VOD

Czy to polskie "House of Cards"? Oceniamy serial "Wotum nieufności"

Konrad Kozłowski
Czy to polskie "House of Cards"? Oceniamy serial "Wotum nieufności"
0

Serial “Wotum nieufności” to najnowsza produkcja Polsat Box Go, która debiutuje w ten piątek. Fabuła bazuje na książce Remigiusza Mroza i zabiera nas za kulisy polskiej polityki. Czy doczekaliśmy się polskiej wersji “House of Cards”?

“Wotum nieufności” to książka z 2017 roku i nawet na okładce znajdziemy dopisek “polskie House of Cards”. Z jednej strony to mocne działanie marketingowe, które może zachęcić sporą część osób, bo tytuł Netfliksa zyskał ogromną popularność, ale reklamowanie jakiegokolwiek materiału bezpośrednim porównaniem do czegoś innego nie zawsze przynosi właściwy rezultat. Czyżby książka nie potrafiła obronić się sama? Nie bez przyczyny na samym początku tego tekstu poruszam ten wątek, ponieważ pierwszy odcinek “Wotum nieufności” na każdym kroku zdradza, jak bardzo chciałby być polską wersją hitu z Kevinem Spacey. Objawia się to zbliżoną fabułą, podobną realizacją zdjęć oraz inspirowaną ścieżką muzyczną Jeffa Beala muzyką rozbrzmiewającą w tle.

O kim i o czym opowiada serial Wotum nieufności?

W centrum wydarzeń serialu znajduje się Daria Seyda (Katarzyna Dąbrowska) - aktualna marszałek sejmu, której prawdopodobnie przyjdzie zastąpić urzędującego prezydenta. Ten zrzeknie się urzędu ze względu na stan zdrowia, ale cały proces wcale nie przebiegnie tak gładko, jak mogłaby na to liczyć Seyda. Co więcej, w tle rozgrywa się więcej spraw, niż pani marszałek mogłaby sądzić, co od razu pokazuje ją w bardzo dziwnym świetle - dla premiera partii rządzącej jest idealną kandydatką także w kolejnych wyborach, ale jednocześnie trzymana jest na dystans i nie jest świadoma najważniejszych wydarzeń pomiędzy partiami i nie tylko. Co więcej, na głowie ma własne problemy, ponieważ jej mąż i córka nie mieszkają w Warszawie, więc utrzymuje z nimi zdalny kontakt, co utrudnia zacieśnienie relacji.

Największym problemem może być jednak coś innego - gdy ją poznajemy, Seyda budzi się w podwarszawskim motelu nie pamiętając jak się tam znalazła. Z jakiegoś powodu nie jest w stanie przypomnieć sobie poprzednich 10 godzin z jej życia, więc będzie to nad nią ciążyć przez resztę historii. Współpracujący z nią Hubert Korodecki (Leszek Lichota) będzie starał się poznać prawdę, ale ktoś skrupulatnie zacierał ślady. Aktor nie wykracza raczej poza to, co pokazał w innych serialach, lecz jego rola może okazać się później nieco istotniejsza i wtedy przyjdzie czas na właściwą ocenę występu.

Ile jest polityki w polskim serialu politycznym?

Jednocześnie śledzimy polityczne rozgrywki pomiędzy najważniejszymi graczami w rządzie. Prym w mediach wiedzie Patryk Hauer (Antoni Pawlicki), który umiejętnie korzysta ze swojej pozycji i zasięgów, by zbliżyć się do otoczenia rządzących i prezydenta. Także on prowadzi komisję śledczą w sprawie śmierci polskiego obywatela niedaleko naszej granicy na Słowacji, a pozostaje ona tajemnicą, ponieważ obydwie prokuratury umorzyły śledztwo. Pawlicki jest trochę przerysowany w tej roli, nazbyt bryluje w każdej scenie i ta maniera z początku bardzo odpycha. Później można się oswoić z jego stylem bycia, ale nadal wydaje się to nieco groteskowe. W premiera - Adama Chronowskiego - wciela się Grzegorz Małecki nieco przesadnie starając się uczynić go jakimś. Zaskakująca za to jest postać Seydy, która pomimo silnej pozycji i roli marszałka sejmu wydaje się być całkowicie poza grą - nie posiada wiedzy nt. podejmowanych decyzji i staje się pionkiem. Taki był cel autora scenariusza, ale przez to wydaje się ona najmniej wiarygodna ze wszystkich bohaterów, ponieważ jej nieporadność i brak rozeznania wypadają przedziwnie. Podkreślę jednak, że widziałem tylko pierwszy odcinek, więc to może się zmienić, gdy Seyda przejmie stery.

Czy warto oglądać Wotum nieufności?

“Wotum nieufności” wypada całkiem nieźle pod względem realizacyjnym w reżyserii Łukasza Palkowskiego. Choć nie uświadczymy tu ujęć i scen, które zapadną nam w pamięć, to całość ogląda się dosyć przyjemnie. Niektóre cięcia i przejścia są dosyć gwałtowne, ale słyszalna w tle muzyka ciągle nadaje serialowi pewnego klimatu. Trudno nie usłyszeć w tych kompozycjach inspiracji ścieżką dźwiękową z “House of Cards”, co jest równocześnie plusem i minusem serialu, ponieważ tworzy to polityczną atmosferę, ale brakuje muzyce świeżości.

Ocena intrygi i tego, jak zostaną pokazane do tej pory wprowadzone wątki, będzie możliwa dopiero po całym sezonie, ale wstęp sprawił, że z chęcią zobaczę następne odcinki. Pierwszy epizod jest trochę chaotyczny, aktorsko wypada momentami niezbyt dobrze i nie sądzę, by w serialu udało się odtworzyć kulisy (polskiej) polityki, ale “Wotum nieufności” miewa swoje momenty, a ja jestem po prostu ciekaw wyjaśnienia niektórych zagadek. Nie jest to jednak (jeszcze) półka "House of Cards"...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu