Filmy

Na co Netflix wydał te 200 mln dolarów?! Czerwona nota - recenzja

Konrad Kozłowski
Na co Netflix wydał te 200 mln dolarów?! Czerwona nota - recenzja
60

Jednym z najjaśniejszych punktów tegorocznej ramówki Netfliksa jest film "Czerwona nota". Gwiazdorskie trio Ryan Reynolds, Dwayne Johnson i Gal Gadot połączyło siły, ale efekty są niestety dość mizerne.

Wspomniana trójka aktorów znalazła się w klipie promującym filmowe nowości Netfliksa na ten rok, które obejmują dziesiątki produkcji. Wśród nich są te bardziej  i mniej promowane, co nikogo nie dziwi, bo część z nich to projekty powstające z udziałem prawdziwych tuzów Hollywood. Najlepszym przykładem jest "Nie patrz w górę" Adama McKay'a - film, którego obsada zajęłaby większość tego akapitu. "Czerwonej nocie" poświęcono jednak chyba najwięcej uwagi (mogłem odnieść błędne wrażenie), co też nie jest niespodzianką, bo akcyjniak aspirujący do formatu blockbustera VOD z takimi nazwiskami w obsadzie to znakomity materiał marketingowy.

O czym opowiada Czerwona nota?

Fabuła "Czerwonej noty" opiera się na grze w kotka i myszkę przez trójkę głównych bohaterów. Agent FBI i dwójka złodziei stoją po... trzech stronach barykady, ale niektórzy z nich będą zmuszeni do współpracy. John Hartley (Dwayne Johnson) korzystając z usług Nolana Bootha (Ryan Reyndols) będzie starał się schwytać Sarę "Bishop" Black. Wszystko to rozgrywa się w klimacie indiano-jonesowym, czyli z poszukiwaniem skarbów w tle. Próżno tu jednak szukać takiej atmosfery, choć film próbuje łączyć w sobie podobne elementy. Nie brakuje humoru, przygód, skarbów i ciekawych lokalizacji, ale wszystko wydaje się być dziwnie... ograniczone?

Gdzie się podział budżet na efekty?

Było jasne, że film nie będzie testem umiejętności aktorskich dla żadnej z osób wcielających się w główne postacie, ale niemiłą niespodzianką jest to, że żadne z nich nie próbowało zagrać czegoś innego, niż byśmy się po nich spodziewali. The Rock jest typowym sarkastycznym twardzielem, Reynolds śmieszkuje w tym samym stylu, co zawsze, a postać Gadot nie wydaje się na tyle groźna. Niestety, film nie zabiera nas w prawdziwe lokalizacje, by ukazać je z lubianej lub nieznanej perspektywy, lecz polega na odtworzonych w studiu scenografiach lub greenscreenie.

Jest to wyczuwalne prawie w każdej scenie i pozostawia niesmak, szczególnie gdy jest się świadomym kwoty, jaka została przeznaczona na ten film. Budżet wyniósł bowiem ponad 200 mln dolarów, choć w momencie zamówienia jego realizacji mówiono o 160 mln dolarów. Można śmiało przypuszczać, że sporą część tej kwoty zainwestowano w pozyskanie trójki tak rozpoznawalnych aktorów, ale z ich udziałem film powinien reprezentować wyższy poziom. Fabularnie i technicznie.

Filmy tylko dla fanów Ryana Reynoldsa, Dwayne'a Johnsona i Gal Gadot

Oczywiście "Czerwona nota" może być dobrym pomysł na luźne popołudnie czy wieczór w ten lub następne weekendy, choć znacznie lepiej wspominam seanse "Tylera Rake'a"" czy "The Old Guard". Tym razem odniosłem wrażenie, że całość powstała bez większego przekonania głównych aktorów oraz osób odpowiedzialnych za CGI, które razi w oczy. Historia też nie wypada nazbyt korzystnie, gdyż jest niewyobrażalnie prosta i przewidywalna.

Sprawa z "Czerwoną notą" ma się bowiem tak: jeśli wśród głównej trójki aktorów znajduje się Wasz ulubieniec, to pewnie obejrzycie dla niego ten film. Jeśli darzycie sympatią aż dwójkę, to będziecie się bawić jeszcze lepiej. A jeśli uwielbiacie całą trójkę, to i tak nic nie powstrzyma Was przed seansem. Wszyscy zrobili w tym filmie to, za co polubiono ich najbardziej. Tylko tyle i aż tyle.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu