E-commerce

UE robi porządek z kupowaniem komentarzy i szeptanką. A w Polsce? Dalej zwierzyniec

Patryk Koncewicz
UE robi porządek z kupowaniem komentarzy i szeptanką. A w Polsce? Dalej zwierzyniec
2

Od 28 maja obowiązują nowe regulacje, tępiące nieuczciwe praktyki w branży e-commerce. W Polsce jednak do tej pory szemrani przedsiębiorcy mogą spać spokojnie.

Wszyscy zgodzimy się chyba z faktem, że fałszywe opinie i wykupione komentarze są jedną z największych plag Internetu. Robiąc zakupy w sieci nie widzimy towaru i nie jesteśmy w stanie go przetestować, więc bazujemy na opiniach zawartych w sekcji komentarzy danego produktu. Wiecie, to takie rzetelne i transparentne, że sprzedawca udostępnia użytkownikowi możliwość wypowiedzenia się na temat konkretnej pozycji. Problem polega jednak na tym, że rzadko kiedy są one prawdziwe. Batem na nieuczciwe praktyki w branży e-commerce miała być unijna dyrektywa Omnibus, wprowadzająca szereg zamian dotyczących publikowania opinii i działania sklepu internetowego. Czy to oznacza, że polscy konsumenci mogą czuć się już pewnie? Nie do końca, bowiem w kraju dalej nie ma instytucji, która nowe prawo może egzekwować.

Przejrzystość informacji i koniec z kupowaniem opinii

W kwestii nieuczciwych praktyk w e-commerce najbardziej zaskakujące jest to, że jeszcze do niedawna kompletnie nikt ich nie kontrolował. Sklepy internetowe mogły w zasadzie bez przeszkód kupować pozytywne komentarze wprowadzające konsumenta w błąd. Omnibus ma to zmienić. Według nowego prawa unijnego sklepy będą musiały weryfikować autentyczność opinii oraz to, czy autor faktycznie z danego przedmiotu bądź usługi korzystał.

Źródło: Depositphotos

Dyrektywa ma także zrobić długo wyczekiwany porządek z manipulowaniem cen w okresach świąteczno-promocyjnych. Zapewne kojarzycie ulubioną zabawę polskich sklepów internetowych na Black Friday, podczas której ceny magicznie się podnoszą tuż przed samym „świętem”, by wspaniałomyślnie powrócić do wartości regularnej w światowy dzień wyprzedaży. Aby zapobiec tej irytującej praktyce, Unia wymusza na sprzedawcach informowanie konsumenta o najniższej cenie, jaka dotyczyła danego produktu w ciągu 30 dni przed wprowadzeniem promocji.

Sklepy internetowe wiedzą o nas więcej, niż mogłoby się wydawać. Dane odnośnie wyszukiwania, lokalizacja czy historia zakupów przyczyniają się do tworzenia profili konsumenckich, na podstawie których firma zasypuje Cię potem reklamami i propozycjami zakupowymi. Po wejściu w życie Omnibusa sprzedawcy są zobowiązani do ujawnienia mechanizmów indywidualnego dostosowywania cen. Klient ma mieć świadomość, dlaczego sklep poleca mu konkretny produkt i na jakiej podstawie został on wyświetlony.

Kolejną ważną kwestią jest rozróżnienie przedsiębiorcy od sprzedawcy indywidualnego. Serwisy takie jak Amazon czy Allegro umożliwiają publikowanie ofert, które dla nieuważnego konsumenta mogą na pierwszy rzut oka nie różnić się niczym od pozycji wystawianej przez firmę. Z uwagi na to nierzadko dochodziło do sytuacji, gdzie konsument nie mógł skorzystać z prawa do odstąpienia od umowy, bowiem po drugiej stronie transakcji również znajdował się użytkownik prywatny. Sprzedawcy mają teraz obowiązek jasno poinformować o tym klienta, a jeśli do tego nie dojdzie, właściciel oferty może narazić się na konsekwencje z tytułu nieuczciwej praktyki handlowej.

I wszystko to pięknie brzmi w teorii, jednak w praktyce na naszym rodzimym podwórku jest to póki co nie do wyegzekwowania.

Na nieuczciwych przedsiębiorców czekają kary. No, chyba że są z Polski

Co grozi za złamanie powyższych regulacji? Otóż całkiem niemałe kary. Niedostosowanie się do wymogów Unii to nawet 2 miliony grzywny dla kierownictwa sklepu lub 10% obrotu sklepu z poprzedniego roku. Kontrolą zajmie się Inspekcja Handlu we współpracy z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który będzie interweniował w przypadku fikcyjnych obniżek. I tu pojawia się pewien problem. O ile sklepy internetowe faktycznie są już objęte nowymi regulacjami Unii od 28 maja, tak implementacja dyrektywy do krajowych wytycznych prawnych jeszcze nie nastąpiła. Oznacza to, że owszem e-sklepy zasad przestrzegać powinny, ale w przypadku ich złamania żaden organ nie może pociągnąć ich do odpowiedzialności, ponieważ nie posiada niezbędnych instrumentów prawnych.

Źródło: Depositphotos

Kary istnieją zatem tylko na papierze, a nieuczciwi przedsiębiorcy, którzy kupują fałszywe opinie czy celowo wprowadzają klienta w błąd sztuczną manipulacją cenami, mogą spać spokojnie. Absurdalne? Owszem, ale jakie polskie.

Źródło materiału: Robert Szczepanek, kancelaria prawna Causa Finita

Stock image from Depositphotos

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu