VOD

Napakowany akcją, efektami i emocjami finał sezonu Stranger Things 4. Czy to jeszcze serial?

Konrad Kozłowski
Napakowany akcją, efektami i emocjami finał sezonu Stranger Things 4. Czy to jeszcze serial?
7

Czy to jeszcze serial? Finał 4. sezonu “Stranger Things” pokazuje, jak cienka linia może być pomiędzy historiami dzielonymi na odcinki oraz pełnometrażowymi produkcjami. Serialowi Netfliksa coraz bliżej bowiem do bycia blockbusterem z prawdziwego zdarzenia.

To pierwsza taka sytuacja w przypadku “Stranger Things”, że sezon doczekał się podziału na części. Co więcej, twórcy nie zdecydowali się na dwie w miarę równe połowy, jak chociażby w przypadku “OZARK”, lecz postawiono na zupełnie inny model dystrybucji nowej serii. Pierwsza część liczyła siedem odcinków, a druga tylko dwa - to pierwszy powód do zdziwienia. Drugim jest czas trwania ostatnich epizodów, bo 8. liczy około 90 minut, a 9. odcinek trwa prawie 160 minut! Skoro producenci dysponowali taką ilością materiału, to co stanęło na drodze, by podzielić historię na odcinki?

Stranger Things nie serialem, a filmem?

Wydaje się, że celem takiego podziału była próba zbudowania narracji podobnej do filmów pełnometrażowych. Mimo, że jesteśmy w środku historii, to tempo wcale nie jest stale utrzymywane na wysokim poziomie. Regularnie zwalniamy, by dać wybrzmieć poszczególnym wątkom i postaciom, co przecież jest domeną “Stranger Things”, bo podobnie wyglądało to w poprzednich sezonach. Rozgrywające się jednocześnie różne sytuacje prowadzą ostatecznie do wielkiego finału, który angażuje wszystkich kluczowych bohaterów, więc musimy spędzić z nimi trochę czasu, by się do nich przyzwyczaić, czy nawet z nimi związać. Nigdy wcześniej postacie nie były jednak tak bardzo rozrzucone po lokalizacjach, dlatego tak długo zajmuje im połączenie sił, choć oczywiście nie wszyscy wspólnie będą stawiać czoło niebezpieczeństwu. Podczas nowych odcinków można zdecydowanie wyczuć bardziej dojrzały sposób opowiadania historii, a także więcej śmiałości w realizacji swoich pomysłów. Także pod względem wizualnym.

Nie ma bowiem żadnych wątpliwości co do tego, że liczba efektów specjalnych w finale 4. sezonu “Stranger Things” przekracza to, czego doświadczyliśmy w całych poprzednich seriach. Na pochwałę zasługuje jednak także to, że nie zrezygnowano z efektów praktycznych - Vecna nie jest wygenerowany komputerowo, lecz jest to ucharakteryzowany aktor, dzięki czemu całość wygląda bardziej wiarygodnie i po prostu lepiej. Wpływa to też na grę aktorską innych osób, które na planie obcują z żywym człowiekiem, szarpią się z nim i rozmawiają, zamiast reagować na działania wyimaginowanej postaci.

Dynamika i tempo akcji są świetne. Nie ma czasu na nudę

Naprawdę spodobał mi się rytm, w jakim rozgrywają się ostatnie odcinki, bo to nawiązuje do “Stranger Things” w swojej najlepszej formie. Owszem, momentami twórcy korzystają z wcześniej nakreślonych schematów lub pewnych skrótów, ale udało im się jednocześnie zbudować wrażenie potężnego zagrożenia dla bohaterów, ich przyjaciół i rodzin, a także miasta. To nie jest już batalia o zdrowie i życie tych, których znamy, ale jak na dłoni widać, że stawka jest znacznie, znacznie wyższa. Jednocześnie autorzy scenariusz karmią nas dodatkowymi informacjami na temat postaci, o których do tej pory tak wiele się nie mówiło.

Bądźcie gotowi na pożegnania

Poznamy ich z innej strony, co jednak wcale nie oznacza, że te wątki dobiegają końca. Największymi gratkami dla fanów będą na pewno informacje dotyczące największych niewiadomych tego sezonu, jak i całego serialu, bo nareszcie dowiadujemy się o wiele więcej. Nie psuje to jednak wykreowanej atmosfery i aury tajemniczości, bo to oczywiście nie jest całkowity koniec. Podobać może się też to, jak zgrabnie wprowadzone zostały w tym sezonie nowe postacie i na przestrzeni tych kilku (wydłużonych) odcinków otrzymują sprawiedliwy początek, rozwinięcie i (w pewnym stopniu) zakończenie. Nie każda z postaci wróci w następnym sezonie, za co też należy się twórcom pochwała, ponieważ mieli odwagę pożegnać niektórych bohaterów.

Stranger Things będzie największym serialem Netfliksa?

“Stranger Things” to jeden z największych seriali Netfliksa, dlatego na barkach braci Duffer spoczywa nie lada odpowiedzialność. Z odpowiednim zapleczem finansowym oraz właściwą ekipą są jednak oni w stanie stworzyć coś, co dorówna naszym oczekiwaniom i da uczucie spełnienia na koniec sezonu. Przyznam, że momentami chciałbym, by akcja posuwała się do przodu nieco szybciej, ale z drugiej strony przebywanie w tym świecie też daje sporo frajdy, a o znużeniu nie ma mowy. Czy i co uda się przygotować twórcom na 5. sezon, by zakończyć tę historię z przytupem i przebić dotychczasowe serie? Nie będzie to łatwe zadanie, ale wydaje mi się, że wizja tego, co zobaczymy już istnieje.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu