Recenzja

Zamierzasz głupio utopić dwie stówy? Kup sobie Xiaomi Mi Band 2

Jakub Szczęsny
Zamierzasz głupio utopić dwie stówy? Kup sobie Xiaomi Mi Band 2
Reklama

Od dawna nosiłem się z zamiarem kupienia sobie czegoś "smart", co wylądowałoby na mojej ręce. Padło na Mi Band 2, odświeżoną wersję chwalonej, taniej opaski fitness. Dlaczego ją kupiłem? Ze sportem jestem odrobinę na bakier - chyba, że chodzi o grywanie w FIFĘ, czy oglądanie meczów piłkarskich, czasami pokopię futbolówkę. Chadzam na spacery, bo lekarz mi kazał, nawet po 10 kilometrów dziennie. Efekty są, sporo schudłem, czuję się lepiej, nie chrapię i kręgosłup mi dziękuje.

Opaska fitness miała mi przekazać proste dane na temat mojej aktywności - ile kroków robię w ciągu dnia, jaki dystans pokonuję, jaki mam puls podczas spaceru i czy realizuję założone sobie cele. Monitorowanie snu - to zawsze traktowałem z ogromnym przymrużeniem oka. Opaska wyposażone w mimo wszystko proste czujniki nie jest w stanie dokładnie przeanalizować snu dzieląc go na fazy. Równie sceptycznie podchodzę do takich wynalazków jak "inteligentne budzenie", kiedy to opaska oraz aplikacja uznają, że ten i ten moment przed ustalonym czasem budzenia jest dla nas najlepszy - z wyżej podanego przeze mnie powodu. Opaska Mi Band 2 nie miała robić cudów, żebym był zadowolony. Za dwie stówki oczekiwałem, że będzie nieco biednie, ale porządnie. Dla mnie jak znalazł.

Reklama


Okazuje się, że Mi Band 2 mocno pracuje na miano najgorszego urządzenia ubieralnego w tym roku

I wcale nie przesadzam. Pulsometr dla biegaczy lub nawet spacerowiczów to fajny gadżet wskazujący nam, czy odpowiednio mocno męczymy się podczas aktywności. Częstotliwość bicia serca jest tego całkiem ciekawym barometrem. Obecność pulsometru w opasce przywodzi nam na myśl całkiem zrozumiały scenariusz jego wykorzystania. Rzut oka na opaskę i już wiemy, czy truchtamy / chodzimy tak szybko, jak trzeba. W przypadku Mi Band 2 należy, uwaga... stanąć w miejscu, nie ruszać się i zmierzyć sobie puls. Ręka musi wisieć nieruchomo, by pulsometr wskazał cokolwiek. Co więcej, opaska musi znaleźć się sporo nad nadgarskiem, żeby odczyt był prawidłowy. I co gorsza - ścisk opaski musi być całkiem spory. W moim wypadku zaowocowało to tym, że nabawiłem się przykrych wykwitów skórnych na wewnętrznej części ręki. Dzięki ci, fit-opasko.


Na plus mogę zaliczyć z pewnością fakt, iż Mi Band 2 długo podziała na baterii. Doceniam możliwość budzenia za pomocą wibracji tak, aby nie obudzić kogoś śpiącego obok - to się przydaje. Ale tak okropnego działania pulsometru nie zdzierżę. Mało tego - nawet odpowiednie zapięcie opaski na ręce nie gwarantuje prawidłowego odczytu. Jedyne, do czego u mnie przydał się pulsometr to... sprawdzanie sobie pulsu przed i po wypiciu jednego litra napoju energetyzującego - tak z ciekawości.

Opaska sprawnie liczy kroki - ani ich nam zbyt dużo nie dodaje, ani ich nie zabiera. Jest mniej więcej tak, jak być powinno. Opaska pokazuje godzinę i spranie reaguje na powiadomienia z telefonu, jeżeli jej na to pozwolimy w aplikacji Mi FIT. Ale na tym plusy się kończą, naprawdę. Wspomniana wcześniej aplikacja jest po prostu tragiczna.

Po pierwsze - synchronizacja danych z opaski trwa niemiłosiernie długo, a czasami zdarza się, że zakończy się niepowodzeniem, nawet gdy opaska jest w pobliżu. Gdzieniegdzie można natrafić na "chińskie szlaczki", a i jej możliwości są mocno ograniczone. Dzięki niej możemy podejrzeć swoje postępy, ustawić alarm, pozmieniać kilka ustawień opaski i sprawdzić jakość snu. Producent wcześniej chwalił się możliwością inteligentnego budzenia, ale z niewiadomych przyczyn ta funkcja zniknęła z Mi FIT. Czy wróci? Nie wiadomo. Mimo wszystko, na stronach sprzedażowych dystrybutorzy cały czas chwalą opaskę za tę funkcję.


Reklama

Mi FIT nie wybaczę na pewno takiego drenażu baterii, jakiego mój iPhone jeszcze nie widział. Aplikacji udało się pobić nawet Safari, które u mnie ciągle widnieje jako największy morderca miliamperogodzin w akumulatorze. I tak oto, dopóki nie wyłączyłem Mi FIT działania w tle, aplikacja dosłownie żarła energię, a telefon nie wytrzymywał nawet 6 godzin na jednym cyklu ładowania.

Kompletnym nieporozumieniem jest fakt, że w razie chęci podłączenia opaski do innego urządzenia (trzeba je najpierw od macierzystego sprzętu), nasze statystyki znikają. Licznik kroków, kalorii, kilometrów zeruje się i zaczynamy od nowa. I teraz najlepsze - logując się do innego urządzenia z aplikacją Mi FIT za pomocą naszego konta, nie zsynchronizujemy danych na temat naszej aktywności z usługi. Co to oznacza? Każde urządzenia ma swoje statystyki, wygląda to tak, jakby nie były one nigdzie przechowywane lub ktoś zwyczajnie nie wpadł na to, że ktoś może korzystać z kilku urządzeń.

Reklama

W Internecie aż huczy od negatywnych ocen zarówno opaski, jak i aplikacji dla niej. 2 stówki to stosunkowo niedużo (na Ali można taniej, ale nie chciałem czekać zbyt długo). Opaska jako gadżet nie jest kompletnie zła, grzebie ją za to oprogramowanie dodane do niej. Za taki, kulawy zestaw nie położyłbym nawet jednego banknotu z podobizną Mieszka I na ladzie. A tymczasem wyrzuciłem w błoto ten z wizerunkiem Zygmunta I Starego.

Co prawda Tomek jeszcze nie zakończył jeszcze testów opaski, jednak pokusiłem się o napisanie tego tekstu celem zdywersyfikowania naszej opinii. Niedługo na Antywebie pojawi się pełna recenzja tego gadżetu, bądźcie z nami!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama