mapie i wystarczająco płynne wykonywanie czynności. Jedynym mankamentem jest gra na padzie, ale i do tego można przyzwyczaić się po kilku chwilach. Nie występują na szczęście opóźnienia w reakcji na klikane przyciski.

Da się, ale nie bez kompromisów

Sprawdziłem Xbox Cloud Gaming jeszcze w kilku innych tytułach różnych gatunków i w zasadzie wnioski są te same. Największym mankamentem grania w chmurze są irytujące kwestie pogarszającej się grafiki, która w niektórych sytuacjach potrafi zamienić grę w pastelowy obraz. Nie dzieje się to jednak nader często, więc można to przełknąć przy odrobinie cierpliwości. Trzeba jednak zaznaczyć, że jeśli wymagasz głównie wrażeń wizualnych to od Cloud Gaming na Mac trzymaj się z dala. Gry prezentują się akceptowalnie, ale do słowna „ładnie” nieco im brakuje.

Źródło: Microsoft

Z pewnością na plus fakt, że ani razu nie doznałem przydługich lagów lub błędów uniemożliwiających rozgrywkę. Okazjonalne spadki wydajności szybko się naprawiają, a nieco lepszy efekt można uzyskać dzięki połączeniu przewodowym. Dla niedzielnego gracza, który może wygospodarować zaledwie kilka godzin w tygodniu i nie wymaga oszałamiającej grafiki, a jedynie poznania fabularnych walorów danego tytułu, będzie to rozwiązanie wystarczające. W każdym innym przypadku granie w chmurze na Maku trzeba traktować jako protezę i doraźne lekarstwo. Nie ma bowiem mowy o graniu online, bo wtedy nawet delikatne spadki wydajności mogą przesądzić o zwycięstwie. W grach fabularnych – zwłaszcza w tych bardziej statycznych – spisuje się zaś znacznie lepiej.

Największym plusem jest jednak brak konieczności inwestowania w dodatkowy sprzęt. Wystarczy uruchomić przeglądarkę, zalogować się i wybrać tytuł. Jeszcze kilka lat temu uruchomienie najnowszego Battlefielda na Maku było nierealne. Wierzę więc, że w przyszłości – przy bardziej zaawansowanej infrastrukturze – granie w chmurze będzie mogło śmiało konkurować z odczuciami z konsol i PC.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu