Netflix

Rosja rozważa oskarżenie Netflixa o "gejowską propagandę". Cenzury ciąg dalszy

Kacper Cembrowski
Rosja rozważa oskarżenie Netflixa o "gejowską propagandę". Cenzury ciąg dalszy
172

Netflix może niedługo przestać działać w Rosji. Powodem jest rzekome "rozpowszechnianie propagandy na temat nietradycyjnych stosunków seksualnych".

Jak informuje dziennik Vedomosti, publiczna komisarz ds. ochrony rodzin, Olga Baranets, oskarżyła Netflixa o łamanie rosyjskiego prawa dotyczącego “gejowskiej propagandy”. Chociaż zdania na temat dzieł Netflixa są mocno podzielone, to należy przyznać, że sprawa ta brzmi co najmniej kuriozalnie.

Olga Baranets zwróciła się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, twierdząc, że amerykańska firma złamała rosyjskie prawo ustalone w 2013 roku, dotyczące “rozpowszechniania propagandy na temat nietradycyjnych stosunków seksualnych” wśród mieszkańców Rosji poniżej osiemnastego roku życia. Powodem takiego stanu rzeczy miał być serial o tematyce LGBT z zaznaczeniem “16+”, czyli dozwolony dla osób poniżej wieku wyznaczonego przez rosyjskie prawo. Jak się okazuje, urzędnicy bez trudu mogą zakazać wyświetlania takich treści.

Sprawie przygląda się moskiewski department Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Jeśli uznają amerykańskiego giganta za winnego, Netflix otrzyma karę grzywny w wysokości miliona rubli, czyli około 55 tysięcy złotych. Chociaż kara finansowa nie powinna być zbyt dotkliwa, to niepokój wzbudza fakt, że usługa streamingowa w Rosji może zostać zawieszona na bliżej nieokreślony czas.

Sam Netflix odmówił komentarza w tej sprawie. Według Vedomosti, anonimowy przedstawiciel firmy jest przekonany, że nie doszło do złamania żadnego prawa. Na początku tego miesiącam Netflix sprawdzał wszystkie pozycje seriale oraz filmy na swojej platformie i nie było ani jednej pozycji poruszającej tematykę LGBT, która zostałaby oceniona na “16+” w Rosji. Jeśli owy przedstawiciel ma rację, zarzuty o rozpowszechnianiu nietradycyjnych relacji i dewiacji seksualnych wymierzone w stronę Netflixa są zdecydowanie niesłuszne.

Warto zaznaczyć, że w 2017 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka oznajmił, że rosyjska ustawa o „propagandzie gejowskiej” narusza zasady traktatu europejskiego, prawo do wolności wypowiedzi i dyskryminuje osoby LGBT. Rosyjskie prawo zostało także bardzo potępione przez organizacje praw człowieka. Moskwa uznaje jednak to orzeczenie za zdecydowanie niesprawiedliwe, stale twierdząc, że jest to ustawa jak najbardziej dobra i nieszkodliwa.

Moskwa cały czas naciska na zagranicznych nadawców i firmy technologiczne. Krytycy określają to zjawisko jako próbę przejęcia ściślejszej kontroli nad internetem. Zaistniała sytuacja ma skłonić rosyjskie władze do sporych zmian w regulowaniu usług transmisji strumieniowej online.

Rosja w lipcu zażądała, aby 13 zagranicznych firm technologicznych było oficjalnie reprezentowanych w Rosji do końca bieżącego roku, pod groźbą sporych ograniczeń lub całkowitych zakazów. Na liście znalazły się tacy giganci jak Google, Meta, Twitter, TikTok, Apple czy Telegram. Przypomnijmy, że wszystkie z wymienionych firm zostały ukarane grzywną przez rosyjski rząd. Powodem było nieusunięcie treści, które zostały przez rosyjski rząd uznane za nielegalne.

Jak przyznaje agencja Roskomnadzor, firmy, które naruszają przepisy, mogą spotkać się z ograniczeniami dotyczącymi reklamy, gromadzenia danych i transferu pieniędzy lub całkowitymi zakazami. Z tego względu większość marek jest zwyczajnie zmuszona do otworzenia swoich oddziałów na rosyjskiej ziemi, chociaż zgaduję, że wcale nie są z tego powodu zachwyceni.

Rosja podjęła w tym roku kroki w celu promocji swojego krajowego sektora technologicznego, proponując opodatkowanie usług cyfrowych należących do zagranicznych właścicieli, obniżki podatków dla rosyjskich firm IT oraz wymagając, aby smartfony, komputery i inne urządzenia zakupione w Rosji oferowały użytkownikom na starcie rosyjskie oprogramowanie. Trzeba przyznać, że są to bardzo niepokojące działania.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu