Militaria

Skocz po wiadro prądu, czyli jak przygotować się na przyjście blackoutu

Krzysztof Kurdyła
Skocz po wiadro prądu, czyli jak przygotować się na przyjście blackoutu
13

Wojna na Ukrainie przypomniała nam, w jak wygodnych czasach żyjemy. O prądzie, wodzie, gazie myśleliśmy dotąd co najwyżej przy płaceniu rachunków (w wysokości która fajnie, gdyby wróciła). Niestety pewnemu panu na Kremlu posypały się klepki i mamy, to co mamy, wizję blackoutów.

Kryzys nadchodzi

Jak będzie wyglądała najbliższa zima, tego nikt nie wie. Jeśli będzie łagodna, plan Putina, przynajmniej w zakresie oddziaływania na społeczeństwo, spali na panewce. Jeśli jednak będzie ostra, możliwe są spore problemy, które pogłębić może kiepski stan naszych elektrowni i sieci przesyłowych, a także możliwy rosyjski sabotaż.

Krótko mówiąc, w przypadku prądu z możliwością wystąpienia blackoutów trzeba się liczyć. Pozostaje więc pytanie, jak się na nie doraźnie przygotować? Dziś możliwości mamy na szczęście naprawdę sporo, a poziom zabezpieczenia, jaki możemy osiągnąć jest zależny głównie od zasobności naszego portfela i przewidywań, jak poważne awarie mogą nas dotknąć.

Na marginesie jednak dodam, że taki bardzo podstawowy zestaw warto mieć nawet i bez Putina na głowie. Niedaleko miasta w którym mieszkam, raptem kilka zim do tyłu zdarzyła się sytuacja, gdzie oblodzone sieci nie wytrzymały i kilka wsi zostało bez prądu na kilka dni. Tak więc nie trzeba wojny, żeby takie zabezpieczenie mogło nam się przydać.

Plan minimum

Najważniejszą rzeczą, o jaką w kontekście prądu należy zadbać to zachowanie możliwości kontaktu. Najbardziej podstawowym narzędziem w naszym arsenale będą więc, niezależnie od tego czy mamy też bardziej pojemne „wiadra prądu”, najzwyklejsze powerbanki.

Jeśli dobrze je wybierzemy, to zapewnią nam 3 - 4 ładowania smartfona, co więcej będziemy mogli to robić również wtedy, gdy będziemy w drodze. Z doświadczenia powiem, nie warto tutaj oszczędzać i lepiej brać markowe produkty takich firm jak Beseus, Samsung, Xioami, Hama, AData. Jeśli posiadacie smartfona z opcją ładowania bezprzewodowego, warto też dopłacić do powerbanka z taką opcją. W razie zgubienia kabla będziecie mieli opcję rezerwową. Warto też kupić choć jedną sztukę z wbudowanymi bateriami solarnymi, ot, taki powerbank ostatniej szansy.

Smartfon co prawda zapewni nam w sytuacji blackoutu nie tylko komunikację telefoniczną, ale i internetową, ale moim zdaniem dobrze jest posiadać zapasowy router mobilny z osobnym, choćby najtańszym abonamentem internetowym. Takie urządzenie bez problemu zasilimy ze wspomnianych powerbanków, a korzystając z sieci nie będziemy zużywać energii z tak krytycznie ważnego urządzenia jak telefon.

Jeśli dysponujemy w domu laptopem lub tabletem, a ciężko dziś chyba o gospodarstwo, które nie miałoby takich urządzeń na wyposażeniu, warto zadbać o to, żeby ich bateria była w dobrym stanie. Oba urządzenia są świetnymi narzędziami, pozwalającymi w czasie blackoutu zapewniać dzieciom rozrywkę, ale jeśli będą miały umierającą baterię, może okazać się, że ich praca bez prądu z wtyczki nie będzie stabilna, a czasem wręcz w ogóle możliwa.

Kolejną rzeczą typu „must have” są latarki. W mojej ocenie warto zaopatrzyć się w przynajmniej jedną dużą lampę turystyczną z jak największą baterią, do pomieszczenia w którym zamierzamy z rodziną blackout przeczekać. Dwie mniejsze umieściłbym w kuchni i ubikacji, jakby nie patrzyć to strategicznie ważne miejsca w każdym domu :)

Do tego powinniśmy mieć na podorędziu min. 2 latarki ręczne różnej wielkości oraz, choćby najprostsze, latarki czołowe dla każdego członka rodziny. Te ostatnie pozwolą nam swobodnie przemieszczać się, ale przede wszystkim wykonywać różne rzeczy bez konieczności trzymania latarki w jednej z rąk.

Wybór latarek jest dziś ogromny, możemy wybierać od taniej chińszczyzny po zaawansowane produktu spełniające militarne normy, wszystko zależy oczywiście od zasobności naszego portfela. Wśród markowych produktów miałem kontakt ze sprzętem firm Olight i Skillhount i mogę je polecić, ale na rynku znajdziecie znacznie tańsze, a też w miarę solidne propozycje. Zresztą, nawet najtańsza latarka będzie lepsze, niż żadna.

Do tego wszystkiego trzeba mieć oczywiście zapas porządnych baterii, a jeszcze lepiej (naładowanych) akumulatorków. Sam używałem intensywnie przy kręceniu filmów akumulatorów firmy Panasonic (Eneloop i Eneloop Pro) oraz GP (ReCyko+) i nie miałem z nimi najmniejszych problemów. Pamiętajcie jednak, żeby przed zakupem sprawdzić, jakie wasze latarki mają ogniwa, rodzajów baterii do takich urządzeń jest więcej niż się większości wydaje.

Akumulatorki są rozwiązaniem droższym, ale znacznie lepszym od baterii, ponieważ można je szybko doładować gdy np. prąd na jakiś czas powróci czy też za pomocą powerbanków i stacji zasilających. Im większa elastyczność, tym lepiej. Przy zakupie Eneloopów trzeba jednak uważać, widziałem już chińskie podróbki tych cenionych ogniw. Lepiej więc nie rzucać się bezrefleksyjnie na zbyt tanie okazje i kupować je ze sprawdzonych źródeł.

Rzeczą na której również bym nie oszczędzał, jest zestaw do awaryjnego odpalania samochodu. Zimą akumulator pada znacznie łatwiej, a w sytuacji blackoutu zwykłym powerbankiem nie będziemy go w stanie go uruchomić, ze względu na konieczność dostarczenia odpowiedniego prądu rozruchowego. Te zestawy nie są specjalnie drogie i jedną sztukę warto mieć pod ręką.

Źródło: Xtrom

Plan średni

W planie średnim nasz budżet oczywiście rośnie, więc po pierwsze warto zaopatrzyć się w większą liczbę lamp turystycznych. Na korytarzach, w ubikacji czy łazience część żarówek można wymienić na takie z wbudowaną baterią, które przejdą w tryb awaryjny zaraz po wyłączeniu prądu.

Dlaczego nie wszystkie? Takie urządzenia są droższe, ich współczynnik wierności barw rzadko jest bardzo wysoki, a z awaryjnym strumieniem światła szału nie będzie, nawet jeśli zapalą się wszystkie. Jednocześnie nawet pojedyncze sztuki pozwolą bezpiecznie przemieszczać się po komunikacyjnych częściach mieszkania czy skorzystać ze wspomnianych miejsc „strategicznych”.

Trzeba jednak pamiętać, że te żarówki długo nie popracują, są rozwiązaniem na krótsze blackouty. Nie jest to rozwiązanie zamiast porządnych lamp turystycznych i latarek, ale dodatkowy element podnoszący nasz komfort.

Jeśli przewidujemy dłuższe wyciemnienia lub chcielibyśmy zapewnić sobie możliwość pracy w czasie takich zdarzeń, możemy zainwestować w nowoczesne akumulatorowe stacje zasilające. Produkują je dziś takie firmy jak EcoFlow, Xtorm czy Bluetti i zdobywają sobie coraz większą popularność zarówno w turystyce, jak i jako rezerwa energetyczna w domach.

Nie są to niestety urządzenia tanie, mniejsze modele zasilą tylko jedno mocniejsze urządzenie, te większe potrafią... znacznie więcej, ale ich cena potrafi „wyciąć” z butów. Ceny tych sprytnych urządzeń zaczynają się na poziomie 1000+ zł, a najdroższe kosztują znacznie pow. 10000 zł. Różnią się wielkością baterii, ilością gniazdek i maksymalnym obciążeniem itp. Zaletą większości stacji jest możliwość podpięcia do nich dedykowanych paneli fotowoltaicznych i uzupełniania energii, nawet jeśli sieć nie będzie działać przez dłuższy czas.

Zimą może to jednak nie być aż tak wydajne, jak latem. Więc jeśli mamy możliwość bezpiecznego uruchomienia, można zaopatrzyć się o kolejną „warstwę” zabezpieczeń, w postaci spalinowego generatora prądu. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli chcemy zasilić z niego nowoczesne urządzenia elektroniczne musi to być urządzenie posiadające inwerter, produkujące stabilny prąd o odpowiednich parametrach. W innym przypadku możemy sobie np. uszkodzić komputer.

Choć są to urządzenia produkujące spaliny i często bardzo głośne, to wciąż rezerwę energetyczną w postaci paliwa chemicznego jesteśmy w stanie łatwo, tanio i w sporej ilości zapewnić i przechować. Bardzo dobrą opinią, jako bezawaryjne i ciche cieszą się w tym zakresie produkty Hondy. Co jest ich wadą, chyba nie muszę pisać. Najtańsze, chińskie inwerterowe generatory kosztują ok. 1500 zł.

Co ważne, zanim zaopatrzymy się w którekolwiek z tych urządzeń, musimy określić które jakie urządzenia domowe chcemy zasilać i przez jaki długi okres. Znaczenie ma tu nie tylko pojemność baterii, ale i sumaryczne obciążenie, jakie stacja jest w stanie podać. Warto podejść do tematu zdroworozsądkowo, lodówka czy czajnik elektryczny, nawet jeśli ruszą, wasz magazyn energii błyskawicznie wyczerpią. Lepiej zaopatrzyć się w „analogowe” alternatywy, do czego za chwilę dojdziemy.

Na bogato

Jeśli pieniądze w ogóle nie są problemem, to możemy założyć w domu duży, stały magazyn energii. Tu znów dygresja, w przypadku posiadania instalacji fotowoltaicznej takie coś przyda się nie tylko na czas blackoutu, ale i w normalnym okresie pozwoli na lepsze zarządzanie energią z tego OZE.

Do tego można zaopatrzyć się w duży agregat prądotwórczy z porządnym zbiornikiem, a w tedy nawet dłuższe przerwy w dostawach prądu nie będą nam straszne. Oczywiście cena takiego komfortu jest bardzo wysoka, a do tego na takie przygotowania na już nadchodzącą zimę może wam zabraknąć czasu.

Nieelektryczny back-up

Oprócz zapewnienia sobie rezerwowych źródeł prądu w domu warto mieć też rzeczy, które potrafią przy pomocy innych rodzajów energii zrobić to samo, co normalnie robią urządzenia elektryczne. Do przechowywania żywności przyda się nam pasywna lodówka turystyczna i lód, w przypadku gotowania wody klasyczny czajnik. Jeśli nie mamy dostępu do sieci gazowej, trzeba jeszcze zaopatrzyć się w turystyczną kuchenkę gazową lub wielopaliwową.

W sytuacji kryzysowej zawsze przydatne będą też zapałki, zapalniczki, zapalarki czy świeczki. Warto też pomyśleć o sprzęcie, który pozwoli nam dłużej przechować wytworzone ciepło. W czasie blackoutu przydatne będą wszelkiego rodzaju termosy, kubki termiczne, termofory i inne rzeczy pozwalające efektywniej wykorzystać podgrzane rzeczy.

Blackout Box lub shelf

Ostatnią rzeczą, o której warto pamiętać, to żeby trzymać wszystkie, albo przynajmniej większość rzeczy w jednym miejscu, znanym wszystkim członkom rodziny. Czy będzie to wydzielona półka, czy tak popularny w mediach „Blackout Box” to bez znaczenia, ważne, żeby było to miejsce łatwo dostępne nawet w kompletnych ciemnościach.

Czy to nie przesada?

Niektórych z Was będą się teraz zastanawiać, czy inwestowanie w aż tak dużą ilość rzeczy nie jest aby przesadą. Czy zagrożenie jest faktycznie tak poważne? Jak już zaznaczyłem na wstępie, czy takie wyłączenia i awarie będą miały miejsce, zależy od bardzo wielu czynników. Wiemy, że zagrożenie nimi poważnie wzrosło, ale nie ma pewności, że taki sprzęt faktycznie nam się przyda.

Ale... jest coś, co powoduje, że jeśli taki, nomen omen, pozytywny scenariusz się ziści, nie koniecznie będziecie musieli mówić, że zostaliście z całym tym arsenałem jak Himilsbach z angielskim. Wymienione w tym artykule rzeczy są przydatne nie tylko w czasie blackoutu czy apokalipsy zombie.

Być może niektórzy z was wyłapali, że wielokrotnie padło w tym tekście słowo turystyczny. To nie przypadek, zdecydowana większość tych rzeczy wywodzi się właśnie z tego rynku i może się przydać na wakacjach, wyprawach czy zwykłych wycieczkach. Inne rzeczy, takie jak latarki czy powerbanki to urządzenia przydatne nawet częściej. Ale wybór należy oczywiście do Was.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu