Motoryzacja

Kot nie skacze już jak kiedyś - czyli co się dzieje z Jaguarem?

Rafał Pawłowski
Kot nie skacze już jak kiedyś - czyli co się dzieje z Jaguarem?
5

Jak mawiał klasyk - na naszych oczach dzieje się tragedia. Światowa sprzedaż grupy Jaguar Land Rover spadła o 38 procent, co daje wynik nieco ponad 80 tysięcy sprzedanych aut. Na całym świecie.

To najgorszy kwartalny wynik producenta od 2013 roku. Ale co się tak właściwie zadziało? Wszystko można oczywiście zrzucić na pandemię. Ale to tylko jedna z plag, jakie nawiedziła producenta w ostatnich latach.

Dawno dawno temu, bo w 2008 roku, Ford za przysłowiowe frytki sprzedał firmę indyjskiemu Tata Motors, która nigdy nie produkowała ani w żaden sposób nie zajmowała się dystrybucją, produkcją czy sprzedażą aut luksusowych. Ciężarówki - to był ich konik. Przyszywany Tata z Indii podszedł jednak do tematu na poważnie i wysupłał z kieszeni grubo ponad 7,5 miliarda dolarów, by naprawić błędy poprzedniego właściciela. A błędem był przede wszystkim fakt, że Jaguar stanowił niszę - auta nie były produktem do końca masowym - były kierowany do specyficznego, bardziej statecznego klienta. Tata wiedział, że na tak bardzo konkurencyjnym rynku, nowy nabytek w rodzinie nie ma racji bytu i szybko zniknie.

Jaguar słynął ze swojego luksusowego modelu XF i był godnym rywalem dla niemieckiej konkurencji, czyli E-klasy czy BMW serii 5. Ale w kluczowym dla sprzedaży segmentu D panowała pustka. Co z konkurentem dla BMW 3? W końcu pojawił się - zaprojektowany  przez słynnego Iana Calluma - Jaguar XE. Pojawił się również pierwszy SUV marki - model F-Pace. Tata Motors wysupłało w międzyczasie dodatkowe środku na nowe fabryki w Chinach i Indiach. Ale pojawiły się problemy, których niestety, przewidzieć się nie dało.

Plaga pierwsza

Pierwszy niespodziewany cios przyszedł… ze strony Brytyjczyków. W siedzibie JLR słowo Brexit szybko zaczęło się odmawiać przez wszystkie przypadki. Z powodu niepewności o co dostaw części i problemów natury prawnej, fabryki silników w Liverpoolu, Birmingham i Wolverhampton rozpoczęły przestoje Grupa Jaguar-Land Rover nerwowo zaczęła się również rozglądać dookoła siebie - BMW już miał bardzo zaawansowany plan ucieczki z Wysp i zamknięcie swojej fabryki pod Oksfordem. Podobnie chciała uczynić Honda. Jednak decyzja o wycofaniu brytyjskich marek z Ojczyzny nie miała wchodzić w grę. Oznaczało to stratę blisko 40 tysięcy miejsc pracy - z zajęciem pożegnałoby się również 260 tysięcy podwykonawców. Jak powiedział szef JLR Ralph Speth,

Brexit na złych zasadach będzie nas kosztował ponad 1,5 miliarda funtów każdego roku.

Plaga druga

W 2017 roku koncern JLR sprzedał rekordową liczbę 116 tysięcy aut w Ameryce. Wszystko układało się dobrze. Co mogło pójść nie tak? Unia Europejska wysyłała wtedy do Stanów Zjednoczonych grubo ponad 1 milion samochodów. A USA - jedynie 233 tysiące pojazdów. To nie mogło ujść uwadze ówczesnemu prezydentowi Donaldowi Trumpowi. Jak powiedział:

Europejczycy tworzą bariery handlowe. Oni nie chcą naszych produktów rolnych. Nie chcą naszych aut. Wysyłają nam mercedesy, jakby to były ciasteczka

Mercedesa zapewne uderzyłyby dodatkowe cła na auta, ale nie tak bardzo jak jaguara, dla którego rynek USA był bez wątpienia kluczowy. Niemiecki rywal aut premium mógł, przynajmniej częściowo, odbić się sprzedażowo na rynku chińskim. Tymczasem sprzedaż JLR w Państwie Środka mocno spadała…

Grupa JRL nie ma łatwego życia do dziś dzień - pandemia i brak półprzewodników do kluczowych podzespołów pogłębia problemy, choć oczywiście dotyczy to marek wszystkich producentów. Także na polskim rynku jeszcze do niedawna toczyły się spory między byłym już importerem a Centralą firmy. A chodziło o niebagatelne zaległe sumy prawie 16 milionów euro za samochody i  2,5 miliona funtów za części zamienne, które nie zostały uregulowane.

Pytanie, czy kot jeszcze głośno zaryczy i zaś zaskoczy, na nie tylko naszym rodzimym rynku - pozostaje otwarte.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu