Spotify

To nie mój gust! Algorytmy Spotify są za dobre. Już zastawiły na Was pułapkę

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

23

Rekomendacje i sugerowane utwory to coś, czym stoi każda platforma muzyczna. Streaming otworzył przed nami biblioteki mieszczące dziesiątki, jeśli nie setki milionów utworów. Ale co się stanie, gdy algorytmy nas dobrze nie zrozumieją? Wtedy mamy nie lada problem.

Polegacie na podpowiadanych utworach? Włączacie z ciekawości podsuwane przez aplikacje kawałki zespołów, których nie znacie? Sposobów na odkrycie nowej muzyki jest całe mnóstwo, bo nasze własne playlisty mogą być uzupełniane dodatkowymi utworami dobranymi przez algorytmy albo po zakończeniu odtwarzania naszej listy otrzymamy propozycje kolejnych, które dobrze pasują do wcześniejszych. Są też radary premier, listy do odkrywania oraz opcja obserwowania znajomych. Na każdym kroku Spotify, a także inne usługi, mogą podpowiedzieć, czego posłuchacie w następnej kolejności.

Im więcej słuchacie, tym będzie lepiej

Jeśli korzystacie z usługi wystarczająco długo i wytrenowaliście algorytmy na swoją korzyść, to rzeczywiście proponowane nowości lub klasyki mogą być bardzo trafne. Polegałem na nich przez wiele lat, bo przez wiele lat karmiłem Spotify informacjami o sobie, o moim guście i oczekiwaniach. Na pewno każdy z odsłuchanych tracków wpłynął na to, co serwowała mi aplikacja, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Dzięki temu odkryłem sporo ciekawych kapel, po które zapewne samodzielnie bym nie sięgnął. Niektóre z nich dostarczyły mi jeden udany utwór, inne całe albumy lub dyskografie. Zapisywanie do własnej biblioteki albo do playlist tylko wzmagało więź z konkretnymi gatunkami lub wykonawcami, więc wpływało także na to, jak postrzegany jestem przez usługę. Niektóre zwroty w zainteresowaniach na pewno były odnotowywane, ponieważ po tygodniach odsłuchu ścieżek muzycznych, gdy chciałem odpocząć od mocnych rockowych brzmień, wśród rekomendowanych albumów i utworów znalazło się całe mnóstwo kolejnych soundtracków.

Szybka reakcja algorytmów na zmieniający się gust to plus. Prawda?

Z jednej strony należy się cieszyć, że te mechanizmy działają i były w stanie odnotować zmianę, ale z drugiej strony to wcale nie oznacza, że przestały mnie interesować dokonania słuchanych wcześniej zespołów. Ich nowości przemykały wśród podpowiadanych treści, podobnie jak i krążki z innych gatunków, ale zmiana w zachowaniu Spotify była bardzo zauważalna. Można by powiedzieć, że ten mój nowy trend sprawił, że dotychczasowa aktywność miała mniejsze znaczenie. Przez lata byliśmy pozbawieni opcji bezpośredniego obserwowania artystów z opcją powiadamiania o nowych wydaniach każdego z nich, a przy takim natłoku treści, z jakim musimy radzić sobie teraz, przegapienie nowych wydań jest naprawdę łatwe. Zdarzało się, że umykały mojej uwadze płyty tych, którzy byli dla mnie najważniejsi.

Sytuacja uległa dramatycznemu pogorszeniu, gdy zastąpiłem klasyczne stacje radiowe playlistami ze Spotify. Nie mamy większego wpływu na to, co się na nich znajdzie, bo przecież wyszukujemy i dobieramy je ze względu na nastrój, wykonywane zadanie, pogodę, porę dnia i tak dalej. Liczymy, że ktoś skomponował znakomicie pasującą do naszych potrzeb playlistę i... cóż tu dużo mówić. Spotify jest bezkonkurencje pod tym względem na tle konkurencji, bo społeczność jest tutaj tak silna, zmobilizowana i zdeterminowana, że w dzień po premierze filmu/serialu znajdują komplet kawałków, których użyto, a wpisanie frazy nawiązującej do moich oczekiwań zawsze zwraca ogrom wyników.

Spotify zamiast radia. Tylko jak mam odzyskać swój gust?!

Skuszony taką propozycją dałem się porwać playlistom pokroju coffee vibes, lo-fi, studying, working, home office i wiele innych. Jakże cudownie mi się pracowało, odpoczywało, sprzątało lub czytało w takich okolicznościach. Narastającego problemu nie zauważyłem albo... nie chciałem zauważyć. Po kilku miesiącach okazało się jednak, że radar premier i funkcja odkrywania są skażone taką muzyką, więc połowa lub jeszcze więcej sugerowanych utworów nie jest tym, czego oczekuję. Bo przecież nie potrzebuję poszczególnych utworów typu lo-fi czy piano vibes. A tego rodzaju kompozycje przewijają się pomięzy nowymi utworami Jacka White'a, Nothing But Thieves czy Reginy Spektor.

Jedynym, oczywistym rozwiązaniem jest aktywowanie sesji prywatnej, gdy tylko włączacie playlistę odbiegającą od tego, czego normalnie słuchacie i macie ochotę potraktować Spotify jako zamiennik dla radia z nieco przypadkowo muzyką grającą w tle. Nie sądziłem, że sporadyczne korzystanie z tej funkcji nie ochroni mnie przed rewolucją w postrzeganiu mojego gustu przez algorytmy. Gdyby mnie ktoś uprzedził, zapewne włączałbym tarczę za każdym razem, a dziś nie zmagałbym się z tym problemem.

Czy jeśli odtworzę wszystkie ulubione utwory, playlisty i albumy artystów, których naprawdę słucham, to przywrócę normalność na moim koncie? A może jest jakiś magiczny przełącznik, który resetuje obraz mojego gustu po stronie serwerów? Halo? Spotify? Pomożecie?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu