Recenzja

Razer Enki – recenzja. Zaskakująco wygodne i subtelne w swojej "gamingowości"

Tomasz Popielarczyk
Razer Enki – recenzja. Zaskakująco wygodne i subtelne w swojej "gamingowości"
6

Czas, który spędzamy przed ekranem komputera, stale rośnie. Nie dziwi zatem, że każdy szuka możliwie najbardziej komfortowych rozwiązań, które zniwelują choć trochę negatywne skutki wielogodzinnego siedzenia. Producenci natomiast chętnie dostarczają takie sprzęty. Tutaj na scenę wchodzi nowy gamingowy fotel Razera – model Enki – adresowany do komputerowych długodystansowców.

Odłóżmy na bok dyskusję o zdrowiu i chorobach cywilizacyjnych. Rynek foteli gamingowych rośnie nadzwyczaj dynamicznie. Trudno się dziwić. Stylizowane na fotele sportowych aut kubełkowe konstrukcje z mocnym podparcie odcinka lędźwiowego, imponującym zakresem regulacji i wyrazistym designem stały się po prostu modne wśród graczy. Nie przesadzę pewnie dodając, że to wręcz trochę już produkt lifestyle’owy – jestem graczem i chcę to pokazać, a przede wszystkim chcę to czuć w swoim otoczeniu, bo z tym się identyfikuję (mam nadzieję, że nie brzmię jak z marketingowego briefu). Oczywiście idą za tym pewne konsekwencje w postaci „podatku od gamingu”. Jak to się zwykło mówić – produkt gamingowy jest kilkadziesiąt procent droższy od „nie-gamingowego”, bo jest gamingowy. Nie inaczej jest tym razem. Choć z drugiej strony Razer Enki to też po prostu bardzo solidne krzesło.

Banalny montaż i wysoka jakość wykonania

Produkty takie jak krzesła biurowe zawsze przyjeżdżają „w kawałkach”. Na szczęście nie są to na tyle skomplikowane konstrukcje, by ich złożenie zajmowało dłużej niż 20 minut. W przypadku Enki jest podobnie. W pudełku otrzymujemy ogromną matę z obrazkową instrukcją montażu, na której możemy sobie rozłożyć poszczególne elementy, by nie uszkodzić podłogi. Producent dorzucił nawet rękawiczki, co wydaje się trochę kuriozalne, biorąc pod uwagę poziom trudności (z drugiej strony instrukcja rekomenduje składanie we dwie osoby, więc może po prostu bagatelizuję…). Ale docenią to pewnie posiadacze delikatnych dłoni. Co istotne, do złożenia krzesła nie potrzebujemy żadnych dodatkowych narzędzi – stosowny klucz jest w zestawie i właściwie on nam wystarczy do skręcenia Enki.

Jakość wykonania poszczególnych elementów stoi na bardzo zadowalającym poziomie. Oczywiście dominuje tutaj plastik. Tworzywo jest jednak raczej solidne i sprawia wrażenie wytrzymałego. Jednak tam, gdzie to niezbędne, a więc w „szkielecie”, podstawie i elementach utrzymujących ciężar użytkownika pojawiły się aluminium oraz stal. Siedzisko oraz oparcie pokryto syntetyczną skórą o podwójnej fakturze, a w centralnej części pikowaną tkaniną i jakby bardziej przypominającą plusz, pod którą kryje się pianka o wysokim współczynniku gęstości. Jeżeli interesują Was suche liczby, twardość siedziska to 60, a oparcia 70 w skali Shore’a (dla porównania 77-80 to często twardość podeszwy buta trekkingowego).

Charakteru całości dodają przeszycia, do których wykorzystano nici o charakterystycznym dla Razera zielonym kolorze. Branding producenta nie jest jednak agresywny. Owszem, na zagłówku mamy duże logo, a z tyłu wielki napis „Razer”, ale w pozostałych miejscach zdecydowano się już na nieco bardziej dyskretne oznaczenia – bez infantylnych haseł w stylu „from gamer for gamers”, jak to miało miejsce w poprzednim krześle.

Do spasowania elementów nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Oczywiście, sporo tutaj zależy od naszego montażu, ale i te składane w fabryce elementy konstrukcyjne wyglądają i działają solidnie. No może nie licząc podłokietników, gdzie czuć znaczące luzy. Biorąc jednak pod uwagę możliwości regulacji tego elementu, można się było chyba tego spodziewać. Niemniej nie ukrywam, że to najsłabszy element Razer Enki.

Kolejnym dużym minusem są kółka, które wykonano z plastiku. Moje panele gorzko zapłakały na ich widok. Na szczęście miałem pod ręką silikonowe kółeczka z mojego biurowego fotela, więc szybko zrobiłem podmiankę. Wydaje mi się, że komfort siedzenia też zyskał na tej zmianie, bo krzesło jest bardziej sprężyste, a przy tym ciszej sunie po podłodze. Niestety nie miałem okazji sprawdzić, jak to wygląda w przypadku dywanów.

W zestawie z krzesłem otrzymujemy również wykonaną z pianki pamięciowej o wyprofilowanym kształcie poduszkę pod głowę (i kark). Welurowy (lub imitujący tenże – nie jestem pewny) pokrowiec, który tu zastosowano, jest przemiły w dotyku. Poduszka ma też z tyłu dwa pasy, za pomocą których wygodnie przymocujemy ją do oparcia tak, aby nie zsuwała się. Przy moim wzroście (183 cm) ich wykorzystanie było jednak dość kłopotliwe – w wygodnej dla mnie wysokości nie było zbytnio za co zaczepić pasów… Dziwne. Chyba zaprojektowano to dla niższych osób.

Możliwości i wygoda Razer Enki

Docieramy to najważniejszego pytania – jak się na tym siedzi. Tutaj warto zacząć od tego, że przy konstrukcji krzesła Enki Razer skorzystał z pomocy inżynierów projektujących fotele lotnicze. I oczywiście nie chodzi tutaj o fotele w tanich liniach (to by była piękna katastrofa…) tylko to te znajdujące się w kabinie pilotów. Dokonano tutaj szeregu pomiarów nacisku, sadzając na krześle ludzi o różnych wagach i rozmiarach. Producent chciał, żeby siedzisko możliwie najbardziej równomiernie dystrybuowało ciężar i tym samym gwarantowało stabilną oraz wygodną pozycję przy biurku? Czy się udało? O, tak!

Muszę przyznać, że Razer Enki to prawdopodobnie najbardziej wygodne krzesło biurowe, z jakim miałem dotąd do czynienia. Oczywiście moje doświadczenie w tym aspekcie nie jest ogromne i nie obejmuje profesjonalnych krzeseł z segmentu cenowego 4 tys. zł i więcej (oraz foteli lotniczych, nie licząc tych z klasy ekonomicznej). Sporo foteli obracanych moje cztery litery jednak zaliczyły w poszukiwaniu możliwie najbardziej ergonomicznego miejsca pracy (i zabawy), więc myślę, że mój entuzjazm nie jest wcale na wyrost.

Warto tutaj też dodać, że samo siedzisko jest ogromne, bo w najszerszym punkcie mierzy aż ponad 53 cm. To pozwoli niektórym użytkownikom siadać na nim po turecku, na nodze i pewnie na setki innych niezdrowych dla kręgosłupa sposobów.

A skoro o kręgosłupie mowa, kluczowe w konstrukcji oparcia jest podparcie odcinka lędźwiowego. Jest ono dość sztywne, ale nie powoduje dyskomfortu. Jedynym problemem może być tutaj brak jakiejkolwiek regulacji. Choć, prawdę mówiąc, wcale mi jej nie brakowało nawet przez moment.

Na szczęście pod pozostałymi względami możliwości ustawienia krzesła są dość duże. Poza najbardziej podstawowymi (wysokość, pochylenie oparcia – tu nawet do 152 stopni, gdyby ktoś szukał fotela do drzemek) mamy tutaj funkcję blokowania bujania oraz pokrętło pozwalające zwiększyć i zmniejszyć towarzyszący temu opó. Dopełnieniem tego wszystkiego są podłokietniki 4D. Tu mamy naprawdę duże pole do popisu, jeśli chodzi o regulację, choć, jak już wspomniałem, okupione spory luzami.

Jeśli chodzi o ergonomię, moje wątpliwości budzi jedynie zerowa wentylacja oparcia. W letnie upały może to prowadzić do dużego dyskomfortu. Nie da się jednak chyba tutaj pogodzić pianki, kubełkowej konstrukcji i wentylacji tak, by wszyscy byli szczęśliwi. A przynajmniej nie w tym segmencie cenowym.

Czy to jest krzesło, którego szukacie?

Razer Enki został zaprojektowany dla osób o wzroście od 1,70 do 1,90 m i wadze do 136 kilogramów. Jeżeli mieścicie się w tym przedziale, pierwszy warunek mamy spełniony.  Drugi to cena, która nie należy do najniższych. W Europie Razer Enki jest wyceniany na 449 euro. Jest też nieco uboższa wersja Enki X z podłokietnikami 2D, bez poduszki i bez funkcji przechylania wyceniana na 329 euro. Myślę jednak, że zastosowane materiały i ich jakość w pewnym stopniu usprawiedliwiają taką cenę. No i „podatek od gamingu”…

Trzecia bariera, którą trzeba pokonać przed kliknięciem „kup teraz” to te mniejsze i większe wady, o których wspominałem wyżej. Jedne są mało uciążliwe (brak regulacji podparcia lędźwiowego, mocowanie poduszki pod głowę zaprojektowane pod kątem niższych osób), a inne bardziej (fatalne kółka rysujące podłogę, luzy w podłokietnikach). Jeżeli zdecydujecie się dać szanse Enki mimo to, krzesło odwdzięczy się Wam naprawdę wysoką ergonomią, komfortem i wygodą. A może gdyby każdy miał takie (lub podobne) krzesło, w internecie byłoby mniej ludzi z bólem tyłka… 😉

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu