Felietony

Kupiłem na chwilę, zostaję na dłużej. Disney+ zachwyca wyborem seriali komediowych

Kamil Świtalski
Kupiłem na chwilę, zostaję na dłużej. Disney+ zachwyca wyborem seriali komediowych
8

Rynek VOD w Polsce zaczyna się zagęszczać. Mamy w czym wybierać i przebierać. Czerwcowy debiut Disney+ odbił się szerokim echem w mediach. Jedni wykupili dostęp by nadrobić seriale z Gwiezdnych Wojen i Marvela, inni targani nostalgią dla Z Archiwum X, Zagubionych i spółki, a ja... bo to platforma na której czeka na mnie sporo seriali komediowych, których nie ma nigdzie indziej. A właśnie takowe oglądam najchętniej i towarzyszą mi najdłużej.

Disney+ nie urzeka jakością, ale nadrabia biblioteką

Zachwytów na temat aplikacji Disney+ naczytałem się bez liku. Moje doświadczenia są nieco inne — a rzeczy takie jak brak dostępu do Dolby Atmos w podstawowej wersji aplikacji na Androida nie przysparzają jej sympatii z mojej strony. Nie jest idealna, część rzeczy można obejść, inne mniej lub bardziej irytują. Ale ma asa w rękawie, którego — całkowicie subiektywnie — brakuje mi u konkurencji. A może inaczej: u jednych brakuje, u innych obejrzałem już wszystko co mnie interesowało, bo to nie jest tak, że zupełnie ich nie ma. Chodzi o krótkie seriale komediowe, takie typowo telewizyjne produkcje liczące sobie po ponad dwadzieścia odcinków w każdym sezonie z odcinkami trwającymi około około 20-30 minut. Okazuje się, że na innych platformach jest ich raczej niewiele. Netflix, jak to Netflix, przy swojej niezwykle bogatej ofercie ma kilka asów w rękawie. Są mocne pozycje animowane (m.in. Archer, Ricky i Morty) i aktorskie (Biuro, Kroniki Seinfelda, Brooklyn 9-9) — większość obecnych tam od dawna. I dawno przeze mnie odhaczonych. Prime Video ma... dosłownie dwie takie produkcje - Dwóch i Pół oraz Biuro. HBO Max stale żongluje biblioteką, a obecna baza jest solidna. Tutaj jednak dla mnie problemem jest to, że wszystko co mnie interesuje już najzwyczajniej w świecie widziałem, a część nawet po kilka razy (przy okazji — serdecznie polecam Motherland, jeśli odnajdujecie się w brytyjskim humorze). Tymczasem Disney przywitał mnie całym zestawem rozmaitości, które oglądam z nieskrywaną przyjemnością. Co najlepsze - sporo z nich widzę pierwszy raz, bo... wcześniej nie było ich na poskich VOD?

Samych disnejowskich seriali komediowych nie brakuje - zarówno aktorskich, jak i animowanych. Ale na nie może jeszcze przyjdzie czas — póki co żongluję całym zestawem typowo telewizyjnych produkcji z innych stacji. A tutaj naprawdę wybór jest niemały. Hoży Doktorzy, Mam na imię Earl, On, ona i dzieciaki, Jess i chłopaki, Nie ma lekko, Współczesna rodzina, M*A*S*H, U nas w Filadelfii, Jak poznałem waszą matkę, Jak poznałem waszą matkę czy Czarno to widzę. To dość pokaźna lista — tym bardziej, że wiele tych historii rozwleczonych jest przez kilka sezonów. A to i tak jeszcze nie koniec —  jest tego więcej. Dlatego mimo iż wykupiłem abonament na chwilę, by nadrobić nowy sezon Zbrodni po sąsiedzku, z VOD zostanę na dłużej. Kompletnie nie spodziewałem się, że wybór będzie tak solidny i że to właśnie Disney+ zawładnie moim telewizorem na dłużej. Do perfekcji brakuje mi już tam tylko Schitts Creek.

Miła niespodzianka — mam tylko nadzieję, że kiedy już nadrobię wszystkie tamtejsze zaległości będę mógł liczyć na świeżą dostawę takich treści. Chociaż patrząc na rozmach giganta, raczej nie powinno być z tym specjalnych problemów — no chyba że wszystkie te serie od ABC trafią do jakiejś ich autorskiej platformy, co przecież też trudno wykluczyć. Każdy chce zarobić jak najwięcej.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu