VOD

Netflix miał świetny dokument, HBO zrobiło udany serial. Zagadka tej śmierci jest niewyjaśniona do dziś

Konrad Kozłowski
Netflix miał świetny dokument, HBO zrobiło udany serial. Zagadka tej śmierci jest niewyjaśniona do dziś
3

Od śmierci Kathleen Peterson minęło ponad 20 lat, ale to wcale nie oznacza, że dziś z pewnością stwierdzimy, jak zginęła. O zagadkowej sprawie opowiadał dokument Netfliksa "Schody", a teraz pod tym samym tytułem debiutuje serial HBO z Colinem Firthem i Toni Collette.

Twórcy serialu nie zamierzali zwlekać z przedstawieniem wydarzeń z feralnej nocy. Nie pokazują wszystkiego, ale już nam samym początku sprawili, że siedziałem wpatrzony w ekran telewizora jak zahipnotyzowany. Michael Peterson znalazł swoją żonę u stóp schodów w kałuży krwi i zadzwonił na numer alarmowy. Powiedział, że żona oddycha, ale gdy zadzwonił drugi raz kilka minut później, by dopytać, czy karetka już jedzie, stwierdził, że Kathleen nie żyje. Ratownicy zastali na miejscu iście makabryczną scenę, ponieważ nie tylko ciało Kathleen było otoczone krwią, ale zachlapane nią był też sufit i ściany wokół, a także framuga. Niedługo później zjawiła się policja i potraktowała to jako miejsce zbrodni. Rozpoczęły się wstępne przesłuchania, robiono mnóstwo zdjęć, skorzystano z typowej żółtej taśmy i gromadzono dowody.

Kto zabił Kathleen Peterson? Czy Michael Peterson mówi prawdę?

Wydarzenia z następnych dni na pewno mogą być opisane przez obydwie strony sprawy zupełnie inaczej. Podobnie zresztą jak w przypadku tego, co poprzedziło śmierć Kathleen, bo zatarła się granica pomiędzy tym, co jest podczas dochodzenia i rozprawy naprawdę istotne, a co nie. Czy sekrety pisarza, Michaela Petersona, który nie został ranny na polu walki i nie został odznaczony, w przeciwieństwie do tego, co rozpowiadał, czyniły go na tyle wyrachowanym i złym, by móc powiedzieć, że jest winny? Ze sprawy uczyniono medialny cyrk - jak prawie zawsze w przypadku takich okoliczności - więc liczyły się przede wszystkim pozory i show, a nie dowody i zdrowy rozsądek. Sugerowane było, że policja oraz prokuratura starały się za wszelką cenę zamknąć Petersona ze względu na niechęć do niego po licznych negatywnych kolumnach w lokalnej prasie autorstwa Michaela.

To zdezorientowanie, szopkę medialną, a także przemilczane do tej pory relacje i emocje znajdziemy w "Schodach" od HBO. Prawdą jest, że dla niezorientowanych w temacie nie będzie to tak angażujący seans, jak dla tych, którzy z przejęciem śledzili sprawę i oglądali dokument, ale produkcja ma swoje atuty. To między innymi obsada, bo Colin Firth znakomicie zagrał specyficznego Petersona, zaś Toni Collette nadała głębi wcześniej nieznanej z wielu sytuacji Kathleen. Role adwokata Davida Rudolfa powierzono Michaelowi Stuhlbargowi, który może nie jest jota w jotę Davidem Rudolfem, którego znamy z dokumentu czy występów w telewizji, ale wypadł po prostu bardzo dobrze.

Trudno wskazać wady serialu "Schody" od HBO

Na uwagę na pewno zasługują przygotowane scenografie oraz rekwizyty, ponieważ doskonale oddają one realia, w jakich dochodziło do tych wydarzeń. Pochwalić można tempo i dynamikę serialu, gdyż wydarzenia sprzed i po śmierci Kathleen są przeplatane na wiele różnych i ciekawych sposobów. To sprawia, że nie śledzimy co prawda wszystkiego w kolejności chronologicznej, ale to zdecydowanie uatrakcyjnia seans i odróżnia serial od dokumentu. Nie mógłbym nie wspomnieć o muzyce, którą skomponowali Danny Bensi i Saunder Jurriaans.

Ten sam duet, który odpowiadał za ścieżkę muzyczną do "Ozark" i "Tokyo Vice", więc nie mamy do czynienia z żółtodziobami. Świetnie wyczuli klimat produkcji, co przełożyło się na bogatą i silną emocjonalnie kompozycję, ale nie zagłuszającą wydźwięku serialu. Uzupełnia ona sceny tam, gdzie jest to potrzebne, ale milknie w pozostałych, co też jest plusem na konto reżyserów. Antonio Campos i Leigh Janiak ograniczyli się do mini-serii i zamknęli całość w 8 odcinkach. Nadali sprawie świeżości i doskonale współpracowali z aktorami, co po prostu widać. Jednak jak powiedziałem, nie jest to serial równie ciekawy dla tych, którzy nie zapoznali się w ten lub inny sposób z tą sprawą, więc pierwsze spotkanie z Michaelem i Kathleen może być osobliwe.

Schody - serial HBO o zagadkowej śmierci sprzed 20 lat

Z drugiej strony, taki sposób poznawania tej historii może rzucić na sprawę inne światło, bo autorzy scenariusza sporo czasu poświęcili relacjom i wydarzeniom, o których wcześniej nie mówiło się zbyt dużo albo wcale. Oczywiście pewna fikcja uzupełnia luki w zrelacjonowanych zdarzeniach i dialogach, ale jest to na tyle wiarygodne i spójne, że równie dobrze tak mogła wyglądać rzeczywistość. Jednoznacznego werdyktu i opinii twórców nie poznamy, ale pewne przesłanki sugerują, że to nie musiał być nieszczęśliwy wypadek. Ale czy na pewno?

Wydaje mi się, że dobrym pomysłem jest znajomość dokumentu przed obejrzeniem serialu, bo się doskonale uzupełniają, ale być może odwrotna kolejność w oglądaniu sprawi, że serial śledzi się z większym zainteresowaniem? Dajcie znać w komentarzach.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu