Recenzja

Rower elektryczny Engwe Engine Pro: tak dobry, że aż go ukradli

Jakub Szczęsny
Rower elektryczny Engwe Engine Pro: tak dobry, że aż go ukradli
8

Pierwszy raz zdarzyła mi się taka sytuacja. Pozostawiony w strzeżonym garażu podziemnym, zablokowany kodem i zabezpieczony rower elektryczny "zaginął". Skończyło się na tyle szczęśliwie, że zainteresowany urządzeniem złodziej po prostu nie dał sobie z nim rady i rzucił go w krzaki. Nie dziwię się, że mu się spodobał. Engwe Engine Pro zaskoczył nawet mnie, a mniej więcej wiedziałem czego należ się spodziewać.

Wiedziałem, bo przecież mam elektrycznego fatbike'a. ADO A20F był rok temu sprzętem, który mnie grubo zaskoczył: przez 1500 kilometrów jazdy nim, dał mi sporo radości i ciężko mi nawet wyrazić to, jak świetnym jest rowerem. Pisałem o nim zresztą wielokrotnie. Dzisiaj głównym bohaterem jest jednak Engwe Engine Pro. "EP" to skrót od Engine Pro, a ma się to odnosić do... silnika o mocy 750W. Czyli mocy jest tutaj już dużo - właściwie, to nawet za dużo. Ale o tym później.

Fatbike'i tego typu trudno jest traktować bezpośrednio jak rowery górskie, nadające się głównie w teren. ADO A20F udowodnił przecież, że w mieście też świetnie daje sobie radę. I to właściwie niezależnie od aury. Owszem, jazda w deszczu nie jest przyjemna - ale nie jest też niemożliwa. Ograniczeniem jest jedynie lód, bo śnieg nie robił wrażenia i na poprzedniku. Tego jeszcze nie weryfikowałem w przypadku Engwe Engine Pro, ale spodziewam się że będzie tutaj absolutnie podobnie. Czyli tak, że osobliwe koła 20x4.0 z bardzo grubym bieżnikiem dadzą sobie radę z białym puchem, zapewnią stabilną i bezpieczną jazdę w niemal każdych warunkach. Na razie nie mogę powiedzieć w tym temacie niczego złego.

Engwe Engine Pro jest po prostu bardzo mocnym rowerem elektrycznym. Silnik generuje 750W mocy (48V, bez szczotek), jest umieszczony w kole. Po pełnym rozłożeniu, ma 167 cm długości i 118 wysokości. Składa się go w pół: wtedy w jednej części ramy uwidaczniane są złącza baterii: w takim stanie ma jedynie 76 cm długości i 81 cm wysokości (po dodatkowym złożeniu kierownicy). Bateria jest wyposażona w zamek, który nie tylko pozwala na uruchomienie roweru, ale i blokuje baterię wewnątrz tak, że nie można jej wyjąć bez kluczyków. Do roweru dołączona jest specjalna ładowarka wyposażona w wentylator. I tutaj uwaga - istnieją ładowarki z kompatybilnymi złączami, ale nie będą one w stanie uzupełnić energii w akumulatorze. Wymagana jest taka o parametrach: 54,6 V / 5 A. Bateria w tym modelu ma pojemność 13 Ah i wystarcza na naprawdę sporo jazdy - czy to w trybie elektrycznym, czy też we wspomaganym.

Kawał mocnego dzika. Engwe Engine Pro to naprawdę potężny zawodnik

Chodzi tutaj nie tylko o moc samą w sobie, ale i o wytrzymałość. Całość waży niecałe 40 kilogramów, a operujący rowerem może ważyć 150 kilogramów. Do hamowania służą tarczowe hamulce Tektro sterowane za pomocą układu hydraulicznego. Hamowanie tym rowerem należy do naprawdę przyjemnych czynności. Zresztą - użycie takich właśnie hamulców jest wręcz wymagane ze względu na wysoką wagę całości.

Rower oferuje trzy tryby jazdy - bez użycia silnika elektrycznego, ze wsparciem silnika elektrycznego (podczas pedałowania silnik pomaga nam do zadanej prędkości) oraz za pomocą manetki gazu po lewej stronie. Jest to manetka kciukowa jak w hulajnogach elektrycznych - według mnie mniej wygodna niż motorowa jak w ADO A20F. Naciśnięcie tej manetki przez 8 sekund powoduje automatyczną aktywację tempomatu, który utrzymuje stałą prędkość do momentu naciśnięcia hamulców. Co ciekawe, nie da się tego kompletnie wyłączyć w zaawansowanych ustawieniach: czasami możecie być zaskoczeni, że po odpuszczeniu manetki, rower nie zaczyna hamować silnikiem. Należy o tym pamiętać, bo... może to doprowadzić do niebezpiecznych sytuacji na drodze.

Należy pamiętać, że zgodnie z polskim prawem, niedopuszczalne jest używanie na drogach publicznych rowerów elektrycznych o mocy powyżej 250W i manetkami gazu. Takie konstrukcje należy rejestrować jako motorowery!

W rowerze znajduje się 5 trybów jazdy:

  • Poziom 1: wsparcie do 10 km/h
  • Poziom 2: wsparcie do 16 km/h
  • Poziom 3: wsparcie do 21 km/h
  • Poziom 4: wsparcie do 24 km/h
  • Poziom 5: wsparcie do 38 km/h

Rower jest domyślnie ograniczony do prędkości 25 km/h, która jest maksymalną dopuszczalną w przypadku takich pojazdów w Polsce! W zaawansowanych ustawieniach możliwe jest jej zwiększenie, jednak jest to niezgodne z prawem, a także niebezpieczne!

Do 750-watowego silnika w Engwe EP2 Pro trzeba się przyzwyczaić. Tę moc naprawdę czuć i czasami wydaje się, że rower jest odrobinę zbyt agresywny. Tak, jakby chciał nam koniecznie wyjechać spod "siedzenia" do przodu. Zdecydowanie bardziej wolałbym, żeby ta maszyna budowała moc wolniej i spokojniej. Jednak po kilku przejażdżkach można spokojnie "wyczuć" ten rower. Aluminiowa rama jest zbudowana naprawdę dobrze i rower nie tylko wygląda na mocny - on po prostu taki jest.

20-calowe koła o szerokości 4" dają naprawdę duży komfort jazdy. Wysoki bieżnik powoduje, że opory toczenia są spore - ale przecież ten rower ma być przede wszystkim "ultradzikiem" jeżdżącym po wszystkim. Krawężniki, trawniki, żwir to miejsca, w których daje sobie radę znakomicie. Piasek? Też da radę. Gorzej jest z błotem - wolałbym się nie zakopać nim w takim miejscu. Na leśnych drogach też będzie naprawdę dobrze. Amortyzacja w widelcu i pod siodełkiem świetnie wybiera wszelkie nierówności. Mam jednak wrażenie, że przedni amortyzator jest odrobinę zbyt miękki. Ale może to po prostu tylko moje odczucie. Na szczęście, można go regulować - co zrobić rzecz jasna warto.

Oświetlenie w tym rowerze zasługuje na szczególną uwagę. Z poziomu zintegrowanych przycisków, można sterować przednim i tylnym oświetleniem. Zarówno pierwsze, jak i drugie - działa świetnie. To tylnie doskonale powoduje, że jesteśmy widoczni na drodze. Przednie natomiast charakteryzuje się odpowiednią linią odcięcia, dzięki czemu nie oślepiamy nikogo na drodze i jednocześnie: widzimy wszystko przed nami. Co więcej, w rowerze zamontowany jest czujnik natężenia światła: wtedy rower samoczynnie aktywuje oświetlenie i nie musimy o nim pamiętać.

Jak z wygodą jazdy?

Siodełko w rowerze jest absolutnie standardowe i choć nie było specjalnie dobierane "pode mnie", nie wydaje się niewygodne - nawet po dłuższych przejażdżkach. Ale też "bez szału". Pozycja na rowerze jest bardziej "skuterowa" niż "rowerowa", raczej wyprostowana. Choć może to jedynie moje odczucie ze względu na regulację siodełka względem kierownicy. W każdym razie - nie czułem bólu pleców nawet po nieco większych dystansach. Przyciski do obsługi wyświetlacza, trybów jazdy i oświetlenia są w odpowiednim miejscu i nie ma problemu z ich naciskaniem: ich skok jest odpowiedni i da się je "wyczuć". Klakson jest zamontowany tuż po kciukową manetką gazu - bardzo donośny i zwyczajnie spełniający swoje zadanie.

Producent zamontował tutaj 8-biegową przerzutkę Altus, która pozwala w komfortowy sposób rozwijać prędkość na rowerze oraz dostosowywać obciążenie do aktualnych warunków i naszych możliwości. Hamulce hydrauliczne z tarczami pozwalają na bardzo, bardzo precyzyjne wytracenie prędkości - w awaryjnych sytuacjach rower naprawdę zdecydowanie hamuje i trzeba uważać, aby nie stracić panowania nad nim. Aczkolwiek to absolutna zaleta - jednak zastosowanie tego typu układu jest wymagane z uwagi na wysoką wagę roweru.

Stan naładowania roweru, aktualny tryb, prędkość, licznik dzienny i ogólny można podejrzeć na kolorowym wyświetlaczu LCD Digitech BC281 - wygląda to naprawdę ciekawie. Sposób prezentacji ustawień zaawansowanych jest już znacznie przystępniejszy niż w innych rowerach - wszystko jest opisane w języku angielskim. W menu wywoływanym za pomocą kombinacji przycisków + oraz - jednocześnie można zmienić ograniczenie prędkości, zmienić parametry kół (czego nie warto robić, jeżeli nie przerabiamy roweru!), zmienić jasność podświetlenia, a nawet... ustawić 4-cyfrowy kod, który będziemy musieli podać podczas każdego uruchomienia roweru.

Właśnie ten kod prawdopodobnie uratował rower przed permanentną kradzieżą. Ktoś zauważył, że ta maszyna jest bardzo ciężka (a tym samym, trudno ją ruszyć bez napędu) i dodatkowo - zabezpieczona kodem. Dlatego złodziej, który się na nią pokusił, po prostu zrezygnował z kradzieży po przejechaniu kilkunastu metrów i... rower umieścił w krzakach. Na szczęście, zgubą zaopiekował się mieszkaniec bloku obok, który zadbał o niego i po tygodniu od kradzieży, przekazał go w moje ręce. Mimo, że garaż podziemny jest strzeżony i pełen kamer, a i rower był przypięty - i tak ktoś uznał, że może warto go "zwinąć". Na szczęście - wszystko skończyło się dobrze.

Ogromnym plusem roweru jest to, że można go bez problemu złożyć. Po odpięciu zatrzasku, całość można mocno "skompresować" i tym samym, pozwolić sobie na umieszczenie urządzenia nawet w stosunkowo niewielkim bagażniku auta. To świetna wiadomość dla wszystkich, którzy nie dysponują przepastnym bagażnikiem w pojeździe, a i tak chcieliby zabrać ze sobą ten rower "w teren". Jest to jednak zaleta wszystkich tego typu konstrukcji, które niejako "z urzędu" oferują swego rodzaju kompaktowość. To, na co warto zwrócić uwagę raz jeszcze - to waga. Ta powoduje, że niestety, ale rower bez napędu jest trudny do wprawienia w ruch - mimo tego, że wszelkie jego elementy pracują naprawdę lekko. Akurat silnik elektryczny jest tutaj "z przymusu" - po rozładowaniu akumulatora jeździ się nim bardzo, bardzo ciężko. Na szczęście jednak, po wyczerpaniu energii w akumulatorze, rower nie wyłączy się niespodziewanie - po prostu możliwość użycia silnika zostanie ograniczona. Przez pewien czas będziemy więc w stanie skorzystać z części mocy, a i oświetlenie nie zostanie w momencie odcięte.

Ten rower lepiej podłączyć na noc do ładowarki

Pełne naładowanie od "zera" wymaga poświęcenia 6 godzin. Tyle samo, ile w przypadku ADO A20F. Tyle, że mamy tutaj do czynienia ze znacznie potężniejszą ładowarką. Producent twierdzi, że rower w trybie wspomaganym będzie w stanie przejechać ponad 70 kilometrów. Wiadomo jednak, że testy i późniejsze komunikaty marketingowe pokazują coś zgoła innego niż rzeczywistość. W takim trybie maksymalny dystans to około 45 kilometrów. Tryb w pełni elektryczny - to już około 25-30 kilometrów. Na tego typu osiągi wpływ mają takie parametry jak waga użytkownika, a nawet jego wzrost. Wyżsi ludzie wywołują większe opory stawiane przez powietrze - tym samym z baterii "ulatuje" więcej energii na kompensację tej siły.

Bateria standardowo wyposażona jest w kluczyk - to dodatkowe zabezpieczenie antykradzieżowe. Oczywiście, wszystko da się złamać - jednak również i ten poziom zabezpieczeń jest wart uwagi. Bez kluczyka uruchomienie roweru jest niemożliwe, podobnie jak wyjęcie baterii. W jej wnętrzu umieszczony jest mini-bolec, który wysuwa się po przekręceniu kluczyka w odpowiedniej pozycji. Standardowo, kluczyki są dwa i dobrze jest umieścić ten drugi w bezpiecznym miejscu jako "zapas". W razie, gdybyśmy zgubili ten pierwszy - będziemy w stanie mimo wszystko uruchomić pojazd i wyciągnąć baterię.

Producent zapewnia roczną gwarancję na rower. W sklepie do wyboru jest jeden, uniwersalny rozmiar - mimo tego, pojazd będzie pasować do każdego od 1,60 do 1,95 m wzrostu. Właściwie każdy jego element działa i wygląda naprawdę dobrze - nic nie trzeszczy, ani nie drży. Manetki porusza się z łatwością, nie ma poczucia niskiej jakości jakiegokolwiek elementu. Producent dostarcza również pełen komplet błotników, przedni należy zamontować samodzielnie. Z tyłu znajduje się potężny, bardzo solidnie wyglądający bagażnik do przewożenia większych ładunków.

Dla kogo jest taki rower?

Dla zapaleńców, którzy oczekują od roweru dużej uniwersalności. Tego typu pojazdy wyglądają na ciężkie, niepraktyczne - ale to tylko pozory. Mocny silnik elektryczny doskonale kompensuje wysoką wagę roweru, a bardzo dobre oświetlenie stanowi ogromny plus względem podobnych konstrukcji. Producent naprawdę postarał się, jeżeli chodzi o tę kwestię i należy to poczytać jako świetne wyczucie potrzeb użytkowników podobnych e-bike'ów. O ile korzysta się z tej mocy rozsądnie - jest to całkiem bezpieczny pojazd, znacznie stabilniejszy od innych rowerów elektrycznych, którego zastosowania mogą wychodzić daleko poza bezdroża.

Wspomaganie mogłoby być odrobinę mniej agresywne. Czujnik obrotu korby nie mierzy siły nacisku, nie dostosowuje również mocy wspomagania do prędkości oraz wysokości siły koniecznej do napędzenia roweru. Odrobinę żałuję, że nie działa to w pełni adaptacyjnie. Na plus należy zaliczyć rekuperację - gdy hamujemy, rower odzyskuje energię. W trakcie zjazdów z górki, część energii włożonej we "wspinanie się", odzyskamy. Dostępny jest także tryb prowadzenia roweru, jednak wydaje mi się, że w tym przypadku jest to "tryb biegu z rowerem". Wolałbym, żeby działał on nieco słabiej.

Świetne jest to, że rower potrafi wyświetlać kody błędów razem z ich objaśnieniem. Dwa razy został wyświetlony u mnie kod wskazujący na błąd sensora naciśnięcia hamulca (jego działanie jest konieczne, aby odcinać napęd po pociągnięciu za manetki odpowiedzialne za hamowanie). Po chwili jednak wszystko działało tak, jak trzeba - uznaję to za niewielki incydent w trakcie testów, który nie ma wpływu na działanie pojazdu. Gdy pojawi się problem z jakimś akcesorium lub silnikiem, rower nam o tym powie w przystępny sposób.

A teraz, ile to kosztuje? W sklepie Geekbuying.pl, rower można nabyć już za 6 684 złotych w promocji (standardowo: 6998 złotych). Nie jest to więc najtańszy rower, ale w stosunku do jego możliwości - całkiem ciekawa propozycja. Producent przekazał nam kod rabatowy dla Czytelników Antyweba: po wpisaniu kodu 8EWX5ENZ, możliwe jest obniżenie ceny do 6584 / 6898 (bez promocji) PLN. To stosunkowo niewiele jak na tak mocny i ciekawy rower elektryczny, który - jak widzicie - spodobał się nie tylko mnie. Jednak mnogość funkcji, uniwersalność i obecność zabezpieczeń stanowiących utrudnienie dla złodzieja, spowodowały że wszystko skończyło się dobrze.

Drodzy Czytelnicy. Zawsze pamiętajcie o bezpieczeństwie. Na każdym rowerze (nie tylko na tym!) używajcie ochraniaczy i kasków!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu