Z wyglądu przypominają miniaturowe wersje Tessaracta z filmów Marvela. Podobnie jak on miały pewien potencjał, żeby zmienić świat... na gorsze. Na szczęście kostki Heisenberga nie zmieniły wyniku II Wojny Światowej. Ale ich histora wraz z kapitulacją III Rzeszy się nie skończyła.
Wyglądają jak rekwizyty z filmów Marvela, miały dać Hitlerowi broń atomową

W amerykańskich laboratoriach, muzeach, a nawet w prywatnych kolekcjach przechowywanych jest w sumie 10 niewielkich, ale nadzwyczaj ciężkich kostek. Każda z nich ma boki o długości nieco ponad 5 cm i waży 2,5 kg. Materiał, z którego je zrobiono to naturalny uran, a pochodzą najprawdopodobniej z prototypowego reaktora atomowego budowanego przez III Rzeszą.
Atom III Rzeszy
Program atomowy III Rzeszy to temat obrosły wieloma legendami, najczęściej przeceniającymi stan zaawansowania prac prowadzonych przez Nazistów. W porównaniu do innych projektów, które można by określić hitlerowskim pojęciem Wunderwaffe, prowadzony był zaskakująco skromnymi środkami, a efekty prac miały znaczenie naukowe, ale na pewno nie militarne. Do tego Alianci swoimi akcjami uniemożliwiającymi III Rzeszy produkcję ciężkiej wody w Norwegii spowalniali go jeszcze bardziej.
Prace doświadczalne niemieckich naukowców, wśród których główne skrzypce grał Kurt Diebner i Werner Heisenberg, były prowadzone głównie w Lipsku, Berlinie oraz Gottow. Jednak w wyniku nasilających się bombardowań niemieckich miast część z nich przeniesiono pod koniec wojny do niewielkiej miejscowości Haigerloch.
Do wykutej w skale obszernej piwnicy po ziemniakach i piwie, ukrytej pod zbudowanym na wysokiej skale kościołem, przeniesiono berliński reaktor badawczy, którego głównym elementem były właśnie wspomniane kostki. Były przymocowane do aluminiowych przewodów i zanurzane w zbiorniku wypełnionym ciężką wodą. W sumie w urządzeniu używano zespołu 664 takich kostek, rozmieszczonych na 78 przewodach.
Nie wnikając w szczegóły, które są tematem godnym osobnego artykułu, reaktor nie osiągnął stanu krytycznego, inaczej mówiąc, nie udało się doprowadzić do samopodtrzymującej się reakcja łańcuchowej. Niemcy mieli za mało ciężkiej wody i uranu, późniejsze obliczenia wykazały, że cały reaktor musiałaby być około półtora raza większy.
Kostki Heisenberga
Ostatnie testy przeprowadzono w marcu 1945 r. kiedy to wojska amerykańskie przekroczyły Ren. Niemcy próbowali nie dopuścić, żeby ich prace i materiały wpadły w ręce Aliantów. Kostki zakopano w polach, ciężką wodę ukryto w młynie, „zaopiekowano” się też dokumentacją naukową. Dalsza historia wygląda dość typowo, naukowcy wpadli w ręce Amerykanów i za możliwość kontynuacji badań pod ich skrzydłami oddali wszystko w ręce zwycięzców.
Prawie wszystkie znajdujące się w Haigerloch kostki zostały odkopane i skonfiskowane. Przejęto też około 400 kostek w Gottow oraz prawdopodobnie 200 szt. w innych miejscach. Później jednak ślad po nich się urywa. Materiały nie zostały zaewidencjonowane i nie wiadomo jaka ilość trafiła do amerykańskich zakładów przetwarzania uranu. Wiele wskazuje na to, że część trafiła do prywatnych osób jako trofea wojenne.
Nie spożywać!
Zapewne część z Was zastanawia się teraz, jakim cudem kilkanaście 2,5 kg kostek uranu nie wywołało przez tyle lat żadnej afery, na przykład w wyniku śmierci właścicieli spowodowanej chorobą popromienną. Odpowiedź jest prozaiczna, uran naturalny w ponad 99% składa się z bardzo słabo promieniotwórczego Uranu 238. Kostki nie są specjalnie groźne dla zdrowia, o ile nie będziecie się do nich przytulać, ciąć czy jeść. Uran naturalny jest groźny ze względu na swoją toksyczność, a nie promieniowanie.
Sprawdzić pochodzenie
Obecnie trwają prace nad ostateczną weryfikacją pochodzenia kostek. Z powierzchni trzech z nich pobrano próbki powłok ochronnych, mających zapobiegać utlenianiu uranu. Z dokumentacji wiadomo, że niemieckie ośrodki stosowały odmienne zabezpieczenia. Grupa kierowana przez Diebnera stosowała środek bazujący na styrenie, grupa Heisenberga powłoki cyjankowe. Wyniki wskazują, że wśród istniejących egzemplarzy są kostki z obu ośrodków.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu