Motoryzacja

Samochód bez klasycznych hamulców? Francuzi pokazują że to możliwe

Krzysztof Kurdyła
Samochód bez klasycznych hamulców? Francuzi pokazują że to możliwe
10

Citroen znany jest z ekstrawaganckich samochodów i ekscentrycznych concept-carów. Choć marka od lat nie jest samodzielna, kolejne koncerny utrzymują jej „inny” charakter, a nawet dołączyły do niej siostrzaną markę, DS. Ta ostatnia prawie pozbyła się klasycznych hamulców.

W końcu koniec klocków?

Czy jest na sali ktoś, kogo nie irytują klocki hamulcowe, tarcze i całe to hydrauliczne badziewie? Zapylone alufelgi, pokrzywione tarcze po wjechaniu w kałużę, wycieki płynu, a na końcu pisk i komunikaty, że to już pora na wymianę - przeżywa to regularnie każdy właściciel samochodu. Do tego dochodzą oczywiści koszty obsługi, które w przypadku szybszych samochodów potrafią uderzyć po kieszeni.

Niewielka grupa kierowców takie wymiany robi jednak znacznie, znacznie rzadziej. Mowa oczywiście o posiadaczach samochodów elektrycznych typu BEV, w których większość hamowań odbywa się silnikiem, w czasie której to czynności te zamieniają się w generatory prądu, ładujące z powrotem baterie. Układy hamulcowe w tych samochodach przeżywają kilkakrotnie dłuższe dystanse i używane tylko w przypadku mniej łagodnych manewrów.

Inżynierowie należącej do koncernu Stellantis i wydzielonej z Citroena marki DS Automobiles przygotowali prototyp E Tense Performance, którego zadaniem było udowodnienie, że hamowanie wyłącznie przy pomocy tej regeneracyjnej metody może zastąpić nieszczęsne klocki. Podstawy tego rozwiązania dostarczyli inżynierowie pracujący nad bolidami Formuły E.

¢ LAURENT NIVALLE

Tanie eko-hamulce

Samochód ma co prawda klasyczny układ hamulcowy, ale prawdopodobnie tylko po to, żeby można było go „wyprowadzić” w teren. Przedstawiciele marki jednoznacznie stwierdzili, że z praktycznego punktu widzenia jest on całkowicie zbędny. Siła hamowania wytwarzana przez jego silniki wytwarza w szczytowym momencie 600 kW, niewiele mniej niż to, co jest dostępne w czasie jazdy do przodu.

Jeśli mają rację, to zastosowanie tego typu hamowania w mniej wyczynowych samochodach elektrycznych powinno być dość proste, a ta metoda ma właściwie same zalety. Kierowca będzie miał znacznie niższe koszty użytkowania, pozbędziemy się jednego z najmniej ekologicznych układów samochodowych, który szkodzi tak środowisku. Dużo mówi się o zanieczyszczeniach pochodzących ze spalania paliwa, a mało kto zwraca uwagę na pył z klocków czy zużycie opon. Warto przyjrzeć się, co zalega wam na felgach, trafia to też do naszych płuc.

Inżynieria przed prawem

Żeby jednak takie rozwiązanie mogło trafić do naszych garaży potrzebne będą zmiany mentalnościowe i prawne. Znając życie, spora grupa bardziej konserwatywnych kierowców będzie wolała poczekać, aż inni sprawdzą to rozwiązanie na własnej skórze. Przede wszystkim zmiany musiałyby jednak nastąpić po stronie prawodawców, dla tego typu rozwiązania muszą powstać zupełnie nowe normy prawne, procesy certyfikowania i testów itd. Na pewno trochę im to zajmie.

Poczekamy, ale doczekamy

To rozwiązanie jest kolejnym przykładem na to, jak fantastycznymi konstrukcjami są silniki elektryczne. Oparcie o nie konstrukcji nowych samochodów pozwala lepiej wykorzystywać dostępną energię, przyczyniać się do ochrony środowiska i to na kilku poziomach. Jeśli tego typu hamulce, w co wierzę, staną się za jakiś czas standardem, to do rozwiązania pozostanie nam z poważnych problemów motoryzacyjnych tylko kwestia baterii i opon. Ale i w tych kwestiach jestem optymistą.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu