VOD

Recenzja Stranger Things 4. Nie wszystko się udało, ale fani będą naprawdę zadowoleni

Konrad Kozłowski
Recenzja Stranger Things 4. Nie wszystko się udało, ale fani będą naprawdę zadowoleni
0

Jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku na Netfliksie to 4. sezon "Stranger Things". Czy nowe odcinki mają szansę być równie dobrze odebrane, co znakomicie oceniany pierwszy sezon? Czy jest wystarczająco dziwnie? Oceniamy 1. część Stranger Things 4.

Kontynuacje i sequele zazwyczaj wiążą się z zasadą "więcej, bardziej". By przebić to, co oglądaliśmy do tej pory, twórcy muszą postarać się stworzyć jeszcze większe widowisko i jeszcze bardziej zaskakujące. Trudno wtedy zachować klimat i atmosferę pierwszej części, które w wielu przypadkach bardziej kameralnie podchodzą do opowiadania danej historii. "Stranger Things" nie jest wyjątkiem, choć w przypadku 2. sezonu starano się wiele nie zmienić. Albo wyszło to trochę przypadkiem, bo powstawał on bardzo szybko i część widzów narzekała na jego wtórność. Czas oczekiwania na 3. sezon pokazał, że bracia Duffer chcą i mogą pokazać coś innego, jeśli im się na to pozwoli i nie inaczej powinno być z 4. sezonem. Zwiastuny zapowiadały bardzo podobne, ale miejscami zupełnie inne widowisko, niż dotychczasowe odcinki i właśnie takie jest "Stranger Things 4".

Stranger Things 4 - zmiany, zmiany, zmiany

Wydarzenia w 4. sezonie nie rozgrywają się bezpośrednio po finale "Stranger Things 3". Od tamtej pory minęło trochę czasu, a część ekipy zmieniła adres zamieszkania. Zaburzyło to pewne relacje, ale wszyscy wiedzieli, że tak trzeba po prostu zrobić. Nie oznacza to jednak, że dorastające dzieciaki będą bez końca trzymać się razem. Bycie nerdem i fanem D&D nie do końca każdemu pasuje, a innym trudno jest się otrząsnąć po stratach, jakich doznała grupa podczas wydarzeń w galerii handlowej. To wszystko sprawia, że zjednoczenie się w walce przeciwko nowemu zagrożeniu będzie jeszcze trudniejsze i potrwa znacznie, znacznie dłużej.

W wyniku tego, początkowe odcinki "Stranger Things 4" to serial teen drama z elementami paranormalnymi. Gdzieniegdzie napotykamy przejawy zbliżającego się niebezpieczeństwa, ale na pierwszy plan wysuwają się relacje miłosne i przyjacielskie głównych bohaterów. Także tych nowych, bo serial - podobnie jak wcześniej - wprowadza nowe postacie, a obecność niektórych z nich może podsuwać skojarzenia z bohaterami, których pożegnaliśmy. Miły dodatkiem są sceny z retrospekcjami, ale po ich zobaczeniu nabrałem apetytu na znacznie więcej, więc byłem nieco zniesmaczony. Zdaję sobie sprawę, że scenarzyści chcieli jak najbardziej zarysować zmiany, przez jakie przechodzą dorastające postacie, dla części których pobyt w liceum i rozstanie z bliskimi są niezwykle trudnym okresem, ale w mojej ocenie nieco z tym przesadzono i akcja rozkręca się nieco zbyt późno. Ale gdy już do tego dojdzie, to mamy do czynienia ze "Stranger Things" pełną gębą.

Gdy Stranger Things 4 wskoczy na właściwe tory, serial daje czadu

Bracia Duffer ponownie garściami czerpią ze znanych szerzej motywów, które widzieliśmy w bardziej lub mniej upiornych filmach, dlatego przeciwko dzieciakom z Hawkins stawiają kolejnego arcywroga z Upside Down. By móc go pokonać, grupa musi najpierw zrobić pewien rekonesans, poznać wiążącą się z nim sprawę sprzed lat i porozmawiać ze świadkami. Dzięki temu odwiedzamy kilka ciekawych lokalizacji, bo grupa regularnie dzieli się na mniejsze oddziały zadaniowe, by w krytycznych momentach ponownie próbować łączyć siły. Wszystko to przywodzi na myśl pierwsze odcinki, gdy nie wiedzieliśmy, z czym główni bohaterowie będą się mierzyć i co grozi Hawkins. Fani serialu powinni być w siódmym niebie, tym bardziej, że udaje się teraz też ciekawiej niż w poprzednich seriach poprowadzić wątki poboczne, choć dość jasne jest, że w pewnym momencie wszystko się zazębi i bohaterowie wspólnie będą musieli stawić czoło zagrożeniu.

"Stranger Things" wyrosło już na taką markę, że twórcy nie muszą nazbyt obawiać się o wydatki wynikające z użycia znanych kawałków czy przygotowania CGI. Obydwa aspekty serialu nie spadają poniżej oczekiwanego poziomu, choć mam wrażenie, że wciąż wyczuwalny jest pewien sznyt pierwszych trzech serii, gdzie nie mieliśmy do czynienia z idealnie wyrenderowanymi kreaturami. Jako całość, "Stranger Things 4" sprawia wrażenie najbardziej dojrzałej produkcji ze wszystkich, choć nie ustrzeżono się pewnych błędów, o czym wspominałem wcześniej, a dodałbym jedynie jeszcze kwestię czasu trwania odcinków - z każdego z nich wyciąłbym kilka minut, by seans był bardziej dynamiczny. Zdecydowanie odczuwalna jest wyższa stawka, bo do gry włączają się nie tylko lokalni stróżowie prawa, ale też wojsko i przedstawiciele agencji federalnych, a akcja rozgrywa się w jeszcze bardziej zróżnicowanych lokalizacjach.

Ale to jeszcze nie koniec. Finał Stranger Things 4 już niedługo

Nie jestem pewien, czy wszyscy będą zadowoleni z tego, w jaki miejscu pozostawia nas, widzów, mały finał 4. sezonu. Przed nami relatywnie krótkie oczekiwanie na dwa ostatnie odcinki, które w sumie mają potrwać 2,5 godziny. Pojawią się już w lipcu, ale strategia Netfliksa w udostępnianiu nowych sezonów z podziałem na części jest coraz bardziej dziwaczna. A może o to chodziło?

 

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu