Militaria

Satelita na żądanie. US Space Force przygotowują się do problemów na orbicie

Krzysztof Kurdyła
Satelita na żądanie. US Space Force przygotowują się do problemów na orbicie

Choć wojny kosmiczne rozpalają wyobraźnie wielu osób, to możliwości dzisiejszych armii są prymitywne. Ograniczają się do działań WRE lub uderzeń kinetycznych w satelity. Choć to ostatnie jest bronią obosieczną, w przypadku krajów takich jak Rosja trzeba się z tym liczyć.

Gra na chaos czy p. Kessler?

W czasie ostatnich kilkudziesięciu lat wszyscy najważniejsi kosmiczni gracze, Stany Zjednoczone, Rosji i Chiny przeprowadzili udane testy broni antysatelitarnej. Nie ma się co łudzić, ta broń istnieje, działa, a mając na naszej planecie takie państwo jak Rosja, pomimo groźby wystąpienia efektu Kesslera jej użycia wykluczyć nie można.

Wydaje się to mało prawdopodobne, ale gwarancji za, coraz bardziej odklejonego od rzeczywistości, Putina nikt nie da. Nawet jednak bez Rosji, trzeba się też liczyć z tym, że niektóre satelity mogą ulec zniszczeniu w zderzeniach ze śmieciami już krążącymi na orbitach. Takie wypadki miały już miejsce w przeszłości, a na posprzątanie niskiej orbity Ziemi w najbliższych latach się niestety nie zanosi.

Elektronika mocno przypieczona

Trzeba też pamiętać, że rozwijane są cały czas środki walki elektronicznej, które mogą pozwolić na niszczenie elektroniki satelitów bez konieczności ich fizycznego niszczenia. To najbardziej prawdopodobny scenariusz dla ewentualnych kosmicznych przepychanek mogących mieć miejsce w najbliższych latach.

Na takie ewentualności chce być przygotowane US Space Force, które prowadzi własny program badawczy o nazwie Tactically Responsive Space (TacRS). Ma on umożliwić ich siłom błyskawiczne zastąpienie wyłączonego z użytku satelity, najlepiej w czasie liczonym w godzinach.

Podbić noc

Na przyszły rok siły kosmiczne Stanów Zjednoczonych zaplanowały ciekawą misję o nazwie Victus Nox (TacRS-3), w ramach której współpracujące z armią podmioty mają przetestować procedury potrzebne do relatywnie szybkiego zastąpienia uszkodzonego satelity na orbicie.

Pierwsza z firm, Millennium Space otrzyma kilka miesięcy na wyprodukowanie odpowiedniego satelity, a dostawca rakiet, firma Firefly Aerospace będzie miało go wynieść na orbitę w ciągu 24 h od otrzymania sygnału od US Space Force.

Amerykańscy generałowie zdają sobie sprawę, że na dziś takie termin jest nie osiągalny, ale są zdeterminowani, aby taką procedurę wypracować. Nic zresztą dziwnego, są już od dłuższego czasu nagabywani o to przez Kongres, który wyłożył na ten cel 65 mln dolarów, a obecnie chce przeznaczyć kolejne.

Ratunek dla małych rakiet

US Space Force będą chciały wykorzystać do tego typu startów firmy rakietowe posiadające mniejsze pojazdy, takie jak wspomniany Firefly, Rocket Lab czy Virgin Orbit. Swoją drogą, wydaje się, że wojsko jest jednym z niewielu podmiotów, który jest w stanie małe rakiety utrzymać w grze.

Ciekawostką jest też czas, który przydzielono producentowi satelitów. Wydaje się, że w tym przypadku chodzi o próbę szybkiego przygotowania nowej, nazwijmy to improwizowanej konstrukcji. W przypadku satelitów kluczowych dla budowanego obecnie systemu komunikacyjno-rozpoznawczego, armia zapewnie będzie starała się mieć zastępców gotowych, czekających w magazynie. Inaczej testowanie startów w 24 h nie miałoby żadnego sensu.

* Efekt Kesslera, czyli orbitalne domino, gdzie szczątki zniszczonych satelitów zaczną niszczyć kolejne urządzenia, a te kolejne, itd. W efekcie może mocno utrudnić działalność człowieka, szczególnie na niskich orbitach ziemi.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu