Aplikacje PC

Najlepsze aplikacje to te najprostsze. 5 ulubionych aplikacji na moim Maku

Patryk Danielewicz
Najlepsze aplikacje to te najprostsze. 5 ulubionych aplikacji na moim Maku
13

Należę do tych osób, które kładą duży nacisk na organizację pracy. Tak duży, że niekiedy przygotowanie do pracy zajmuje mi więcej czasu niż sama praca.

Dlatego też, tak kluczowe w moim workflow są odpowiednie aplikacje, które nie tylko przyspieszą mi pracę, ale również uczynią to doświadczenie przyjemniejszym. Na szukaniu odpowiednich aplikacji spędzałem dużo czasu, przeczesując skrupulatnie App Store oraz czytając wszelkiej maści poradniki, w którym inni autorzy dzielili się swoimi ulubionymi aplikacjami. Cel był jeden - znaleźć aplikacje, które, z jednej strony są niesamowicie rozbudowane, pozwalające robić milion rzeczy na raz a z drugiej, proste i intuicyjne w obsłudze. Byłem przekonany, że takie aplikacje żyją gdzieś tam, w odmętach sklepów z aplikacjami – zarezerwowane dla najbardziej „pro” użytkowników, ukryte przed wzrokiem zwykłych zjadaczy chleba. Moim cele stało się ich odnalezienie. Niczym Indiana Jones poszukiwałem swoich Świętych Grali, naiwnie łudząc się, że znalezienie tych najlepszych, najbardziej rozbudowanych, najładniejszych, sprawi, że praca przestanie być pracą a stanie się przyjemnością.

Niestety nic takiego nie miało miejsca. Zamiast zyskać niedostępny szaremu człowiekowi przepis na ponadludzką produktywność, straciłem tylko czas oraz pieniądze. Nie chodzi nawet o to, że nie znalazłem świetnych aplikacji - a to do tworzenia tekstów, a to do zarządzania czasem, planowania czy pracy na plikach graficznych. Znalazłem i to wiele takich! Problem polegał na tym, że korzystanie z nich wcale nie przyniosło mi tyle korzyści, ile wmawiałem sobie, że mi przyniesie. Co więcej, często zamiast zaoszczędzić czas, zwyczajnie go traciłem. Po każdym zawodzie związany z próbą wpisania nowej aplikacji w mój workflwo, wracałem do tych podstawowych i powszechnie wszystkim znanych. Aplikacji z których, koniec końców korzystało mi się bardzo dobrze. Jedynym co dały mi te lata poszukiwania najlepszych z najlepszych aplikacji, było docenienie tych podstawowych. Przetestowawszy wiele różnych programów, dziś śmiało mogę wyodrębnić 5 takich bez których nie wyobrażam sobie pracy. Większość z nich, nie tylko jest bezpłatna, ale również pre instalowana na moim macu lub dostępna z poziomu przeglądarki.

1. Notatki

Dużo piszę i dużo notuję. Zwykle, jeżeli przyjdzie mi do głowy jakiś pomysł, to jeżeli szybko go nie zapiszę, za 5 minut zapomnę. Do tego, robię sobie notatki z tego co przeczytam, usłyszę lub obejrzę. Zasadniczo notuje dużo. Zwykle robię to na moim IPadzie ręcznie, dzięki Apple Pencile – tak mi jest najwygodniej. Do tego, potrzebuje mieć dostęp do moich notatek z każdego urządzenia. W szczególności z mojego Maca Mini, bo o ile IPad jest świetnym narzędzie do robienia notatek w biegu, to do zamienienia luźnych, spisanych na szybko strzępków informacji na ustrukturyzowany tekst, lepie sprawdzi się „prawdziwy” komputer. I właśnie ta bezproblemowa multiplatformowość notatek jest, według mnie, ich największą zaletą. Co więcej Apple w IPad OS i MacOS bardzo dobrze zadbał o świetną integracje notatek z systemem dzięki czemu korzystanie z nich jest jeszcze szybsze i wygodniejsze. Bardzo cenie sobie funkcje quick notes, czyli możliwości wywołania szybkiej notatki gestem przeciągnięcia z prawego dolnego krańca ekranu. Działa to świetnie zarówno na IPadzie jak i na Macu. Kwestia wyszukiwania konkretnych notatek również działa bardzo dobrze, przede wszystkim dlatego, że mamy możliwość przeszukiwania tekstu pisanego ręcznie. Co prawda, język polski oficjalnie nie jest wspierany, nie mniej funkcja działa zaskakująco dobrze.

2. Przypomnienia

Aplikacji typu „to do” przetestowałem chyba najwięcej. Od tych prostych, jak propozycja od Microsoftu, po te bardzo rozbudowane jak Things. Znowuż, podobnie jak w przypadku notatek, najważniejszą cechą była dla mnie integracja z pozostałymi moimi urządzeniami (najlepiej takim sposobem, który nie generuje dodatkowego kosztu w postaci kupna osobnej wersji aplikacji na każdy system). Tym razem nie tylko z Macem czy IPadem, ale również IPhonem i Apple Watchem. I tak, w tej materii systemowe przypomnienia nie mają sobie równych. Do tego niesamowicie cenie sobie możliwość wywołanie skrótu do nowego przypomnienia, przez stuknięcie w tył obudowy iPhona – działa to nawet z poziomu zablokowanego telefonu! Należy też pochwalić Apple, że od IOS 14 znacząco rozbudował aplikacje, dzięki czemu, z prostego programu mogącego, co najwyżej posłużyć jako lista zakupów, stał się aplikacją umożliwiająca zarządzanie projektami – dodawanie tagów, notatek czy możliwość przypisywania konkretnych zadań do konkretnych osób.

3. Affinity Designer

Sporadycznie, bo sporadycznie ale zmuszony jestem przygotować proste grafiki wektorowe. Czy to, do prezentacji czy to do druku. Nic przesadnie skomplikowanego, a przynajmniej nie na tyle skomplikowanego, aby miało uzasadniać skorzystanie z rozwiązań od Adobe, wymagające co najmniej rocznej subskrypcji. Subskrypcja samego Ilustratora to koszt około 120 zł miesięcznie (przy zobowiązaniu na rok). Produkty od Affinity mają, na szczęście zupełnie inny model dystrybucji i tutaj wystarczy jednorazowo zapłacić ok. 260 zł, by cieszyć się pełnoprawnym programem do tworzenia grafik wektorowych. Profesjonaliści mówią, że chociaż Affinity Designer jest świetnym programem, to do możliwości jakie daje Ilustrator jeszcze trochę brakuje. Dla moich potrzeb jest to jednak program więcej niż wystarczający. Do tego pełnoprawna wersja Designera jest dostępna również na IPada!

4. Pages

Nie zdziwiłbym się, gdybym był jedyną osobą, która faktycznie, na co dzień korzysta z Pages. Co więcej, zdaje sobie sprawę, że korzystanie z Pages, kiedy na Maca jest tle świetnych edytorów tekstów jak Ulysses czy IWrite, jest wyborem, co najmniej kontrowersyjnym. Faktycznie, edytorów tekstów na Maca jest wiele i większość jest naprawdę świetna – są to jednak programy, które zwykle są bardziej rozbudowane, niż tego potrzebuje, a poza tym, są płatne - przeważnie w modelu subskrypcyjnym. Nie to, że jestem jakimś przeciwnikiem płacenia za aplikacje, ale jeśli aplikacja płatna, nie daje mi żadnej wartości dodatkowej względem tej darmowej, to po co przepłacać. Można oczywiście zapytać, a co ze starym dobrym Worldem. No cóż…abstrahując, że obecnie również występuje on w modelu subskrypcyjnym, to żywię osobistą niechęć do rozwiązania Microsoftu, po tym jak parę dobry lat temu (w czasach, w których nie był jeszcze upowszechniony automatyczny zapis), podczas pisania magisterki, World postanowił odmówić dalszej pracy. W konsekwencji straciłem cały dzień, gdyż nie wyrobiłem w sobie jeszcze w tamtym czasie, nawyku ciągłego zapisywania postępów. Wydarzenie to pozostawiło we mnie ślad, na tyle duży, że kiedy mogę to unikam rozwiązań od Microsoftu.

5. Google Sheets

Co prawda, na Macu Google Sheets nie jest aplikacją per se a aplikacją dostępną z poziomy przeglądarki, ale na mobilnych systemach występuje już jako osobna aplikacja. Według mnie, dla osób lubiących tabelki lub będących zmuszonymi do ich tworzenia, nie ma lepszego rozwiązania! Nad propozycją od Appla najlepiej spuścić zasłonę milczenia, a klasyczny Excel, mimo że bardziej rozbudowany, to jednak cierpi na swoje problemy. Dla mnie Google Sheets wygrywają dopracowaną do perfekcji pracą grupową – przede wszystkim, jeśli chodzi o szybkość działania oraz możliwość komunikacji. Zmiany wprowadzane przez współpracowników są widocznie natychmiast, formuły przeliczają się automatycznie i, co najważniejsze, a czego nie potrafi zrobić excel - tabele przestawne aktualizują się po każdej zmianie! W mojej ocenie, dużo sprawniej działa również pobieranie informacji z innych arkuszy. Dzięki tym rozwiązaniom, praca grupowa na liczbach staje się szybsza i sprawniejsza. W tej materii Excel musi się jeszcze trochę nauczyć.

Czy to oznacza, że zamknąłem już swój ekosystem pracy i skończyłem szukać alternatyw? Nie do końca. Co prawda skończyłem tracić czas na naprawianie tego, co nie jest zepsute, ale sama moja praca ciągle ewoluuje i z czasem zdecydowanie będę potrzebował nowych narzędzi. Rozwijam się ja, moja praca i rozwijają się aplikacje. Nie wykluczone za rok, nie tylko moja działalność będzie wyglądać inaczej, ale i narzędzia, które służą mi do jej wykonania. Na tę chwilę, jestem usatysfakcjonowany i jeżeli miałbym wyciągnąć jakąś lekcje na przyszłość to powiedziałbym, że zamiast szukać najlepszych rozwiązań będę szukać tych najprostszych!

Sprawdź też: Jak odinstalować program

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu